Zdarza się. Kurt Vonnegut: życie

Moi drodzy, w tym miejscu będzie tajemniczo i powieje grozą, gdyż na temat biografii Kurta Vonneguta pióra Charlesa J. Shielda miałam przygotowany na dziś cały długi post: pieczołowicie spisany życiorys tego pisarza i wrażenia z książki.  Niestety, w momencie gdy post ten chciałam opublikować - jestem przekonana, że kliknęłam opublikuj - post zniknął. Nie mam pojęcia, co się z nim stało, nie ma go ani w opublikowanych, a ani w kopiach roboczych. Zdarza się, powinnam to skomentować ulubionym powiedzeniem Vonneguta... czyżby psikus pisarza z zaświatów? Tyle, że coś takiego zdarzyło mi się pierwszy raz (i mam nadzieję ostatni), na Blogspocie. Żeby było śmieszniej, jakiś czas temu zdarzyło mi się kliknąć przez przypadek na opublikuj i opublikować ten post, choć wcale wtedy tego nie chciałam ;) Nie jestem w stanie już dokładnie odtworzyć tego tekstu, nie mam już książki, więc pozostaje mi tylko napisać o tym pisarzu - i o jego biografii - w skrócie :(

Kurt Vonnegut urodził się w cztery lata po zakończeniu pierwszej wojny światowej, w amerykańskiej rodzinie pochodzenia niemieckiego. Jego ojciec był architektem, matka zaś nie pracowała, gdyż rodzina Vonnegutów była dosyć zamożna. Oczywiście do czasu, gdyż po Wielkim Kryzysie rodzina zaczęła ubożeć. W odniesieniu do rodziców Kurt miał wiele pretensji - o czym pisze Shields - dotyczących tego, że nigdy go niczego nie nauczyli, nawet języka niemieckiego i tradycji jego przodków, zaniedbywali go. W dodatku jego matka popadła w depresję, a w końcu popełniła samobójstwo, co miało wpływ na twórczość Vonneguta. Kurt miał starszego brata Bernarda oraz młodszą siostrę, Alice. Brat Kurta był zafascynowany nauką, a gardził sztuką (w konsekwencji został naukowcem), co miało swoje przełożenie także na Kurta - mimo, że miał zapędy literackie i marzył, by zostać dziennikarzem, zapisał się na studia na chemii, a w konsekwencji studiów nie ukończył. Brak dyplomu wlókł się za Vonnegutem jeszcze długo, tymczasem wskutek opuszczenia uniwersytetu Kurt trafił do wojska, i to jako zwykły szeregowy. Trwała II wojna światowa - Kurt początkowo był zwolennikiem izolacjonizmu, nie mieszania się Ameryki w sprawy europejskie, jednak gdy USA przystąpiły do wojny wszystko się zmieniło. Vonnegut trafił na front już pod koniec wojny, brał udział w nieudanej obronie Ardenów i trafił tam do niemieckiej niewoli. Był w Dreźnie w trakcie alianckiego bombardowania, które obróciło to piękne miasto w gruzy. Widział stosy trupów. To doświadczenie zostało w nim na zawsze, został pacyfistą, a wiele lat po wojnie napisał na bazie swoich wspomnień swoje najważniejsze dzieło, Rzeźnię numer pięć

Po powrocie do domu Kurt się ożenił. Jego wybranką została Jane Cox, dziewczyna, którą Kurt adorował jeszcze przed wojną. Jane wprawdzie miała innego ukochanego, ale lepszy wróbel w garści, niż gołąb na dachu"... Tak więc wyszła za Kurta i przez wiele lat była jego żoną, matką dzieciom, powierniczką, sekretarką, opiekunką. A miała się czym zajmować, gdyż oprócz trójki własnych dzieci, Vonnegutowie zaadoptowali jeszcze czwórkę synów siostry Kurta, zmarłej na raka. Kurt nigdy nie pomagał specjalnie Jane w domu, gdy tworzył zamykał się w swoim gabinecie, wymagając by mu nie przeszkadzano, był typowym ojcem, który nie zajmuje się swoim potomstwem, wszystko pozostawiając na barkach żony. Początkowo Vonnegut, by utrzymać rodzinę, zatrudnił się w firmie General Electric, gdzie pracował również Bernard. Młodszy Vonnegut zajmował się tam PR-em. Ta praca jednak szybko go znudziła i Kurt rzucił pracę, postanawiając utrzymywać się w całości z pisania. Była to decyzja dosyć ryzykowna, gdyż nie miał on wtedy jeszcze żadnych sukcesów na polu literackim, mimo, że pisywał opowiadania. To z opowiadań zresztą przez dłuższy czas rodzina się utrzymywała, to one przynosiły pieniądze. Pierwsze powieści: Pianola, Syreny z Tytana, Matka noc, Kocia kołyska, przyniosły Vonnegutowi umiarkowany sukces i zaszufladkowały go jako pisarza science - fiction. Ta opinia dosyć długo się za nim ciągnęła, choć potem Vonnegut odszedł od tego gatunku na rzecz literatury bardziej realistycznej. Jego duże poczucie humoru oraz nieco buntownicze, kontrowersyjne poglądy, jakie prezentował w swoich dziełach, sprawiały, że Vonnegut był przede wszystkim idolem młodzieży, trochę tak jak J.D. Salinger. Pamiętacie Wszechświat kontra Alex Woods i fascynację głównego bohatera Vonnegutem (nota bene ukochany wujek Kurta miał na imię Alex)? 

