Letnie niedziele - Ostatnia arystokratka

Nie wiem, czy polskim arystokratom zwracają ich rodowe posiadłości, ale czeskim tak. I okazuje się to nie być wcale takim szczęściem, jak by się wydawało. Rodzina Kostków żyje sobie spokojnie w Ameryce, aż tu nagle muszą przeprowadzić się do Czech. Pewnie do niedawna nawet nie wiedzieli, że jest takie państwo... Już sama przeprowadzka wywołuje panikę, bo nie wiadomo jak przewieźć dwanaście urn z prochami przodków, którzy zażyczyli sobie być pochowanymi w rodzinnych stronach. Potem jest jeszcze gorzej. W podupadającym pałacu ledwo co jest prąd i woda, po pokojach hula wiatr i podobno straszą duchy dwóch Marii (imienniczek narratorki), tudzież żywy inwentarz w postaci kasztelana, ogrodnika i kucharki. Gęsi, kóz oraz Olka i Leosia (psy, dogi) oraz Carycy (kota). Ale przede wszystkim dawno minęły czasy niewolnictwa, kiedy to poddani arystokratów musieli pracować za darmo i jeszcze płacić daniny... I z czego teraz utrzymać włości jak się nie pracuje i nie ma milionów na koncie? Staje się to palącym problemem, z którym Kostkowie muszą się uporać, bo w oczy zagląda im bankructwo. Zwłaszcza że mają konkurencję w postaci innych arystokratów z odzysku, przede wszystkim zaś brylującego wszędzie księcia Schwarcencośtam.

Narratorką powieści Evžena Bočka jest 19-letnia Maria, dziewczę, któremu wróżą rychły zgon, zgodnie z rodzinną tradycją, w której imię Maria jest pechowe. Mam nadzieję, że tak się nie stanie, bo dziewczyna wydaje się być jedyną osobą, która zachowuje w tej rodzinie zdrowy rozsądek, relacjonując poczynania swoich krewnych (szczęście, że nie ma ich tyle, ile w sąsiedniej Gwieździe) ze stoicką powagą i dystansem do tego, co ją otacza. Ojciec miota się między skrajnym sknerstwem, matka, rodowita Amerykanka, wyobraża sobie, że jest księżną Dianą i ma fioła na punkcie zjawisk paranormalnych, a służba... pożal się panie Boże. Cóż tu dużo mówić, Ostatnia arystokratka to iście czeski film. Kłopoty finansowe, nieznajomość realiów nowej ojczyzny, a także życie w kraju po transformacji ustrojowej - to wszystko zostało ubrane w lekki ton: żartów sytuacyjnych, kuriozalnych sytuacji oraz karykaturalnych osobowości jest tu co niemiara. Wierzcie mi, książce niełatwo jest mnie rozśmieszyć (na przykład kompletnie nie śmieszy mnie humor Marty Kisiel), ale przy lekturze Ostatniej arystokratki nie mogłam powstrzymać wybuchów śmiechu i chichrania się. Moimi zdecydowanymi faworytami były tu perypetie Olka i Leosia oraz Carycy. Uśmiałam się też setnie, gdy hrabia Kostka zrobił listę "przewinień" przodków, którzy zaprzepaścili szansę na fortunę - na czele tej listy znajdowało się oddanie za bezcen terenów w Alpach, gdzie teraz mieszczą się ośrodki narciarskie.  Dostaje się też turystom i generalnie muflonom, którzy wszędzie jak widać są tacy sami... Ja odkryłam w sobie niepokojące podobieństwo do Józefa ;) To książka na chandrę, na smętną pogodę, na małe smuteczki - nie dziwię się, że została wybrana najśmieszniejszą książką w Czechach. Szkoda tylko, że nie znalazło się w niej miejsca na nakreślenie szerszego tła obyczajowego, tj. tego, jak wygląda życie we współczesnych Czechach poza arystokratycznymi posiadłościami. Momentami uwierał mnie też styl narracji, bardziej pasujący do 10-cio, a nie 19-nastolatki. Nie do końca też sprecyzowano kiedy dzieje się akcja powieści - chyba w latach 90-tych, za życia księżnej Di.

Kontynuacja Ostatniej arystokratki, z której dowiemy się, co wynikło z planów przekształcenia Kostki w atrakcję turystyczną - już w przygotowaniu.

Metryczka:
Gatunek: powieść obyczajowa
Główny bohater: Maria Kostka
Miejsce akcji: Czechy
Czas akcji: koniec XX wieku 
Ilość stron: 254
Moja ocena: 5/6

Evžen Boček, Ostatnia arystokratka, Wyd. Stara Szkoła, 2015

Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam opasłe tomiska 

Komentarze

  1. Musze dorwać tę książkę, też chciałabym się pośmiać jak Ty, dawno nic z takim humorem nie czytałam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tez się usmialam. A tak gwoli informacji, to ksiąze Schwarzenberg jest postacią autentyczną, i nawet byl ministrem SZ Czech.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak też stoi we wstępie, ale nie uwierzyłam..

      Usuń
    2. A w 2013 omal nie wygrał wyborów prezydenckich w Czechach :) Tam to znana persona, więc w powieści – dodatkowy smaczek.

      Usuń
  3. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później