Bill Browder jest przedsiębiorcą, finansistą, który w latach transformacji ustrojowej zwietrzył swoją życiową szansę na zrobienie biznesu w Europie Wschodniej. Pierwszy swój kontakt z krajami byłego bloku socjalistycznego zaliczył pracując jeszcze dla londyńskiej firmy doradczej, a dotyczył on... Polski i fabryki Autosan. To w Polsce Browder wpadł na pomysł, że można zrobić interes życia obracając niezwykle tanimi akcjami wschodnich przedsiębiorstw. Potem jego wybór padł na Rosję, będącą wówczas jeszcze zupełnie "dziewiczym" terenem jeśli chodzi o rynki finansowe. Tam Browder założył własną firmę i w krótkim czasie odniósł oszałamiający sukces. Obracał milionami, miał kontakty z wieloma wpływowymi ludźmi biznesu, polityki, finansjery. Powodziło mu się dobrze, dopóty nie zaczął zagłębiać się zanadto w świat rosyjskiego biznesu, odkrywając liczne przekręty. I dopóty nie nadepnął tym na odcisk Władimirowi Putinowi. Wtedy Browder z dnia na dzień utracił prawo wjazdu do Rosji jako "osoba zagrażająca bezpieczeństwu narodowemu", a rosyjskie władze wszczęły przeciwko niemu wiele postępowań, mających na celu zgarnięcie majątku firmy Browdera. Biznesmen nie poddał się naciskom, lecz ofiarą tej walki stał się jeden z jego rosyjskich prawników, Siergiej Magnitski. Bezpodstawnie aresztowany, następnie przetrzymywany w fatalnych warunkach w więzieniach, a w końcu zamordowany. Browder w poszukiwaniu (bezskutecznym) sprawiedliwości, wszczął międzynarodową kampanię na rzecz Magnitskiego. Oparła się ona o Stany Zjednoczone, które w 2012 przyjęły Ustawę Magnitskiego zakazującą wjazdu na teren USA osobom zamieszanym w sprawę Magnitskiego oraz wszystkim tym, którzy znajdą się na "czarnej liście", podejrzani o ciemne sprawki w Rosji.

Trudno jednoznacznie zaklasyfikować Czerwony alert, gdyż teoretycznie jest to książka oparta na faktach (a właściwie jak twierdzi jej autor w 100% prawdziwa), jednak ma ona charakter powieści sensacyjnej. Browder opowiada w niej o sobie, o tym, jak w ogóle doszło do tego, że zainteresował się Europą Wschodnią i wylądował w Rosji, o tym, jak rozwijał tam swoją firmę, a wreszcie o tym, jak to wszystko się zawaliło, a on sam musiał walczyć nie tylko o odzyskanie majątku, ale i po prostu o własne życie. Nie wiem, czy Browder sam napisał tę książkę - podejrzewam, że stoi za tym jakiś ghostwritter, gdyż książka jest po prostu za dobra, jak na gościa, który jest finansistą, ale nie pisarzem. Żadnego przynudzania o szczegółach operacji finansowych - tylko podstawy i to wyłożone jak krowie na rowie - język prosty, bez żadnych upiększaczy. Za to napięcie trzyma za gardło przez cały czas. Jest w tej książce wszystko, co powinno być w dobrym thrillerze szpiegowskim: wielkie pieniądze, luksusowe wille, podsłuchy, szpiegostwo gospodarcze, polityka, zbrodnia. Autor nie opowiada też li wyłącznie o swoich interesach - nie brak tu wzmianek o życiu osobistym Browdera. W niektórych fragmentach miałam wrażenie, że autor ubarwia swoją opowieść, by uczynić ją jeszcze bardziej wyrazistą lub dramatyczniejszą. Czerwony alert to bowiem istna jazda bez trzymanki. Sęk w tym, że to nie fikcja, a prawda. A niestety chciałoby się, by tak nie było. W miarę czytania bowiem czytelnikowi coraz bardziej opada szczęka, kiedy dowiaduje się, co się wyprawia w kraju teoretycznie demokratycznym, który mamy za swoją granicą. A nie w jakimś Bantustanie. Teoretycznie każdy, kto choć trochę się orientuje w tym, co dzieje się w świecie, wie, że Rosja jest skorumpowana, że większość bogactw została tam przejęta przez oligarchów mających powiązania polityczne, a Putin jest przywódcą makiawelicznym i nieprzewidywalnym. Browder jednak ukazuje Rosję jako kraj totalnego bezprawia, kraj, w którym nie obowiązują żadne reguły, w którym dokonuje się przestępstw na szeroką skalę, gdzie prawa człowieka ma się w głębokim poważaniu, a zaangażowane są w to władze, i to władze najwyższego szczebla. Z Putinem włącznie. Zadzierać z nimi nie ma sensu. W odwecie człowieka spotkać może właściwie wszystko: możliwe jest więżenie ludzi bez powodu, znęcanie się nad nimi, grożenie, mordowanie. A odpowiedzialni za to bezwstydnie zaprzeczają, kłamią w żywe oczy, fabrykują dokumenty i wysuwają absurdalne kontrargumenty. Właściwie sytuacja ta niczym się nie różni od metod stalinowskich, z tym, że to wszystko robi się nie dla "idei", a dla pieniędzy. W Rosji liczą się tylko pieniądze. Browder niejednokrotnie sam zastanawiał się "jak to możliwe" - nawet z czysto ludzkiego punktu widzenia - i odpowiedź brzmiała: możliwe, bo to Rosja. Możliwe jest nawet wszczęcie procesu przeciwko komuś, kto nie żyje oraz skazanie go na podstawie spreparowanych dowodów. Oficjalne środki prawne nie działają, bo czemu miałyby działać, skoro organa śledcze, sądy i rząd są zamieszane w proceder. Nie działa nawet nagłaśnianie w prasie, bo Rosjanie czują się tak bezkarni, że mają to w głębokim poważaniu. W najlepszym razie kłamliwie zaprzeczają wszystkiemu, w najgorszym - można obawiać się o swoje życie. Nie pomaga też odwoływanie się do społeczności międzynarodowej, bo ta ma niewielkie możliwości, a poza tym wszyscy Putina się boją i nie chcą z nim zadzierać. Co w takiej sytuacji może zrobić zwykły, szary obywatel? Nic dziwnego, że Rosjanie są zastraszeni, zestresowani, nieufni, agresywni w stosunku do siebie nawzajem. To jest kraj, w którym zawsze wygrywa zło.

