Dawno, dawno temu, w czasach, których nie pamiętają najstarsi górale, był sobie taki serial Shogun. Główną rolę grał w nim Richard Chamberlain; szalały za nim wszystkie kobiety. Musiało to być bardzo dawno, bo nawet ja byłam wtedy dzieckiem, ale możecie wyobrazić sobie skalę zjawiska, skoro zapamiętałam tytuł do dziś i po tylu latach sięgnęłam po jego powieściowy pierwowzór. Jeśli wam ten tytuł nic nie mówi, to z pewnością kojarzycie Ostatniego samuraja z Tomem Cruisem. Fabuła Shoguna i Ostatniego samuraja w gruncie rzeczy jest bardzo do siebie zbliżona, choć akcja Shoguna rozgrywa się 260 lat przed wydarzeniami opisanymi w Ostatnim samuraju. Głównym  bohaterem jest holendersko-angielski żeglarz, na wpół pirat, pilot statku, John Blackthorne. Wyrusza on w świat z zamiarem eksploracji nowych tras oraz zdobycia jakichś zysków dla siebie i dla korony brytyjskiej. Na morzach rywalizują ówczas ze sobą Hiszpania, Portugalia, Holandia oraz Anglia. Po dwóch latach żeglugi, utracie czterech z pięciu statków należących do wyprawy i śmierci prawie wszystkich marynarzy, ekspedycja dociera wreszcie do dalekiej Japonii. Tu następuje oczywiście szok kulturowy: w Japonii wszystko jest inne, niezrozumiałe dla Anglika. Tubylcy z kolei traktują go jak wyjątkowe dziwadło, gdyż jako jasnowłosy i niebieskooki mężczyzna, znacznie odróżnia się on nie tylko od nich, ale europejskich misjonarzy przybywających do tej pory do Japonii.  Kraj ten opanowany jest przez Portugalczyków, którzy dotarli do owego kraju pierwsi i zaczęli nawracać Japończyków na chrześcijaństwo. Są to czasy jeszcze sprzed zamknięcia się Japonii na zewnętrzny świat. Każda z nacji - zarówno biali, jak i Japończycy - przekonana o swojej wyższości - traktuje siebie nawzajem jak ludy niecywilizowane, barbarzyńskie. Dla Blackthorne Portugalczycy są wrogami, gdyż Anglia toczy z Portugalią wojnę, a w dodatku Portugalczycy wyznają katolicyzm, gdy Blackthorne jest protestantem (niezbyt gorliwym). Losy głównego bohatera w Nipponie są początkowo bardzo zmienne: raz opiekują się nim, za chwilę trafia do więzienia, będąc bliski śmierci. Jednak mężczyzna, w miarę, jak poznaje japońskie obyczaje, stopniowo wtapia się w tamtejszą kulturę. Dzięki swojej inteligencji, umiejętności przystosowania się, no i łutowi szczęścia szybko zdobywa przyjaciół i sojuszników. Udaje mu się pozyskać zaufanie jednej z najważniejszych osób w państwie, pana Toranagi. Proponuje mu między innymi szkolenie ludzi do używania broni palnej oraz pomoc w utworzeniu floty wojennej, jakiej Japonia nie posiada. Japończycy doceniają niezwykłe umiejętności i spryt angielskiego gościa i postanawiają wykorzystać go do swoich celów. Staje się on w ten sposób elementem rozgrywki między wysoko postawionymi panami - samurajami.

