Jak właściwie Szacki znalazł się w Sandomierzu? Podejrzewam, że głównie za sprawą tego, że Zygmunt Miłoszewski zwietrzył świetny temat do napisania kolejnej części swoich kryminałów, a nie przez to, że akurat prokuratorowi zachciało się zmienić miejsce zamieszkania. Oto bowiem Sandomierz, prowincjonalne miasto, gdzie zbrodnie tropione są głównie w telewizji przez ojca Mateusza. W realu nic się nie dzieje, od czasu do czasu ktoś kogoś okradnie albo pobije. Prokurator ma tu luz, ale Szackiemu nie do końca to odpowiada. Tęskni za stolicą. Do momentu, gdy zostaje znalezione ciało zamordowanej Elżbiety Budnik, wzorowej i przez wszystkich szanowanej mieszkanki Sandomierza. Ślady wskazują na zbrodnię o podłożu religijnym - zabójstwo rytualne. Kielecczyzna, a zwłaszcza Sandomierz to niejako serce polskiego antysemityzmu; tu miały miejsce procesy Żydów o mordy rytualne, a także słynne powojenne  pogromy, tu w kościele wisi obraz Karola de Prevot pokazujący mityczne zbrodnie żydowskie na dzieciach. Po latach okazuje się, jak niewiele trzeba, by wskrzesić upiory, stare podania i legendy, jako, że w nich "zawsze jest ziarno prawdy". A zatem, czy możliwe, by Żydzi faktycznie mordowali Polaków dla krwi na macę? I czy możliwe, by działo się to w XXI wieku?

Przyznam, że z początku powieść mnie nie porwała, co było spowodowane głównie tym, że Szacki stracił na mojej sympatii. W Uwikłaniu, kiedy prokurator zastanawiał się nad romansem i stagnacją swojego małżeństwa, myślałam sobie - ok, to jest normalne, nikt nie jest święty. Ale w Ziarnie prawdy Szacki okazuje się seksistą, żałosnym facecikiem, rzucającym piękną i mądrą dziewczynę bo mu się wydaje, że jest od niej lepszy. Kłuje w oczy jego cynizm, wyłazi też z niego co chwilę snobizm: Szacki traktuje Sandomierz jako prowincjonalną dziurę, której mieszkańcy są zapewne nudziarzami i prostaczkami. A on przecież jest ze stolicy... Przez duże S. W Okularniku Bonda naigrawa się trochę, każąc jednej z bohaterek zaczytywać się kryminałami, w tym trylogią o Szackim i wyobrażać sobie prokuratora z twarzą Zygmunta Miłoszewskiego ;) Ta analogia jest dosyć adekwatna, aczkolwiek Szacki z Ziarna prawdy bardziej przypomina wymiętego, wymęczonego Więckiewicza, a ja się zastanawiałam, co też te kobiety w nim widzą...
Zegar na ratuszowej wieży obwieścił czterokrotnym uderzeniem pełną godzinę, potem wybił jedenastą nie rezygnując z żadnego dźwięku, o tej porze taka dokładność wydawała się zbędnym okrucieństwem. Inna rzecz, że w Sandomierzu poza dziećmi i policjantami przed domem Jerzego Szyllera mało kto spał. Wszyscy gadali. Zazwyczaj w kuchniach, tam gada się najlepiej, ale też w sypialniach, na kanapach, przed ściszonymi telewizorami. Gadali tylko o jednym. O znajomych zwłokach, o znajomych podejrzanych, o znajomych-którzy-na-pewno-tego-nie-zrobili, o motywach i brakach motywów, o tajemnicach, plotkach, nieprawdopodobnych wytłumaczeniach, spiskach, mafiach, policjantach, prokuratorach i jeszcze raz o zwłokach. Ale też o starych zabobonach, o wiecznie żywych legendach, mitach przekazywanych z pokolenia na pokolenie, dawnych sąsiadach i w końcu - o ziarnie prawdy. 
Gdzieś w połowie jednak coś się zmieniło. Miłoszewski z typową dla siebie błyskotliwością kreśli tło społeczno-obyczajowe. Obraz Sandomierza, w którym pod powierzchnią pozornie spokojnego miasta, tli się cały czas ów legendarny antysemityzm oraz sprawy sprzed lat. Jest taka genialna scena dialogowa, w której rozmawia ze sobą małżeństwo i on zastanawia się, czy może rzeczywiście jest to "ziarno prawdy" w tych wszystkich opowieściach o krwi i macy, a jego małżonka naśmiewa się z niego, że wykształcony i stary, a taki głupi... No klimat Sandomierza z tą średniowieczną panoramą, kościołami, niezwykłymi obrazami, labiryntem lochów pod rynkiem - jest genialny. Miłoszewski dotyka przy tym dosyć jątrzącej się - jak się okazuje - ciągle rany, jaką jest pamięć o tym, co wydarzyło się z Żydami nie tylko w trakcie wojny i nie tylko przez Niemców, ale i potem, kiedy nieliczne żydowskie niedobitki wracały do swoich domów. I okazywało się, że nie mają już w nich czego szukać, bo są zamieszkane przez innych, a ci są gotowi nawet zabić, byle tylko ochronić swój stan posiadania... Temat dla mnie abstrakcyjny, ale niezmiernie trudny, o którym do dziś się nie mówi - i przyznaję, że sama nie zdawałam sobie sprawy z tych zdarzeń. Pojawia się też temat zabójstwa z nienawiści, czyli słynnej sprawy "weselników". Połączone w jedno motywami Starego Testamentu, Kabały, hebrajskiego alfabetu, robi to piorunujące wrażenie.

