O człowieku, który podpalił wiek dwudziesty, choć wcale tego nie chciał

Jest 28 czerwca 1914 roku. Młodemu Johanowi Thoms wydaje się, że złapał Boga za nogi. Ma dwadzieścia lat, studiuje, ma całkiem niezłą pracę, na niczym mu nie zbywa, rodzice są z niego dumni. Ma również bogatego protektora, hrabiego Kaunitza, czytuje Kamasutrę i właśnie się zakochał. A tego dnia powierzono mu wyjątkowo prestiżowe zajęcie: ma być kierowcą pary książęcej, która przybyła odwiedzić Sarajewo. Pozostali dwaj kierowcy, pracujący dla gubernatora Bośni okazali się niegodni zaufania, a cóż w sumie prostszego, niż jechać prosto przed siebie, wzdłuż rzeki. Niestety, Johan w zamyśleniu popełnia feralny błąd: skręca nie tam gdzie trzeba, dzięki czemu daje sposobność zamachowcowi czyhającemu na życie Franciszka Ferdynanda. Dostojni goście giną od kul, a Johan jest przerażony. To wszystko przez niego! Bierze nogi za pas, byle dalej od Sarajewa. Wkrótce wybucha wojna, a Johan ucieka coraz dalej, obciążając się winą, za wszelkie zbrodnie XX wieku. Nie powstrzymała go nawet myśl, że zostawia gdzieś tam swoją ukochaną... Ta śle do niego listy, ale wszystko nadaremno, bo listy do Johana nie docierają. Tymczasem on ukrywa się w Portugalii i Hiszpanii, uczy dzieci gry w szachy i zaczyna pisać poczytne powieści.

Zagłębiając się w lekturę Człowieka, który miałam wrażenie, że gdzieś to już czytałam. Nie chodzi mi o samą treść (choć książki takie jak Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął  wskazują, że już ktoś kiedyś napisał coś w tym stylu), ale bardziej o język. Kłaniają się powieści należące do nurtu realizmu magicznego, przede wszystkim Dostatek Crummeya. W prozie Thorntona  wprawdzie nie ma żadnych wydarzeń magicznych, nadnaturalnych, lecz bohaterowi przytrafiają się nietypowe rzeczy, które potem przybierają rolę palca Opatrzności, przeznaczenia Johana. Z tego powodu Johan tuła się przez wiele lat po Europie, niby Żyd Wieczny Tułacz, choć Żydem przecież nie jest. Jego rodziną stają się jemu podobni wyrzutkowie. Ciągle myśli o tym, że to on winien jest tym wszystkim nieszczęściom, tym milionom zabitych, co jest oczywiście absurdalne, bo jeśli już szukać bezpośredniego winnego wybuchu wojny, to był nim Gawriło Princip, który podniósł rękę na następcę tronu Austro-Węgier. Jest w tym, co czuje Thoms jakaś nuta nie tylko męczeństwa i fatalizmu, ale również megalomanii. Niestety nie mogę powiedzieć, że powieść Thorntona czytało mi się tak do końca bezproblemowo. Po pierwsze ton, w jaki uderza autor, groteskowo-absurdalny sprawia, że książkę traktuje się jak żart i nie szuka się głębszych znaczeń (choć przecież błąd kierowcy wiozącego książęcą parę jest autentyczny). Ot, był sobie jakiś Johan, któremu się pomieszało w głowie. Nie zastanawiamy się nad prawdziwymi przyczynami wybuchu konfliktu w Europie - przecież tak naprawdę ten zamach był jedynie pretekstem, by rozpętać wojnę - nieszczególnie też żal nam jest głównego bohatera, który tak spieprzył sobie życie. Jest tu chaos, pomieszanie z poplątaniem, z jednej strony fatalizm i poetyckie metafory, a z drugiej żarty o pierdzeniu. A przecież losy Johana są tragiczne. Po drugie autor trochę przekombinował w warstwie językowej. Zawsze gdy mam do czynienia z tego typu narracją, jak w Człowieku, który, myślę sobie, że jest to cecha początkujących pisarzy, którzy starają się za bardzo, bo wydaje im się, że im bardziej udziwnią tekst, tym bardziej ich dzieło będzie oryginalne. Stąd długaśny tytuł (plus jeszcze podtytuł), równie długie, wielokrotnie złożone zdania oraz dziwaczne środki wyrazu, jak np. porównanie do gęsi pierdzącej we mgle albo fraza o tym, jak to bohater mieści się pomiędzy gałązką pietruszki a pojedynczą łyżwą. Nie dosyć, że dziwaczne, to jeszcze nic nie znaczące. Momentami ma się wrażenie, że autor za bardzo zapędził się w swojej szalonej jeździe. Niektóre fragmenty tej powieści sprawiają wrażenie sztuki dla sztuki - nie łączą się one z innymi w spójną całość, a gdyby je wyciąć, powieść nic by nie straciła. Takie trochę pisanie na jałowym biegu, dla samego pisania, a bez głębszego zamysłu, bez wyraźnej myśli przewodniej. Lub też zamysł był, ale zabrakło temu zamysłowi uporządkowania.

Ciekawostką jest fakt, że książkę kanadyjski pisarz dedykował "dzielnym polskim mężczyznom, kobietom i dzieciom, którzy zginęli w wojnie przeciwko złu"- choć na temat Polski w powieści znaleźć można niewiele.

Metryczka:
Gatunek: powieść historyczna
Główny bohater: Johan Thoms
Miejsce akcji: Europa
Czas akcji: XX wiek
Ilość stron: 416
Moja ocena: 4/6

Ian Thornton, O człowieku, który podpalił wiek dwudziesty, choć wcale tego nie chciał, Wyd. Marginesy, 2015

Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam opasłe tomiska oraz w Wyzwaniu bibliotecznym

Komentarze

  1. "Po pierwsze ton, w jaki uderza autor, groteskowo-absurdalny sprawia, że książkę traktuje się jak żart i nie szuka się głębszych znaczeń" - o, a ja właśnie miałam odwrotnie ;) Zawsze w takich przypadkach czuję, że autor ukrywa swoją powagę / najbardziej znaczące treści pod podszewką absurdalnego humoru, właśnie taki ton jest dla mnie oznaką, że dzieje się / znaczy znacznie więcej, niż mogłoby się wydawać :)
    Masz rację, być może forma jest trochę przekombinowana, ale generalnie mam pozytywne wrażenia po lekturze. Zapadła mi w pamięć dzięki tej dziwacznej formie, a co za tym idzie - szybko nie zapomnę refleksji, jakie we mnie wzbudziła ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytając Twoją recenzję, wydało mi się, że odbieram książkę podobnie.

      Usuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później