Z powyższego opisu wydawać by się mogło, że Shogun jest typową przygodówką (i tak najczęściej jest klasyfikowany), w dodatku dosyć "męską": pełno tu opisów potyczek, broni, a także fragmentów żeglarskich. Nic dziwnego, w końcu tamten świat to był męski świat, kobiety ani w Europie, ani w Japonii nie miały zbyt wiele do powiedzenia, ich rola sprowadzała się do obsługiwania i zadowalania mężczyzny. W Shogunie trup ściele się gęsto, fabuła obfituje w zwroty akcji, jednak zdecydowanie najwięcej miejsca zajmują w tej powieści polityczne intrygi snute przez jej bohaterów - zarówno Japończyków, jak Portugalczyków. A są to intrygi iście makiaweliczne. Wszyscy tu usiłują ugrać coś dla siebie. Ponieważ akcja obejmuje najwyższe sfery, więc i gra idzie o najwyższą stawkę. W Japonii panuje w owej chwili krucha równowaga sił pomiędzy panami pragnącymi zdobyć władzę, czyli opuszczony tron shoguna. Mimo, iż formalnie na tronie Japonii zasiada cesarz, to nie ma on nic do powiedzenia, jest tylko marionetką - w Kraju Wschodzącego Słońca tak naprawdę rządzą samurajowie. Toranaga walczy o władzę, jednocześnie udając, iż tytuł shoguna wcale go nie interesuje. Poddani mu samurajowie grają na dwa fronty, starając się zaspokoić Toranagę, a jednocześnie zastanawiając się, jak by tu go wygryźć, albo co zrobić, kiedy szala zwycięstwa przechyli się na stronę jego wroga. Misjonarze kombinują, jak by tu zwiększyć swoje wpływy, nie podpadając jednocześnie drażliwym Japończykom. Portugalczycy zastanawiają się, jak zapobiec przybywaniu do Japonii duchownych innych nacji, głównie Hiszpanów. Blackthorne rzecz jasna ma również swoje interesy do załatwienia, do których zalicza się złupienie legendarnej Czarnej Karaweli, przypływającej co roku do Nipponu.

Richard Chamberlain jako John Blackthorne
Japonia za czasów shogunatu jawi się jako kraj, w którym nikt nie może czuć się bezpiecznie, kraj, w którym nie można nikomu ufać. Każdy knuje przeciwko każdemu, lecz nie jawnie rzecz jasna, ale w atmosferze uprzedzającej grzeczności i uprzejmości. Wszyscy się sobie kłaniają, a po cichu rozmyślają, jak by tu zniszczyć przeciwnika, albo przynajmniej osiągnąć własny cel. Trzeba być cały czas czujnym. Zdrada wisi w powietrzu. Brat może zwrócić się przeciwko bratu, żona przeciwko mężowi, syn przeciwko ojcu. Mawia się, że Japończyk ma trzy twarze: jedną "oficjalną", dla osób z zewnątrz, drugą dla rodziny i bliskich, a trzecią - dla samego siebie. Życiem Japończyków rządzą sformalizowane rytuały, a społeczeństwo jest bardzo hierarchiczne, podzielone na kasty, które nie mają prawa się ze sobą mieszać. Taki podział w początkach XVII jest zresztą stosunkowo niedawny, ale przyjmie się na dobre. Najwyższą z kast są samurajowie, i wśród nich istnieją jednak podziały, na ważniejszych i mniej ważnych, na panów i wasali. W powieści Clavella samurajom daleko do szlachetnych wojowników, za jakich ich wszyscy mamy. Istotnie, najważniejszy jest dla nich honor, lecz są to ludzie nieraz okrutni, gwałtowni, zawistni, nieprzewidywalni, bo nie zdradzający swoich uczuć i myśli. W tych realiach można stracić głowę (dosłownie) za najmniejsze przewinienie: za niewystarczająco głęboki ukłon, potknięcie, chwilę nieuwagi. Rozkazem popełnienia seppuku, wydawanym przez panów swoim poddanym samurajom, szafuje się na prawo i lewo. Co więcej, samobójstwa takiego nie można popełnić BEZ zgody zwierzchnika. Samuraj bez mrugnięcia okiem może skazać na śmierć nawet swoich najbliższych lub dla kaprysu wytracić całą wioskę. Śmierć jest zatem na porządku dziennym, życie nic nie znaczy, być może dlatego, iż Japończycy uważają, że życie i śmierć to w zasadzie jedno. Wszystko zależy od karmy i słowo to jest najczęściej chyba padającym słowem, w dialogach pomiędzy bohaterami powieści. Karma, ne? 

