Czy mieliście kiedyś do czynienia z kryminałem, którego nie byliście w stanie skończyć? Ja sobie nie przypominam. Wszak kryminał ma być lekturą lekką, łatwą i przyjemną. Aż trafiła kosa na kamień, czyli trafiłam na Ekspozycję Remigiusza Mroza. Zachęciła mnie do tego akcja umiejscowiona w Tatrach - tam bowiem, na Giewoncie, zostają znalezione zwłoki i bynajmniej nie był to wypadek w górach. Cóż z tego, skoro akcja bardzo szybko przenosi się gdzieś w Polskę, na Białoruś, a nawet do Rosji - i z górskiego wątku nic nie zostaje. Okazuje się bowiem, że jest jeden szczegół, który łączy ofiarę z Giewontu z różnymi morderstwami, które zostały popełnione gdzie indziej, w tym na Białorusi. Bohaterowie powieści, komisarz Forst oraz towarzysząca mu dziennikarka uganiają się zatem po całej Polsce w poszukiwaniu właściwie nie wiadomo czego. Tym, co głównie zajmuje Forsta jest ucieczka. Tuż po tym, jak znalazł się na Giewoncie, dowiedział się, że został zawieszony i odsunięty od śledztwa - nie wiedzieć czemu. Mimo to, komisarz postanawia na własną rękę rozwikłać sprawę (też nie wiadomo dlaczego), zaczyna więc działać i pakuje się w coraz większe kłopoty.

Nie zrozumcie mnie źle, moim celem bynajmniej nie jest robienie przykrości pisarzowi i przez jakiś czas poważnie zastanawiałam się, czy w ogóle publikować tę recenzję po tym, jak moja niezbyt pochlebna notka o Zaginięciu wzbudziła gorącą dyskusję. Te dwie książki przeczytałam mniej więcej w tym samym czasie - prawie jednocześnie (bo pojawił się zarzut po co czytam, skoro mi się tak nie podoba). Co więcej, we wspomnianej dyskusji pojawiły się nawiązania również do Ekspozycji - i wiele osób wyrażało dokładnie taką samą opinię jak moja (przysięgam, że tę notkę napisałam jeszcze przed opublikowaniem opinii o Zaginięciu). To mnie utwierdziło w przekonaniu, że coś jednak jest na rzeczy, ale jednocześnie wzbudziło wątpliwości, czy ma sens publikowanie kolejnej krytyki. Jak widzicie, zastanawiałam się długo, ale jako, że książka była czytana pod kątem wyzwania, ostatecznie to przeważyło.

