Rodzina Courtlandów jedzie na wakacje w Góry Skaliste. Pewnego ranka ich nastoletnie dzieci, córka i syn, wychodzą pobiegać. Córka trenuje, bo jest wyczynową biegaczką. Z tej przebieżki nigdy nie wraca. Co się z nią stało, gdzie zniknęła? Wielotygodniowe poszukiwania nie dają rezultatu. Courtlandowie zostają w górach jeszcze cztery miesiące, podczas których oczywiście wcale nie zbliżają się do siebie. Na dodatek ich syn jest ranny. W końcu wyjeżdżają, rozdzielając się. Matka wraca do "normalnego życia", które oczywiście już nigdy nie będzie normalne. Wpada w depresję. Ojciec nie przestaje szukać.

Co dzieje się, kiedy znika dziecko, nawet nastoletnie? Utrata dziecka godzi w podstawową tkankę rodziny, wywołuje falę negatywnych uczuć, gniewu, żalu, obwiniania się. Szarpanie się z wieloma pytaniami, dręcząca niepewność, która dławi dzień po dniu i z którą trudno żyć. W dodatku zamiast trzymać się razem, każdy zamyka się w swoim cierpieniu. Bardzo często skutkiem tego jest rozpad rodziny. Właśnie ten proces pokazuje powieść Tima Johnsona. To nie do końca jest thriller, ale raczej - przez większą część fabuły - powieść obyczajowa, z elementami thrillera. Autor koncentruje się na pokazaniu odczuć rodziców zaginionej Caitlin oraz jej brata - tego, co dzieje się w nimi po feralnych wydarzeniach, jak sobie radzą (albo nie radzą), jak odbierają upływ czasu, a wraz z nim zmniejszającą się nadzieję na odnalezienie Caitlin - żywej lub martwej. 

Choć oczywiście dramat Coutlandów może poruszać, to w sensie literackim Johnson nie wnosi swoją powieścią niczego nowego do opowieści z motywem zaginionego dziecka. Przyznam, że niespecjalnie lubię takie zabiegi, jak zastosowane w tej książce: babranie się w emocjach, meandrowanie, opowiadanie właściwie o niczym, tam, gdzie oczekiwałabym akcji. We W dół ta akcja przez większość czasu bardzo się ślimaczy. Zgodnie z tytułem: schodzimy gdzieś w dół (descent) i to w sensie nie tyle dosłownym, co raczej metaforycznym, w czeluście ludzkiej duszy, także człowieka, który wyrządza innym zło. Nie przypadł mi do gustu styl, jakim operuje autor, obfitujący w liczne niedopowiedzenia, każący raczej domyślać się wielu rzeczy, grający na emocjach, nie podobały mi się drewniane dialogi. A na nazywanie powieści psychologicznej thrillerem mam już alergię. W dół nabiera tempa dopiero w końcówce, jak kula tocząca się w dół, jak lawina, zabierająca ze sobą wszystko po drodze. Ta końcówka jest bardzo dobra i wynagradza czytelnikowi nieco nudnawe 2/3 książki. Podobał mi się klimat, osadzenie akcji w górach, opisywanie surowego ich piękna, ciszy, spokoju, ale także grozy, jaka może w nich czyhać na niczego nieświadomego turystę. Także grozy, która wywodzi się od człowieka, a nie od obojętnej na ludzkie dramaty natury. 

Metryczka:
Gatunek: thriller psychologiczny
Główny bohater: rodzina Courtlandów
Miejsce akcji: Stany Zjednoczone
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 400
Moja ocena: 4/6

Tim Johnson, W dół, Wyd. Marginesy, 2016

Książka bierze udział w Wyzwaniu bibliotecznym 

Komentarze

  1. Nie wiem, co jest gorsze: wiedziec, ze dziecko nie zyje czy tez zywic nadzieje, ze pewnego dnia sie odnajdzie. Nie czytalam tej powiesci, ale przypomina mi ksiazke Celeste Ng "Wszystko, czego wam nie powiedzialam", która bardzo mi sie podobala.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie początek też nie od razu porwał, ale jak już się wciągnęłam to trudno się było oderwać.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później