Staram się, by kolejność była taka: najpierw książka, potem film. Ale Zjawy nie zdążyłam przeczytać, a na film chciałam już iść, zanim zmienią się godziny seansów kinowych na takie, że tylko o godzinie 22.00, w dni powszednie. Patrząc na tematykę tego filmu, może tak stać się wcześniej, niż później. Z drugiej strony, pomyślałam sobie, ostatnio na Marsjaninie mi się nudziło dlatego, że wcześniej przeczytałam książkę, więc może ta kolejność nie będzie taka zła. O czym jest Zjawa chyba wszyscy już kojarzą, bo to tytuł dosyć głośny: XIX wiek, Dziki Zachód, traperowie. Ucieczka przed Indianami. Główny bohater, pan Glass, zostaje poważnie poturbowany przez niedźwiedzia i jest bliski śmierci. Jego towarzysze zostawiają go, gdyż nie są w stanie iść z nim dalej. Tymczasem on, wykazując niezwykłą wolę życia, czołga się i kuśtyka, aż w końcu udaje mu się dotrzeć do obozu swoich towarzyszy. Tam szuka sprawiedliwości nie tylko za to, że go zostawiono na pewną śmierć. Historia niesamowita biorąc pod uwagę to, przez co musiał przejść bohater: zima, dzika przyroda, grasujący Indianie (wcale nie nastawieni przyjaźnie), a i biali napotykani po drodze też nie zawsze byli zachowywali się po "ludzku". Tymczasem Glass nie dosyć, że był poraniony i słaby, to jeszcze kompletnie bezbronny, bowiem jego zdradzieccy towarzysze zabrali mu prawie wszystko co miał, przede wszystkim broń. I film Iñárritu dokładnie to pokazuje. Nazwałabym ten film kinem totalnym, kinem bez ściemy. Jeśli są sceny kiedy niedźwiedź atakuje bohatera - to jest to pokazane; jeśli bohater je surowe mięso, czy wycina wnętrzności konia, też mamy to na ekranie (zastanawiałam się, jak oni, na Boga to nakręcili). Krew się leje, są wrzaski, jęki, cierpienie, nie ma miejsca na słabości. Także w życiu traperów: to przenikliwe zimno, brud, niewygody, alkohol dla rozgrzewki i rozrywki, ewentualnie zabawianie się z Indiankami. Brzydocie ludzkiej przeciwstawione jest porażające piękno przyrody: niezmierzone przestrzenie Ameryki, góry i prerie, ogromne wodospady, stada bizonów... Ale ta przyroda tak piękna, jest przecież też zabójczo groźna. I pośród niej jest główny bohater, drobina pozostawiona sama sobie. Jak człowiek pierwotny. Ważny wątek Indian, którym biały człowiek kradnie wszystko - ziemię, zwierzęta, wolność - w zasadzie ginie przy dramacie głównego bohatera.

Tak, to film brutalny, mocny i naturalistyczny, romantyzmu w nim nie ma za grosz, ale zarazem piękny, przykuwający wzrok do ekranu (choć czasem chce się go odwrócić z obrzydzeniem), trzymający w napięciu te 2,5 godziny. Widz odczuwa nie tylko emocje, ale autentycznie cierpi razem z głównym bohaterem, czuje rany na jego ciele, zimno i głód, jakiego ten doświadcza. Wiem, wszyscy piszą, że biedny di Caprio musi się posuwać do zjadania przez niedźwiedzia i jedzenia surowej wątróbki (szacunek już za fizyczne poświęcenie przy kręceniu tego filmu), by dostać Oscara, ale prawda jest taka, że jeśli Leo i tym razem go nie dostanie, to chyba w proteście podłożę ogień pod Akademię Filmową. Za zdjęcia też niewątpliwie Oscar się należy. Trzymam kciuki.


A po wyjścia z kina zapałałam chęcią natychmiastowego sięgnięcia po książkę, co jest najlepszym dowodem na to, że film mnie poruszył. Książka na szczęście już na mnie czekała na półce. Film Iñárritu nie jest jednak dosłowną adaptacją powieści Michaela Punke - jest nakręcony na jej bazie, lecz scenarzyści pozwolili sobie na wprowadzenie zmian. Byłam ciekawa jakich. Najkrócej rzecz ujmując (a nie chcąc spojlerować), Glass został w filmie "uszlachetniony" nie tylko swoim cierpieniem, ale i wątkiem ojcowskim, tymczasem jego zemsta ma w książce o wiele bardziej przyziemny charakter. W filmie ma się wrażenie, że bohaterowi głównie chodzi o przeżycie, natomiast w książce wyraźnie widać, że tę wolę życia podsycała właśnie chęć zemsty. I to w zasadzie zemsty nie za to, że zostawiono go samego, ale za kradzież... Okazuje się, że pragnienie odwetu czasem może być dobre - jeśli jest tym, co podtrzymuje przy życiu i każe się nie poddawać.