Problem jest w tym, że jak dla mnie to fabuła w Ekspozycji nie trzyma się kupy. Pojawia mi się tu mnóstwo niewiadomych, pytań, na które nie znajduję odpowiedzi. Bohaterowie jadą setki kilometrów, by spotkać się nie wiadomo z kim i nie wiadomo po co. Jakby nie było telefonów i internetu. Po tym, jak bohaterowie lądują w Rosji akcja staje się jeszcze bardziej karkołomna i nieprawdopodobna, a autor najwyraźniej inspiruje się Danem Brownem, ponieważ pojawia się wątek religijny. Może jest to pomysłowe, ale mało realne. Absurd goni absurd, bzdura bzdurę. Szczerbska nawet siedząc w więziennej celi pachnie Kenzo Amour (bardzo ładny zapach, owszem), zaś Forst zostaje tyle razy obity, że dawno z niego nic nie powinno zostać, a gdyby faktycznie cierpiał na tak uporczywe migreny, miałby siłę co najwyżej leżeć w łóżku, a nie uganiać się po polu za mordercami. Za co właściwie bohaterowie trafili do więzienia - też nie wiem. Moim zdaniem Remigiusz Mróz średnio sobie radzi sobie z kreowaniem zagadek kryminalnych, o czym świadczy także fabuła Kasacji i Zaginięcia, gdzie logika zdarzeń też pozostawia wiele do życzenia. Być może dlatego akcent tych wszystkich powieści położony jest na akcję - w Ekspozycji również akcja jest tym, co wybija się na pierwszy plan, tak że właściwie niewiele pozostaje w niej z kryminału, a powieść należałoby raczej zaklasyfikować do sensacji. Ale nawet jak na powieść akcji, to dzieje się tu zbyt wiele. Przygody Forsta i Szczerbskiej przypominały mi wypisz wymaluj Bonda: są strzelaniny, ucieczka i pościg, porwanie, spotkanie z siłami specjalnymi oraz różnymi bandziorami, są nawet tortury, a Forst najwyraźniej ma licencję na zabijanie. No i  Bondowi, tfu Forstowi kroku, oczywiście dotrzymuje kroku kobieta, choć też nie wiem dlaczego ona tak się go uczepiła (kolejna zagadka w tej powieści). Ta dwójka jest bardzo schematyczna, o tyle "bondowska", co typowo "mrozowska" - nie różnią się oni wiele od duetu Chyłka/Oryński, są stworzeni od tej samej sztancy, podobne są relacje jakie między nimi panują oraz język, jakim się posługują, składający się głównie z przerzucania się docinkami. Forst przy tym ma wszystkie sztampowe cechy detektywów występujących w kryminałach: jest zblazowanym mężczyzną w średnim wieku, kreującym się ma macho, uzależnionym od nikotyny i alkoholu, i nie mającym życia osobistego. Rzecz jasna policjant jest także męskim szowinistą: jego liczne seksualne aluzje rzucane partnerce oraz niechciane awanse podciągnąć należy pod molestowanie seksualne i na jej miejscu chyba bym go w końcu walnęła w pysk. Jak widać seksizm nadal w Polsce jest powszechnie akceptowanym modelem. To nie jest zabawne. Do tego na każdej prawie stronie pojawiają się wzmianki o papierosach - Forst albo pali, albo chce mu się palić - co zaczęło mnie w końcu niepomiernie irytować. Po co tego tyle? Podejrzewam, że po to, żeby było o czym pisać: zawsze to wpadnie kilka dodatkowych zdań. I tu mam apel do pisarza: Panie Remigiuszu, palenie jest nie tylko szkodliwe, ale i niemodne - proszę nie propagować tego nałogu w swoich książkach. 

I tak doszłam do połowy książki, w której nie ma nic z kryminału, a jest tylko sensacja, i zaczęłam się zastanawiać, czy nie dać sobie spokoju. Bo żeby było śmieszniej, ta akcja pędząca na łeb na szyję w ogóle mnie nie wciągnęła. Wszystko tu generalnie skonstruowane jest na zasadzie popychania zdarzeń do przodu, nieważne czy z sensem, czy nie. A ja cenię sobie logikę. W końcu jakoś się przemogłam i dociągnęłam do końca tylko po, żeby stwierdzić, że wyjaśnienie wątku kryminalnego napisane jest na odczepnego: nie wiadomo po co w ogóle część akcji toczy się w Rosji, nie jest jasne w jaki sposób morderca dokonał tego, że Forsta tak prosto odsunięto od śledztwa, nie wiadomo jaki jest związek między dwoma, skrajnie różnymi wątkami historycznymi wprowadzonymi do powieści (skoro przez pół książki bohaterowie uganiają się za czymś, co ostatecznie okazuje się nie grać żadnej roli to coś tu z pewnością jest zbędne). Śmieszy zaangażowanie w śledztwo ministra spraw wewnętrznych we własnej osobie, tak jakby minister nie miał nic innego do roboty, tylko interesować się pojedynczymi sprawami kryminalnymi. Język powieści jest równie mało finezyjny, co powieści z Chyłką, pełen kolokwializmów, rzecz jasna pozbawiony jakiegokolwiek tła. Jasne, zakończenie powieści jest niezłe, wbija w fotel i otwiera autorowi drzwi do kolejnej części, ale ja po nią na pewno nie sięgnę. To czyste rzemiosło, a nie literatura.