Zdumiewające jest to, że Browder podjął walkę z tym złem, zamiast tylko rakiem wycofać się z Rosji. Nawet gdyby stracił majątek, to życie i zdrowie jest przecież cenniejsze. Wszyscy wiemy, że morderstwo jako sposób pozbycia się niewygodnego przeciwnika jest w Rosji na porządku dziennym: przykłady takie jak Anna Politkowska czy Borys Niemcow można by mnożyć. Tymczasem biznesmen długi czas czuł się w Rosji bezpieczny, nawet wywlekając na światło dzienne sprawy, które nigdy tego światła nie miały ujrzeć - był po prostu przekonany, że jako cudzoziemcowi nic mu nie grozi. Okazało się jednak, że rosyjski bandytyzm oraz upór tamtejszych władz, by go złamać przerosły jego oczekiwania. Ostatecznym ciosem było zamordowanie Magnitskiego. Nawet wtedy Browder się nie poddał i doprowadził do tego, że Stany Zjednoczone uchwaliły bezprecedensowe sankcje przeciwko oprawcom prawnika. Tym samym Browder z biznesmena stał się działaczem o prawa człowieka. Szczerze jednak mówiąc ta "kara" wydaje mi się nieproporcjonalna do skali zbrodni i do tego, co w Rosji spotyka zapewne wielu, wielu ludzi. Bezradnych wobec tych, którzy ich okradają, a nawet zabijają. To jest po prostu niewiarygodne. Walka z tym systemem wydaje mi się walką z wiatrakami. Do k... nędzy, zdumiewa mnie, jak tyle milionów ludzi daje się ogłupić i okradać przez garstkę spryciarzy i nic nie jest w stanie z tym zrobić. Ale przecież ci zbrodniarze są dziećmi tego kraju i tego systemu... 

Czerwony alert ma być nie tylko książką napisaną ku pamięci Siergieja Magnitskiego, lecz swego rodzaju zabezpieczeniem Billa Browdera, gdyby komuś przyszło do głowy go zamordować - autor wykłada tu bowiem wszystkie fakty, kawa na ławę. Apeluje również o rozpowszechnianie jego treści (co niniejszym czynię). Z pewnością po przeczytaniu Czerwonego alertu można poczuć się wdzięcznym, że żyjemy w Polsce. Niby tak blisko, a pod pewnymi względami tak daleko...

Gatunek: powieść autobiograficzna/sensacja
Główny bohater: Bill Browden
Miejsce akcji: Rosja/Wielka Brytania
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 430
Moja ocena:  5/6

Bill Browder, Czerwony alert, Wyd. Sonia Draga, 2015

Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam opasłe tomiska 

Komentarze

  1. Ta ksiązka jest REWELACYJNA! Zgadzam się całkowicie z wyżej napisaną recenzją. Nic dodać, nic ująć. I zgadzam sie z tym nade wszystko, że w miare czytania szczęka opada. Wszystkim polecam, a sobie kupię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie przeczytałam, jestem zszokowana... To fakt, szczęka opadała i opadała, coraz bardziej i bardziej :(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później