Nie podobało mi się to, co czytam. Trzęsła mną złość na bohaterów za ich totalny brak tolerancji i empatii. Za osądzanie w mgnieniu oka, bez wysłuchania czyjejś wersji wydarzeń. Za nieumiejętność wybaczania. Za hodowanie w sobie nienawiści i zatruwanie siebie pragnieniem zemsty. Grzebanie w przeszłości, rozdrapywanie już zagojonych ran. Za mizoginizm - obwinianie o wszystko jednej tylko osoby, kobiety, za robienie z niej dziwki i złej matki za to, że śmiała myśleć także o swoich potrzebach, a nie tylko potrzebach dziecka. Szlag mnie trafiał przy czytaniu i miałam ochotę spuścić bombę na to całe towarzystwo. Chciałam żeby dostali za swoje, za to swoje zadufanie i mściwość, brak wrażliwości i nieczułość. 

Sprostowanie: podobało mi się. Podobało mi się to, jak autorka umiała wzbudzić we mnie te wszystkie uczucia - to chyba oznaka, że powieść jest dobra. Podobała mi się konstrukcja powieści, umiejętne dawkowanie informacji tak, by czytelnik nie mógł się zbyt wcześnie domyślić co zaszło. Bohaterka znajduje w swoim domu książkę, pochodzącą z niewiadomego źródła. To nie jej książka, ani jej męża. Kiedy zaczyna ją czytać orientuje się z przerażeniem, że książka opowiada o niej samej, o tym, co jej się przydarzyło 20 lat temu. Ale co naprawdę wtedy zaszło? Można domniemywać, że prawda jest inna, niż to, co przedstawiono w podrzuconej książce. Podejrzewałam to ponieważ niewiadomym było dla mnie to, skąd autor feralnej książki powziął informacje, które powinna znać tylko Catherine. Podsumowując: Sprostowanie to udany thriller psychologiczny - taki prawdziwy thriller psychologiczny, a nie udawany, nie powieść tylko nazwana thrillerem, z czym spotykałam się ostatnimi czasy naprawdę często. Powiada się, że kijem i kamieniami możesz zabić, ale słowem nie - powieść Renee Knight pokazuje, że jednak tak, że słowa - oszczerstwa, plotki, czarny PR - mogą spowodować wiele złego, a nawet doprowadzić do nieszczęścia. Nie każdy przecież ma tak grubą skórę, by nie przejmować się tym, co mówią o nim inni, a poza tym wrogie słowa mogą mieć wpływ także na stosunek otoczenia do danej osoby. Sprostowanie utwierdziło mnie też w moim przekonaniu dotyczącym szukania zemsty - powieść ukazuje jak niszczące jest to również dla samego mściciela, jak zatruwa to jego umysł, a wreszcie, jak niebezpieczne to jest, gdyż zemsta może rykoszetem obrócić się przeciwko samemu mścicielowi. Wreszcie zwróciłam uwagę na to, że wszyscy mężczyźni w powieści Knight są właściwie postaciami negatywnymi. Nie wiem, czy autorka miała taki zamiar, czy tak wyszło, ale zarówno mąż bohaterki, jak jej syn, nie wspominając oczywiście o jej prześladowcy - zrobili na mnie fatalne wrażenie. Jak to możliwe, że mąż Catherine przeżył z nią tyle lat, lecz w mgnieniu oka uwierzył w to, co usłyszał od zupełnie obcej osoby - i zamiast bronić swojej połowicy (a przynajmniej jej wysłuchać) stanął przeciwko niej? Pozwolił sobą manipulować tak, jak chciał tego człowiek stojący za tą całą intrygą. I dlaczego tak ważne stało się dla niego coś, co zdarzyło się lata temu i nie ma żadnego wpływu na obecne życie? Dla mnie stanowiło to pokazanie typowo męskiego, atawistycznego egoizmu, takiego, który ciągle osądza kobietę, ustawiając ją w dwóch antagonistycznych rolach: albo dziwka albo święta, i woli zobaczyć partnerkę krzywdzoną, niż okazującą nieposłuszeństwo, czy nie dotrzymującą mu wierności. Odmawia się też Catherine samorealizacji, odczuwania własnych pragnień (zwłaszcza oczywiście seksualnych), a jej umiejętności komunikowania się z innymi i osiągania własnych celów są interpretowane na niekorzyść kobiety - jako manipulacja. Gdybym miała takiego męża, jak Catherine, poważnie zastanowiłabym się, czy nadal chcę być z nim być. Również Nicky, syn Catherine jest postacią wyjątkowo antypatyczną z tym swoim brakiem szacunku do rodziców, zwłaszcza do matki, która przecież troszczyła się o niego najlepiej jak umiała. 

Być może liczyłam tu na więcej twistów akcji, ale uważam, że pod względem psychologicznym powieść się broni, także pod względem literackim jest nieźle. Ktoś na LC ocenił tę powieść na 1 gwiazdkę, stwierdzając, że jest to "produkt książkopodobny" - nie rozumiem skąd taka zła ocena, miałam już do czynienia z kiepskimi książkami, i to takimi, które zdobywały maksymalne oceny od czytelników, więc uważam, że taka ocena Sprostowania jest dla tej powieści krzywdząca. Dokładnie tak, jak kalumnie opowiadane o Catherine Ravenscroft.

Metryczka:
Gatunek: thriller psychologiczny  
Główny bohater: Catherine Ravenscroft
Miejsce akcji: Wielka Brytania
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 344
Moja ocena: 5/6

Renee Knight, Sprostowanie, Wyd. Sonia Draga, 2015 

Książka bierze udział w wyzwaniu Grunt to okładka

Komentarze

  1. Książka, która wzbudza takie emocje u czytelnika musi być naprawdę dobra:) Dawno już nie czytałam nic, co sprawiałoby, że nóż mi się otwiera w kieszenie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się zawsze zastanawiam, czy te emocje są celowo wzbudzane :) No, może nie zawsze, ale czasem jestem rozdarta, może nawet bardziej gdy w grę wchodzą inne emocje i inne gatunki. Szczególnie ciężko czyta mi się z tego względu literaturę podróżniczą, gdzie czasem nie wiem czy autor wyśmiewa, czy wpisuje się w pewien dyskurs..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że celowo - dobra literatura winna wzbudzać emocje, choć akurat literatura podróżnicza specjalnie mi się z emocjami nie kojarzy

      Usuń
    2. Nie kwestionuję celowości w tej akurat książce, ale czasem zdarza mi się naprawdę nie wiedzieć. :) A przyszła mi do głowy lit. podróżnicza, dlatego, że w niej autorzy często zawierają własne, niezawoalowane poglądy, czasem przy okazji usiłują pokazywać "przemiany" i kto wie co jeszcze. A najgorzej kiedy zamiast opinii zamieszczają "fakty". Generalnie u mnie wzbudza to emocje i zawsze jestem (bardziej)czujna kiedy czytam książki z tego gatunku.

      Usuń
  3. Skoro książka wywołuje tyle emocji, nie pozostaje mi nic innego, jak się za nią zabrać. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie też zdziwiło to określenie "produkt książkopodobny". Dla mnie takim tworem jest coś, co pisane jest bez ładu, składu, logiki, stylu, z błędami ortograficznymi, gramatycznymi i czort wie jeszcze z czym.

    Przyznaję, że zadrżało mi serce, jak zaczęłam czytać Twoją recenzję, bo myślałam, że książka Ci się nie podobała. Cieszę się, że jest inaczej. Na mnie zrobiła dużo wrażenia, a emocje okazały się ogromne. Długo później męczyłam męża moimi przemyśleniami. ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później