Mam nadzieję, że autor (jeśli to przeczyta) potraktuje to jako konstruktywną krytykę, która pozwoli mu na podniesienie jakości tego, co pisze, zamiast pisania "na akord". 

Metryczka:
Gatunek: kryminał/sensacja
Główny bohater: Wiktor Forst
Miejsce akcji: Polska, Rosja 
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 480
Moja ocena: 2,5/6

Remigiusz Mróz, Ekspozycja, Wyd. Filia, 2015

Książka bierze udział w wyzwaniu Grunt to okładka, Czytam opasłe tomiska

Ps. Oczywiście Mróz nie wyjaśnił co stało się z kotem Antoniuszem, co przechyliło już moją czarę goryczy.

Komentarze

  1. Skończyłam czytać dziś w nocy i tę końcówkę czytało mi się świetnie. Jednak to jeżdżenie po świecie było trochę przesadzone. Średnio podeszło mi też rozwiązanie wątku o Zwojach. Tak jakby autor nie miał pomysłu, jak to naprawdę skończyć :) Ale oprócz tego nawet dobrze mi się czytało.

    OdpowiedzUsuń
  2. Główna bohaterka nazywa się Szrebska, nie Szczerbska :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydawało mi sie, ze napisałam Szrebska, może komputer poprawił. Ale Szrebska, Szczerbska, jeden pies.

      Usuń
    2. Skoro tak mówisz... Ja uważam, że napisanie dobrej, sumiennej recenzji wymaga, by sprawdzić tak podstawowe rzeczy jak nazwiska głównych bohaterów czy miejsce akcji, bo potem śmieszne kwiatki wychodzą i taka opinia staje się mniej wiarygodna. Ale... to może tylko ja.

      (tanayah czyta)

      Usuń
    3. Nie przywiązuje szczególnej wagi do imion i nazwisk drugoplanowych bohaterów w trzeciorzędnej literaturze. I nie sadze, by to wpływało na wiarygodność mojej opinii - są w niej ważniejsze rzecz,a nazwisko nie ma wpływu kompletnie na nic. To tak, jakby twierdzić, ze cały tekst należy wrzucić do kosza, bo ktoś zrobił literówkę.

      Usuń
    4. Ohoho! Czyli dopasowujesz poziom swoich recenzji do poziomu, jaki według Ciebie ma literatura, którą opisujesz. Jak uważasz, że książka jest byle jaka, to piszesz notkę byle jak.
      Nie mówię, że to jest najważniejsze, czy zrobi się literówkę albo pomyli imię bohatera, ale jest to coś, na co taka upierdliwa osoba jak ja zawsze zwróci uwagę. O tych rzeczach ważniejszych, czyli dotyczących treści książki się nie wypowiadam, bo będziesz się znowu czuła atakowana przez czytelniczki Mroza, czy coś ;) A ja tam z nikim się bić na zamierzam, ani też nikogo na siłę przekonywać do jego twórczości - doskonale rozumiem, że komuś innemu może się nie podobać i nic mi do tego.

      Usuń
    5. Jeśli uważasz, że moja recenzja jest napisana byle jak... cóż, ja tak nie uważam i tego nie napisałam - to jest nadinterpretacja (generalnie widzę, że mamy w tej dyskusji pewien problem z nadinterpretacjami). Napisałam tylko, że kwestia ta nie jest dla mnie ważna - to czy bohaterka nazywa się Szczerbska, czy Szrebska niczego nie zmienia (co innego, gdyby jakiś wątek był oparty o jej nazwisko) - a to co teraz robimy, to bijemy pianę o rzecz kompletnie nieistotną.

      Usuń
    6. To nie jest nadinterpretacja, to jest moje zdanie.

      Usuń
  3. Nie żebym się czepiała, broń borze tucholski...,ale to dobrze kiedy piszesz tekst, a on wzbudza emocja/ gorące dyskusje, nie uważasz? Kobitka, z którą współpracował Forst to Olga Szrebska - nie Szczerbska - chyba czytałam inną książkę czy coś. Tak samo nie widziałam nigdzie seksisty w książce, ani propagowania nałogu tytoniowego, aczkolwiek notka wnikliwa i ciekawa jestem czy porwiesz się z motyką na słońce i poczytasz coś jeszcze od tego autora, bo widzę świetnie ci idzie wytykanie wszystkiego co złe w jego książkach.

