O dwóch krańcach kontinuum czasowego

Czy jeśli zostało się porzuconym bez słowa wyjaśnienia po wielu latach związku można to wybaczyć drugiej osobie? Jak w ogóle się z tym uporać? Czy po latach, gdybyśmy się znowu spotkali z tą osobą, na wierzch wypłynęłyby wszystkie resentymenty, czy puścilibyśmy sprawę w niepamięć? Bardzo ciekawy temat z mojego punktu widzenia. Wszystko zależy chyba od tego, jak potoczyło się życie, czy osoba skrzywdzona, porzucona zdołała je sobie poukładać, związać się z kimś innym. Niemniej jednak takie niezamknięte, niewyjaśnione sprawy są najgorszym, co może być. Uwierają całymi latami jak cierń. Nauczycielka jest powieścią dotykającą właśnie tej kwestii. Matylda porzucona przez Xaviera, po kilkunastu latach ma okazję spotkać go ponownie na gruncie zawodowym. On jest pisarzem, ona nauczycielką, zapraszającą literatów do swojej szkoły na warsztaty pisarskie. Czy po latach bohaterka powróci do tego, co ich łączyło, czy też będzie potrafiła zostawić przeszłość w spokoju? Czy Matyldę i Xaviera ciągle coś łączy? Nie chcę zdradzać tego, jak zachowuje się Matylda, jednak wkrótce okazuje się, że w powieści nie chodzi tylko o zawód miłosny, ale pojawiają się również inne wątki. W grę wchodzi także kwestia złamania umowy biznesowej, sławy, niepoukładanych spraw rodzinnych, pojawia się nawet sprawa kryminalna. Im dalej w las, tym Nauczycielka staje się bardziej pokręcona, na jaw wychodzą kolejne sprawy i kolejne motywy, odpadają one z bohaterów, jak kolejne warstwy łupin z cebuli. Tym bardziej, że zarówno Matylda, jak i Xawier (pisarz przecież) mają wybujałą wyobraźnię (co kiedyś ich łączyło), lubią snuć historie, więc trudno powiedzieć gdzie leży granica między prawdą, a konfabulacją. Mimo niewielkiej objętości motywacje i charaktery bohaterów zostały dosyć dobrze przedstawione, choć moim zdaniem zostały one nazbyt uproszczone, co pewnie bierze się właśnie ze zwięzłej formy powieści. Powieść jest dosyć filmowa: krótka, złożona głównie z zapisów mejli i rozmów bohaterów, bez zbędnych dywagacji, czy dygresji, tak że sama fabuła byłaby doskonała na film.  Gdyby autorka pokusiła się o jej rozbudowanie mogło wyjść jeszcze ciekawiej. Ale i tak książka jest lepsza niż np. zbliżone tematycznie W cieniu.

Metryczka:
Gatunek: powieść obyczajowa
Główny bohater: Matylda i Xavier
Miejsce akcji: Austria
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 256
Moja ocena: 4,5/6