Trudno mi nawet nazwać to coś, co jest w stylu Miłoszewskiego, a co sprawia, że jego powieści tak dobrze się czyta -  to właśnie błyskotliwość, lekkości, kunszt z jakim pisarz łączy różne wątki, obyczajowe z kryminalnymi, historyczne ze współczesnymi, w taki sposób, że książka nie jest ani przeładowana (jak u Bondy), a zarazem niczego w niej nie brakuje. Zmysł obserwacji, dzięki któremu Miłoszewski zwraca uwagę na zjawiska, czy smaczki, z którymi mamy na co dzień do czynienia, ale się nad nimi nie zastanawiamy. Wzajemny stosunek Polaków do siebie, umiłowanie popkultury, drapieżność mediów, hipokryzja i obojętność... A to wszystko okraszone ciętym humorem, dzięki czemu w najbardziej nieoczekiwanych momentach potrafię przy czytaniu jego powieści wybuchnąć śmiechem. W każdym razie tendencja jest zwyżkowa - do tej pory Ziarno prawdy z wszystkich trzech powieści Miłoszewskiego, które czytałam, podobało mi się najbardziej.

Metryczka:
Gatunek: kryminał
Główny bohater: Teodor Szacki
Miejsce akcji: Sandomierz
Czas akcji: współcześnie 
Ilość stron: 425
Moja ocena: 6/6

Zygmunt Miłoszewski, Ziarno prawdy, Wyd. GW Foksal, 2015

Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam opasłe tomiska oraz Grunt to okładka 

Komentarze

  1. Nooo zrehabilitowałaś się, bo na początku miałam wsiadać na miotłę i lecieć do Ciebie. Ja Szackiego bardzo lubię, a tutaj mój Sandomierz :) ach!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Też zwróciłam uwagę na te sceny rozmów "zwyczajnych sandomierzan", bo one są zrobione świetnie i szkoda mi było, że później zniknęły. Gdyby było ich więcej, "Ziarno..." zyskałoby, bo naprawdę celnie pokazują paranoje społeczne.

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest swietna powiesc obyczajowa przede wszystkim. Ta katolicka hipokryzja malomiasteczkowa, seks pozamalzenski i spowiedz, nienawisc do "obcych"... Tylko ze tak jest wszędzie, ale jedynie w Pl się nad tym zastanawiamy i w piersi bijemy. Kiedy my wreszcie się wyluzujemy?

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi się chyba najbardziej podobała rozmowa z babcią-starowinką, któa przyjaźniła się z Żydówką przed wojną. Ale mamy podobną opinię co do Szackiego i jego jego relacji damsko-męskich.

    OdpowiedzUsuń
  5. No, Szacki to momentami naprawdę seksistowski buc i ogólnie ma spore problemy z relacjami międzyludzkimi. Ale te garnitury... ;) Mi się też "Ziarno prawdy" podobało najbardziej, ciekawa jestem Twoich wrażeń z "Gniewu". Komentarz mocno spóźniony, ale jestem przez większość sierpnia mocno poza zasięgiem ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później