    Tak trzymaj :D !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzmianki o papierosach są prawie na każdej stronie - może nie odbierasz tego jak propagowanie nałogu,ale dla mnie jest to trochę out of date

      Usuń
    2. Tru, wszystko zależy od odbiorcy. Czasami są tacy, którzy za bardzo biorą wszystko do siebie i potem jest płacz, że autor to cham i prostak, a jego postaci są totalnie "out of date". Smutne.

      Usuń
    3. Niektórzy "biorą wszystko do siebie", a inni bezkrytycznie wielbią. Sęk w tym, że im wolno. Żyj i pozwól żyć innym.

      Usuń
    4. Aha, i nigdzie w mojej opinii nie ma zdania, że autor to cham i prostak - odnoszę sie krytycznie do tekstu ksiazki, a nie do osoby, która to napisała. W przeciwieństwie do Ciebie.

      Usuń
    5. No ty akurat bierzesz wszystko do siebie, bo nie napisałam, że to ty tak uważasz czy tak napisałaś. To raczej ty żyj i daj żyć innym. Mogę wypowiedzieć się pod Twoją notką, po to w końcu to piszesz. Jak cię to boli, sugeruję się wyposażyć w leki na uspokojenie, bo wsadzasz mi pod palce rzeczy, których nie pisałam DO CIEBIE, a u ciebie.

      Usuń
    6. Wiesz co, to Ty uprawiasz personalne tu wycieczki, co jest dosyć oczywiste, wiec nie pisz, ze nie pisałaś czego, skoro pisałaś - i to nie jest pierwszy raz, kiedy mi cos tu imputujesz. To nie jest fajne, bo kompletnie mnie nie znasz i nie masz podstaw, by wypowiadać sie na temat tego, jaka jestem. I nie jest to fajne także dlatego, ze należy odnosić sie do tekstu recenzji, a nie do osoby ją piszącej. Jeśli już ktoś cos bierze do siebie to Ty, skoro atakujesz mnie z powodu niepochlebnej recenzji dzieła ulubionego pisarza.

      Usuń
  4. Ja utknęłam i chyba już z "Ekspozycją" nie ruszę. Bardzo dobrze wypunktowałaś rzeczy, które mnie też w tej książce irytowały. Bzdurna, wymyślna, przesadzona - dziękuję bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ufff to nie tylko ja. Wiesz ja też nie zachwycam się tą serią, już wolę Kasację, która idealna nie jest, ale znośniejsza. Grunt to dobry marketing - jak się okazuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Autor czyta, oczywiście, i krytykę zawsze przyjmuje. :) Ale autorka, mam nadzieję, ma na względzie, że każda opinia jest subiektywna, a gusta różne. :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanuję Pana, Panie Remigiuszu, za to, że potrafi Pan przyjąć krytykę - i jeszcze raz podkreślam, że nie było moim zamiarem robienie Panu przykrości powyższym tekstem.

      Usuń
  7. "Ekspozycja" mnie nie porwała, momentami czytałam zainteresowaniem, ale czasem fabuła była tak nieprawdopodobna, że brwi same podnosiły się do gór :P Zaryzykuję jednak i sprawdzę, czy w drugim tomie jest podobnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. A wiesz, ze az mnie zaciekawilas ta seria? Ale czytac jej raczej nie bede:)