Judith W. Taschler, Nauczycielka, Wyd. W.A.B., 2015 

Książka bierze udział w wyzwaniu Grunt to okładka 


O ile Nauczycielka dotyczyła głównie rozprawiania się z przeszłością, bohaterowie Sekretu O'Brienów żyją przede wszystkim przyszłością.  U bostońskiego policjanta, Joe O'Briena zostaje zdiagnozowana pląsawica Huntingtona. To dosyć okrutna choroba, przejawiająca się stopniową utratą kontroli nad własną motoryką, prowadząca do śmierci. Nie lubię czytać tego typu książek, bo się ich boję. Stawiają one chyba każdego czytelnika w sytuacji przymusowej hipochondrii: człowiek zaczyna doszukiwać się u siebie objawów różnych chorób, o których przedtem nie miał nawet pojęcia, że takie istnieją. Przypadkowe potknięcie, chwilowy skurcz, upuszczenie czegoś, jakieś lekkie bóle, luki w pamięci - czy to aby nie świadczy o czymś więcej?? I człowiek uświadamia sobie, że tego cholerstwa, na które można zapaść i zejść jest od groma... cud, że jeszcze żyjemy. Na szczęście pląsawica Huntingtona jest chorobą dziedziczną i dosyć rzadką, zatem jeśli moi rodzice na nią nie chorowali, raczej nie muszę się nią przejmować. W przeciwieństwie do bohaterów książki, których cała rodzina wydaje się nią naznaczona. Autorka nie stawia sobie za cel opowiedzenie o cierpieniach Joe O'Briena, ale raczej pokazanie psychologicznych konsekwencji zmagania się z taką chorobą. Widzimy jak bohater funkcjonował na wiele lat przed diagnozą i jak owa diagnoza kładzie się cieniem na całą rodzinę: dzieci O'Brienów zdają sobie sprawę, że same mogą mieć ową felerną mutację genową, a co za tym idzie, zachorować. Różnie sobie z tym radzą: jedni wolą żyć w niewiedzy, drudzy czym prędzej robią sobie test. Co jest lepsze: najgorsza pewność, czy strach, ale połączony z nadzieją? Tak, czy siak wszyscy się martwią. Pozytywny wynik testu traktują jak wyrok, choć nie mają jeszcze żadnych objawów chorobowych. Jedna z córek Joe'go uzależnia od tego całe swoje dalsze życie, gotowa w zasadzie do zrezygnowania z niego. A przecież nie znamy swojej przyszłości. Bohaterowie myślą o tym, co ma nastąpić za kilkanaście lat, nie zastanawiając się nad tym, ile rzeczy może się zdarzyć do tego czasu. Że teoretycznie rzecz biorąc mogą zachorować na coś innego, zginąć w wypadku samochodowym, albo że na HD zostanie w międzyczasie wynalezione lekarstwo. Joe oczywiście czuje się temu wszystkiemu winny, choć przecież nic na to nie mógł poradzić - on też jest tylko ofiarą natury. Co więcej zmienia się ogląd Joe'go na swoją przeszłość: do tej pory był przekonany, że jego matka zapiła się na śmierć i gardził nią za to. Teraz zdaje sobie sprawę, jak czuła się kobieta, której choroby nikt nie rozumiał i której najbliżsi ją opuścili. On przynajmniej jest w tej komfortowej sytuacji, że jego rodzina go wspiera. Bardzo wiele miejsca w powieści poświęcone jest właśnie uczuciom takim jak poczucie winy, bezsilność, złość na okrutny los, ale także nadzieja, miłość, wsparcie otrzymywane od najbliższych, pomagające przetrwać ciężkie chwile.

Nie jest ta książka tak zapadająca w psychikę, jak Motyl, czy Moja lewa strona - być może dlatego, że z bohaterem nie każdy może się utożsamić (mając to poczucie, że "na szczęście mnie to nie dotyczy"); może też autorka powtarza się, wielokrotnie podając nam te same informacje, czy opisując reakcje lub myśli bohaterów, ale być może jest to odzwierciedlenie ich obsesji na punkcie choroby. Genova ponownie po mistrzowsku oddaje meandry ludzkiej psychiki poddanej tej szczególnej próbie, jaką jest nieuleczalna choroba.

Metryczka:
Gatunek: powieść obyczajowa
Główny bohater: Joe O'Brien
Miejsce akcji: Boston, Stany Zjednoczone
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 448
Moja ocena: 4,5/6

Lisa Genova, Sekret O'Brienów, Wyd. Filia, 2015 

Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam opasłe tomiska

Komentarze

  1. Mnie sie "Nauczycielka" bardzo podobala, choc mam do niej jedno zastrzezenie- wydala mi sie efekciarska. Choc trzeba przyznac, ze trzyma momentami w napieciu. Natomiast co do powiesci Genovy, to widze, ze kontynuuje wedlug tego samego schematu, co "Motyl". Nawet historia z matka bohatera jest analogiczna do przypadku Alice i jej ojca alkoholika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Motyla nie czytałam, ale w stosunku do "Lewej strony życia" nie dopatrzyłam się zbyt wielu podobieństw.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później