Punke w detalach opisuje życie na pograniczu i to, czego musiał dokonywać Glass, by przetrwać - polowanie na zwierzynę, ukrywanie się w lesie, obchodzenie się z bronią, rozpalanie ognia oraz ucieczka przed Indianami, którzy potrafili być śmiertelnie groźni. To, co wypełnia film niemal w całości stanowi jednak niewiele więcej, niż połowę książki. Druga połowa to pogoń Glassa za Fitzgeraldem - czarnym charakterem tej historii, jednym z tych, którzy zostawili i obrabowali Glassa, gdy ten leżał na łożu śmierci. Wypełniona jest ona również niebezpieczeństwem, spotkaniami z Indianami i niebywałą wytrzymałością głównego bohatera. Druga część książki to też ta część, która nie została pokazana w filmie; zakończenie książki również się różni od filmowego. Warto wspomnieć, że to wszystko oparte jest na faktach - główni bohaterowie są autentycznymi postaciami, a jeden z nich (zgadnijcie kto) to późniejszy "Król gór". W mojej ocenie ważne jest to, że bohaterowie powieści, piórem Punke są ludźmi z krwi i kości, nie jakimiś komiksowymi postaciami. Są oni napędzani często najbardziej pierwotnymi - i niepięknymi - instynktami, takimi jak chęć przeżycia, strach, chciwość, gniew, nienawiść. Nikt tu nie pozostaje bez winy, nikt nie jest krystalicznie czysty, ich oceny nie można przeprowadzić w czarno-białych kategoriach.

Powieść Zjawa opisuje też wspaniałą amerykańską przyrodę, co znalazło świetne odzwierciedlenie w filmie. Zdumiewająca potęga gór, rozgwieżdżone czyste niebo, które jednak zarazem oznacza przenikliwe zimno. Jest tu sporo fenomenalnych scen, które aż się proszą o sfilmowanie, a dla których (o dziwo) nie znalazło się miejsce na ekranie - na przykład ta z grzechotnikiem. Na pewno powieść ta daje pojęcie o tym, jak wyglądała rzeczywistość traperów, bez lukrowania - i co najdziwniejsze - jest w tym coś, co mnie bardzo ujęło. Do tej pory ta tematyka mnie nie pociągała - teraz wydaje mi się atrakcyjna i chętnie poczytałabym coś jeszcze w tym temacie. Podobnie w przypadku filmu - obawiałam się, czy film mi się w ogóle spodoba, tymczasem mnie zachwycił. Szczerze mówiąc nie jestem jednak w stanie powiedzieć, czy Zjawa spodobałaby mi się, gdybym wcześniej nie widziała filmu i nie była pod jego wrażeniem. Czytając ją, miałam przez cały czas przed oczami sceny filmowe. Nie jestem w stanie ocenić tej książki w oderwaniu od jej ekranizacji.
Uniósł oczy na horyzont, który roztaczał się ponad ośnieżonymi wierzchołkami gór, śnieżnobiałymi na tle zimnobłękitnego nieba. Gdyby chciał mógłby się tam wspiąć. Wspiąć się tam i dotknąć widnokręgu, przeskoczyć przez niego i zobaczyć następny. 
Ciekawostką jest fakt, iż autor książki nie może uczestniczyć w promocji filmu, ani nawet rozmawiać o nim i o swojej powieści. Dlaczego? Zjawa została napisana wiele lat temu (a ukazała się w 2002 roku), gdy Michael Punke był nikomu nie znanym prawnikiem, zajmującym się pisaniem hobbystycznie. Nie przypuszczał pewnie wtedy, że na podstawie jego powieści zostanie nakręcony oscarowy film. Tymczasem jego kariera rozwijała się i dziś Punke jest zastępcą Przedstawiciela Handlu Stanów Zjednoczonych i ambasadorem przy Światowej Organizacji Handlu. Piastując te stanowiska ma zakaz jakiejkolwiek działalności, poza pełnionymi obowiązkami, która mogłyby prowadzić do wzbogacenia się i potencjalnego wykorzystania w tym celu wysokiego stanowiska rządowego. I stąd - kłopotliwa - dosyć kwestia niemożności uczestnictwa w promocji Zjawy - Punke nie mógł być nawet obecny na premierze filmu, w której wzięli udział odtwórcy głównych ról, Leonardo di Caprio i Tom Hardy...

Metryczka:
Gatunek: powieść historyczna
Główny bohater: Hugh Glass
Miejsce akcji: Stany Zjednoczone
Czas akcji: XIX wiek
Ilość stron: 295
Moja ocena: książka fakultatywnie, film obowiązkowo

Michael Punke, Zjawa, Wyd. Sonia Draga, 2016

Książka bierze udział w wyzwaniu Grunt to okładka oraz w Wyzwaniu bibliotecznym   

Komentarze

  1. Najpierw przeczytałam książkę, potem obejrzałam film. Jestem zachwycona i jednym i drugim, choć prawdę mówiąc, chyba jednak na Oscara trochę to za mało, ale scena z niedźwiedziem była genialna:)
    Nie obruszę się, jeści film zostanie uhonorowany, natomiast książka pozwoliła mi popuścić wodze fantazji i bardziej przemawiała do mnie. Z kolei przyroda filmowa była absolutem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiedziałam, że biednego Punke spotkał taki los. :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później