Choć z powyższego można wyciągnąć wniosek, iż życie w XVII-wiecznej Japonii nie było wcale różowe, to miało ono i swoje zalety, do tego stopnia, iż bohater uznał, że Japonia to raj. W porównaniu z Japończykami, Europejczycy to głupcy i prostacy. Sytuują się oni na poziomie eta - kasty nieczystej, stojącej najniżej w japońskiej hierarchii. Blackthorne szybko to zauważa, niestety jego towarzysze nie są już tacy lotni... Nasz żeglarz w pierwszym rzędzie zszokowany jest czystością panującą w Japonii, zwłaszcza w porównaniu do brudu, w jakim żyją wszyscy (w tamtych czasach) w jego stronach. Przybywając do Japonii, Blackthorne, jak wszyscy Europejczycy, jest przekonany, że kąpiele szkodzą - tymczasem Japończycy szybko wyprowadzają go z tego mniemania. Japończycy nie wstydzą się również nagości, ani czynności fizjologicznych (zapewne z powodu ciasnoty, w jakiej żyją), a seks jest dla nich czymś naturalnym. Dopuszczone są rozwody, jako że przecież każdy ma prawo się pomylić... Medycyna japońska jest o niebo skuteczniejsza, niż ta europejska, polegająca głównie na puszczaniu krwi i serwowaniu środków przeczyszczających. Także zwyczaje żywieniowe Japończyków są o wiele bardziej rozsądne, niż przybyszów z Zachodu. Chrześcijańscy misjonarze tak naprawdę przynoszą do Japonii tylko ciemnotę i zacofanie, ale są oni tolerowani ze względów merkantylnych - Japończycy potrzebują Portugalczyków, gdyż handlują oni z Chinami, przywożąc do Japonii niezbędne w tym kraju towary, m.in. jedwab.

Czytanie Shoguna jest fascynującą wyprawą do egzotycznego świata, a także przygodą intelektualną - trzeba się mocno skupiać, żeby połapać się, o co chodzi w tych wyrafinowanych intrygach, planach wojennych, zawoalowanych groźbach i subtelnych sugestiach. To nie jest lekkie czytadełko. Przyznaję nawet, że z początku szło mi dosyć opornie. Za to kiedy się wciągnęłam, Shogun całkowicie zawładnął moimi myślami. Duchowo po prostu przeniosłam się na "plan" powieści. O ile podobało mi się, jak David Mitchell przedstawił Kraj Kwitnącej Wiśni, to James Clavell robi to nawet lepiej. Nieżyjący już pisarz genialnie moim zdaniem oddał sposób myślenia bohaterów powieści, mentalność Japończyków i Europejczyków. Autor zastosował tu ciekawy zabieg: ukazuje myśli kolejnych postaci, wcielając się niejako w nie, a następnie płynnie przechodząc od jednej do drugiej, co daje naprawdę piorunujący efekt. Japończycy podporządkowują wszystko powinności i posłuszeństwu, stoją one na pierwszym miejscu, przed uczuciami, zaspokajaniem własnych pragnień czy przyjemnościami. Najważniejsza jest dla nich "harmonia". Europejczycy myślą głównie o pieniądzach, bo to one są dla nich kluczem do władzy. Mamy tu dwa zupełnie odmienne systemy wartości, które ścierają się ze sobą szczególnie w sytuacji, gdy Japończyk jest chrześcijaninem. Co zrobić, gdy honor nakazuje popełnić seppuku, a przecież w chrześcijaństwie samobójstwo jest grzechem śmiertelnym? Okazuje się, że Japończyk zawsze najpierw będzie Japończykiem... 

Mimo tego, że poznajemy najskrytsze myśli poszczególnych postaci, to Japończycy są tak skomplikowani i skryci, że trudno zorientować się kto tu jest dobry, a kto zły, komu można ufać, a komu kibicować. Przyznaję, że pod koniec powieści już mnie te piętrowe intrygi zmęczyły, nie do końca też podobał mi się obrót akcji jeśli chodzi o losy Blackthorne'a.