    OdpowiedzUsuń
  9. nie wiem, czy dotrwałam nawet do połowy - skończyłam w miejscu, w którym forst praktycznie bez wysiłku ucieka z więzienia i zainspirowana tym tematem rozpoczęłam lekturę Wikipedii i artykułów naukowych o najsurowszych więzieniach świata i o brawurowych ucieczkach zeń :D kolejnym tomom i innym seriom również podziękuję, pozostanę jednak wierna tej o chyłce - ale to dlatego, że czuję ciężką do zdefiniowania sympatię wymieszaną z politowaniem (?) dla postaci oryńskiego. zgadzam się, że fabuła jest trochę durnowata, warstwa językowa średnia (chociaż ostatnio w zaginięciu spotkałam określenie "fleciara" które mnie rozbawiło i na stałe zagościło w moim słowniku, wstyd się przyznawać ;)), ale te książki akurat wychodzą na zakończenie najbardziej newralgicznych i nerwowych okresów w mojej pracy i czytam je dla czystej rozrywki, żeby nie powiedzieć odmóżdżenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmmm powiem tak. Przeczytałam dwie książki autora. Kasacja czeka. Od roku. Dzięki Twojej recenzji wiem,że jej nie przeczytam. Bo również nie znoszę ludzi pokroju Chyłki. I chociaż ten post dotyczy innej książki, to nawiązałam do poprzedniej recenzji, która wzbudziła tyle kontrowersji,a mnie natomiast ucieszyła. Ponieważ tyle pochwał zebrał autor, że zaczęło się jawić dosyć dziwnie... A jednak! Jest ktoś, kto nie pobiegł za tłumem! Brawo.
    Bardzo nie spodobały mi się wycieczki personalne innych blogerek, przepraszam bardzo, Dokładnie i DOBITNIE wyraziłaś swoje zastrzeżenia, a że były odmienne i uraziły fanki? No cóż... I krytykę trzeba akceptować. Przykre jest, że sam autor potrafi przyjąć niepochlebne słowa, a czytelniczki tak się "ciskają", żenujące i śmieszne.
    Fajnie, że tu trafiłam. Super piszesz! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też sobie tak pomyslałam, że autor nie musi się sam bronić, skoro ma tak oddane i wojownicze fanki ;)

      Usuń
  11. Napisałam dlugi komentarz, zmienialam znaki i zamiast nacisnac "opubikuj" dalam wyloguj...o matko swinto1 nie bede pisac od nowa. Coz, zgadzam sie z autorka recenzji w stu procentach. Z autorem sie nie zgazam co do roznych gustow. W tym kato kraju z disco polo i wiesniarami w kozaczkach na insta, nalezy ksztaltowac gusty. Wiem, ze to prawie niemozliwe,ale byc czy miec w koncu? Mialam ladnie napisac, ale nie chce mi sie od nowa, moim zdaniem autor zżyna pisarzy skandynawskich az milo. Ja tutaj widze podobienstwo do Jussi Adler Olsena. Gburowaty komisarz z nalogiem i jakas cizia madra- niemadra. Hm...wole Kuzminskich i Miloszewskiego w tej kategorii. Ok dobranoc probuje uspic synka, ktory ma glupawke przed snem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach...no i tez skusilam sie gorami. Jestem wlasnie w polowie...dalam sie synkowi wyspac popoludniu, aby czytac i teraz mam za swoje. W polowie zaczelam szukac takiego wlasnie komentarza do ksiazki. Kupilam cala serie z frostem i szczerbska ;) i co teraz? Trzeba przebrnac.

      Usuń
  12. W zupełności się zgadzam z recenzją. W tej książce nic się nie trzyma kupy. Pytania i zarzuty można mnożyć. Wydarzenia są kompletnie nieprawdopodobne, przy tej fabule przygody Bonda wyglądają jak filmy dokumentalne. Dziury logiczne, wpadki... podam tylko jeden szczegół; Forst jest opisywany jako człowiek koło czterdziestki. Akcja niby dzieje się współcześnie (2015) A w książce pada stwierdzenie, że w PRLu posługiwał się pistoletem Makarow. Przecież w 1989 miałby 16 lat...
    Motyw religijny strasznie naciągany, niuanse, które zainteresować by mogły co najwyżej studentów religioznastwa opisane są jako rzeczy które mogłyny wstrząsnąć porządkiem świata... Intrygujący początek, kilka fajnych pomysłów, a potem przemokłe kapiszony...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później