"Szanowny Panie, jestem córką nigeryjskiego dyplomaty i liczę na pańską pomoc..." - być może otrzymaliście kiedyś mejl tej treści.  Jego nadawca podaje się z reguły za wysoko postawioną i prześladowaną nigeryjską personę, dziedzica jakiejś fortuny, poszukującą "życzliwej osoby", na której konto mogłyby być przelane miliony z Afryki. Jestem pewna, że sama kiedyś też coś takiego dostałam. Zawsze byłam ciekawa na czym polega ów przekręt i kto się na to nabiera. Will Ferguson dokładnie opisuje jak to wygląda i do czego prowadzi. W jego powieści ofiarą afrykańskich naciągaczy staje się kanadyjski emeryt, a cała sprawa kończy się śmiercią mężczyzny: kochanego męża, ojca i dziadka. Okazuje się, że konto Henry'ego Curtisa nie tylko jest puste, ale i został na nim zaciągnięty ogromny dług pod zastaw domu. Kanadyjska policja rzecz jasna jest bezradna, pieniądze nie do odzyskania, bo gdzie tam ich szukać na Czarnym Lądzie. Okazuje się, że tego typu przekrętami stoi cała Nigeria, jest to wręcz ich narodowa specjalność, "gałąź gospodarki". Mejle tego typu zalewają internet, na chybił trafił, a ludzi trudniących się tym procederem jest w Nigerii na pęczki. Oficjalnie władze uważają, że psuje to wizerunek Nigerii... Natomiast 419 to numer w nigeryjskim kodeksie karnym, oznaczający finansowe oszustwa, ale nazwa ta już się tak upowszechniła, że jest używana na nazwanie każdego oszustwa, przekrętu, kłamstwa. 

419 to jednak książka przede wszystkim o Nigerii. O ludziach zamieszkujących odległe wioski, gdzieś w delcie Nigru, niszczone przez wydobycie ropy i gazu. O eksploatacji tych ziem przez białych ludzi - kiedyś kolonizatorów, teraz kraje Pierwszego Świata. Wycinanych lasach, rzekach zanieczyszczonych wydobyciem "czarnego złota", zatrutych rybach. O tym, jak Nigeryjczycy uważają, że dokonywane przez nich oszustwa są w zasadzie odebraniem tego, co zostało im ukradzione przez białych: Jeśli my, Nigeryjczycy, staliśmy się dobrymi złodziejami, nauczyliśmy się tego od Brytyjczyków. My łupimy konta bankowe, oni złupili cały kontynent. O starych wierzeniach, życiu w zgodzie z naturą wypieranym przez nowoczesność, wdzierającą się na siłę do dżungli. Przypomina mi się, jak pisał o tym Tomek Michniewicz w Swojej drodze, opisując Afrykańczyków biegających na bosaka i mieszkających w lepiankach, ale posiadających telewizję satelitarną i telefony komórkowe. O tym przeskoku pomiędzy biedą, życiu jak w pradawnych czasach, a zachodnią cywilizacją, która przyszła do Afryki i ją zalewa. Przecież Afrykańczycy niczego z tej nowoczesnej cywilizacji nie wypracowali sami - oni tylko z niej czerpią - i chcieliby mieć wszystko zaraz, jak małe dziecko, nie myśląc o tym, że w krajach Zachodu wprowadzanie tych zmian było powolne i stopniowe. Michniewicz pisze też sporo o różnicach w mentalności człowieka białego i czarnego, będących przyczyną tego, że my staramy się cały czas coś budować, rozwijać, a w Afryce nic się nie dzieje, co najwyżej rozrasta się przestępczość: byle wszystko przyszło łatwo i szybko. Tę mentalność odzwierciedlają też nigeryjscy oszuści zalewający świat spamem 419. 

Można powiedzieć, że 419 to coś więcej, niż kryminał, bo tak jest. Że cała ta sprawa przekrętu, którego ofiarą padł biedny Henry Curtis jest tylko pretekstem, by pokazać sytuację w Afryce. Niesamowitą biedę, walkę o przetrwanie, kwitnącą przestępczość. Sprawy, o których my - biali, żyjący sobie w Europie względnie wygodnie - nie mamy bladego pojęcia. Pojawia się bowiem w powieści nie tylko wątek oszusta, który był odpowiedzialny za to, co stało się w dalekiej Kanadzie, ale i czarnego chłopaka z delty Nigru oraz wydobycia tamże ropy, a także pojawia się afrykańska dziewczyna wędrująca przez Nigerię. Problem polega na tym, że przez zdecydowaną większość książki te wątki nie splatają się nijak z wątkiem kanadyjskim. Takie książki, gdzie występuje kilka wątków, o których nie wiadomo jak wiążą się jedne z drugimi, i gdzie zbyt długo czeka się na te przecięcie się dróg bohaterów - ciężko się czyta. Czytelnik koncentruje się bowiem na jednym z nich (w moich przypadku na wątku kanadyjskim), a pozostałe uważa za zbędne. Tak też było w przypadku powieści Fergusona. Nic na to nie poradzę, ale to, co działo się w Nigerii średnio mnie interesowało. Nudziły mnie te opowieści, zwłaszcza o dziewczynie, o której - do samego końca książki niewiele wiadomo - kim jest, skąd się wzięła, dokąd idzie, przed kim ucieka i dlaczego? Historie te pełniły rolę świetnego usypiacza - czytałam tę powieść wieczorem i oczy mi się nad nią zamykały. Nie polepsza sprawy fakt, że wszyscy bohaterowie są mało ciekawi i raczej antypatyczni, nawet Laura - córka Curtisa, chcąca za wszelką cenę dotrzeć do internetowego oszusta. Kanadyjska bohaterka wypada średnio, bo czytelnik zamiast trzymać za nią kciuki, zastanawia się, czy to, co dziewczyna robi jest dobre, skoro prowadzi to do nieszczęścia kolejne osoby. Zemsta ma zawsze gorzki smak. 

Jeśli chcecie znać moje zdanie, to Will Ferguson zmarnował potencjał na dobry thriller. Wygląda to tak, jakby autor wpadł na pomysł, że opisze nigeryjski przekręt (i to było dobre), ale bardzo szybko doszedł do rozwiązania zagadki śmierci Henry'ego Curtisa i nie wiedząc, co zrobić z tym fantem przeniósł akcję do Afryki - i tu się pogubił kreując jakieś małe ciekawe postacie i wydarzenia, z których nic nie wynika. Cały afrykański wątek wydawałby się zapchajdziurą, gdyby nie fakt, że składa się on niestety na większą część powieści. Po czym okazuje się, że te postacie o których tyle się naczytaliśmy, z punktu widzenia tytułowego szwindlu są w zasadzie epizodyczne. To mnie rozczarowało. Zakończenie też jest nijakie, choć pewnie oddaje mentalność Afrykańczyków. Może książka wypadłaby lepiej, gdyby standardowo nie opisywano ją jako powieść sensacyjną (lecz raczej jako obyczajową z sensacyjnym twistem) - problem w tym, że autor chyba sam chciał napisać sensację, tylko mu nie wyszło.

Metryczka:
Gatunek: sensacja
Główny bohater: wypadałoby, że Nigeryjczyk Nnamdi
Miejsce akcji: Kanada/Nigeria
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 419
Moja ocena: 3/6

Will Ferguson, 419. Wielki przekręt, Wyd. Muza, 2014

Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam opasłe tomiska oraz Grunt to okładka 

Komentarze

  1. Przeczytałam jakiś czas temu i w sumie też mnie nie porwała ta książka...

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda;p Planowałam ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później