Pomiędzy akcję powplatane są bardzo zgrabnie informacje dotyczące japońskich obyczajów i kultury: czytamy a to o wierzeniach, a to o sposobie radzenia sobie z trudną rzeczywistością (trzęsienia ziemi, tajfuny), a to codziennych rytuałach. Clavell jest przy tym bardzo drobiazgowy: odnotowuje każde skrzywienie, gest, wzór na kimonie... Cały Shogun upstrzony jest takimi smaczkami, jak keks rodzynkami.  Są w nim i sceny bardzo widowiskowe, jak ucieczka dwóch statków z zabarykadowanej wrogimi łodziami zatoki, i sceny liryczne, oddające ducha Japonii, tchnące spokojem i harmonią, jak opis tradycyjnej ceremonii parzenia herbaty albo przyglądanie się spadającym płatkom kwitnących wiśni. Można też przy tej okazji nauczyć się od Japończyków opanowania, samokontroli i rozwiązywania trudnych problemów. Spokoju i zen. Patrzenia, jak rośnie kamień.
Zawsze pamiętaj dziecko (...) że najłatwiej przychodzą do głowy złe myśli. Zostaw umysł samopas, a wnet wciągnie cię wir zgryzot. Myślenie o rzeczach dobrych wymaga wysiłku. Zdyscyplinowania, ćwiczeni woli. Tak więc ćwicz swój umysł w rozmyślaniu o pięknych woniach, dotyku jedwabiu, delikatnych kroplach deszczu, (...) błogim spokoju świtu. 
Jest i intrygujący wątek miłosny. Całość składa się na wielowymiarową powieść o skomplikowanych relacjach między dwoma światami, Orientem i Okcydentem. To prawdziwa uczta czytelnicza, w dodatku istne opasłe tomisko, bo ponad 1000 stron drobnym maczkiem. A jeśli komuś mało, może sięgnąć po inne powieści Clavella, będące kontynuacją Shoguna (wszystkie równie opasłe): Gai-jin oraz Noble House. Ja na pewno to uczynię, bo jestem Shogunem zachwycona, dopisałam go sobie do ulubionych lektur i do listy must-have. Bardzo chciałabym zobaczyć współczesną ekranizację tej książki - byłoby co oglądać... I bardzo jestem ciekawa, co też o tej książce myślą Japończycy.

Aha, i chciałam pochwalić wydawnictwo za ładną oprawę graficzną książki (i całej azjatyckiej serii Clavella) - projekt okładki jest bardzo "japoński" - zwłaszcza w porównaniu ze starszymi wydaniami, które były raczej koszmarne.

Gatunek: powieść historyczna
Główny bohater: John Blackthorne
Miejsce akcji: Japonia
Czas akcji: 1600 rok
Ilość stron: 1078
Cytat: Jeśli pragniesz osiągnąć spokój, musisz nauczyć się pić cha z pustej czarki.
Moja ocena: 6/6

James Clavell, Shogun, Wyd. Vis-a-vis/Etiuda, 2012

Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam opasłe tomiska 

Komentarze

  1. Clavell jest rewelacyjny. Dla mnie najlepszy jest "Król szczurów".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jednak celuję w powieści bardziej historyczne, motywy wojenne mnie nie kręcą, ale może kiedyś Króla szczurów przeczytam

      Usuń
  2. Nie należę do najstarszych górali i nie pamiętam tego serialu. Książki chyba nie przeczytam, jest dla mnie własnie taka zbyt "męska", choć o intrygach politycznych czytać uwielbiam. No i ten wątek miłosny brzmi obiecująco - zastanawiam się, czy jest taki sztampowy, że będzie on miał miejsce między Japonką a Anglikiem - zgadłam?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wydaje mi się, żeby wątek miłosny był sztampowy (w sumie jak bohater przyjeżdża do Japonii, to trudno by szukał tam specjalnie Angielki, żeby się zakochać), ani żeby powieść była nazbyt męska

      Usuń
  3. Bardzo lubię książkowe wyprawy do egzotycznych krajów, a jak są w nich dawki historii, to tym chętniej czytam. Trochę mnie przeraża ilość stron, ale zimową porą jak będę mieć więcej czasu.. to czemu nie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Z cyklu azjatyckiego, nie przeczytałam właśnie Shoguna i Whirlwind. Ale za to mam skompletowaną całość. Byłam zachwycona serią chińską (Tai-Pan i pozostałe), więc sporo świetnej lektury przed Tobą :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później