W wieku 40 lat, gdy nasz pisarz zatrudniał się jako uniwersytecki wykładowca na kursach kreatywnego pisania, nadal nie miał on zbyt wielu sukcesów na swoim koncie, a jego kariera utknęła w martwym punkcie. Mimo to jego wykłady cieszyły się dużym powodzeniem i wyszło z nich wielu dobrych pisarzy - uczęszczał na nie m.in. John Irving. Ogromny i największy sukces, a także pieniądze, przyszły dopiero z opublikowaniem Rzeźni numer pięć. Od tego czasu Kurt zaczął jeździć po całym kraju, udzielając się na spotkaniach literackich i pozując na Marka Twaina. Po trzydziestu kilku latach małżeństwa (i po wielu romansach) opuścił także Jane i związał się z młodszą od siebie fotografką Jill Krementz. Z nią zamieszkał w Nowym Jorku i adoptował córkę (nawiasem mówiąc na polskiej stronie dotyczącej Vonneguta, jest informacja, że Lily była rodzoną córką Vonneguta, Shields twierdzi inaczej). To małżeństwo nie okazało się jednak harmonijne, gdyż Jill zdradzała Kurta i okazała się domowym tyranem. Pod koniec swojego życia pisarz wcale nie osiągnął spokoju ducha, czuł się niedoceniony, był rozgoryczony życiem i bardzo samotny. Zmarł po niefortunnym wypadku, jaki przytrafił mu się na progu własnego domu - co może być ironiczną puentą do całego życia Vonneguta.  

Biografia pióra Charlesa J. Shieldsa jest na pewno rzetelna i bardzo drobiazgowa, o czym świadczy wielość przypisów i bibliografia. Autor chyba jednak nie umiał oddać ducha Vonneguta - wprawdzie znajdziemy tu wzmianki o jego charakterze, ale jest ich niewiele i wskazują one na wiele sprzeczności. Na przykład Shields twierdzi, że Vonnegut był ekstrawertykiem i lubił, kiedy wokół niego się coś działo, lecz nie ma na to wielu przykładów w tej powieści. Brakuje również w tekście tej biografii poczucia humoru, jakim niewątpliwie cechuje się twórczość Vonneguta. Pisarz był chyba też osobą dosyć chwiejną, marudną i niestety niewdzięczną, o czym świadczy stosunek do pierwszej żony, a także do jego współpracowników (wydawców, agentów literackich), których potrafił opuścić po wielu latach udzielanego mu przez nich wsparcia. Shields zwraca również uwagę na to, że przypisywane Vonnegutowi poglądy niekoniecznie miały odzwierciedlenie w jego czynach, np. z jednej strony pisarz krytykował kapitalizm, z drugiej strony inwestował pieniądze w akcje wielkich korporacji.
Dla fanów był bohaterem kontrkultury, guru i lewicowcem. Dla swego brokera - zamożnym inwestorem. Orędownikiem wartości rodziny i społeczności, a jednocześnie  nieobecnym ojcem. Człowiekiem, który opuścił "obracający się wokół dzieci" dom, aby ratować zdrowie psychiczne, potem jednak ożenił się z młodszą kobietą, która ponownie wiodła go ku ojcostwu. Satyrykiem amerykańskiego stylu życia, opychającym się po uszy sławą. 
Uff, jakoś się udało. Zdarza się może nie jest pozycją idealną, krytykowaną też przez bliskich Vonneguta (jego syna), ale chyba jedyną, jeśli chodzi o życie Kurta Vonneguta, więc dla fanów pisarza - obowiązkowa.

Metryczka:
Gatunek: biografia 
Główny bohater: Kurt Vonnegut
Miejsce akcji: Stany Zjednoczone
Czas akcji: XX wiek
Ilość stron: 672
Moja ocena: 4,5/6

Charles J. Shields, Zdarza się. Kurt Vonnegut: życie, Wyd. Albatros, 2014

Książka bierze udział w wyzwaniu Grunt to okładka, Czytam opasłe tomiska oraz w Wyzwaniu bibliotecznym    

Komentarze

  1. Ależ bym się wściekła, gdybym straciła w ten sposób tekst. O_o

    A Vonneguta chciałabym najpierw poznać z jego książek. "Rzeźnia nr 5" leży u mnie od tak dawna, że pewnie kartki jej się zrosły. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam Kocią kołyskę, też nie czytaną, a Vonneguta czytałam tylko, bardzo dawno temu, Syreny z Tytana

      Usuń
  2. Dlatego ja zawsze piszę w wordzie, ale podziwiam Cię za opanowanie i spokój w obliczu straty tekstu - osobiście nie wyobrażam sobie takiej sytuacji i chyba z nerwów nie napisałam jeszcze raz, tym bardziej, że jeszcze piszesz, że cytaty Ci zjadło, a to już zupełnie zmienia postać rzeczy/tekstu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później