Zaczyna się zupełnie jak Harry Potter: sielska angielska wieś, mnóstwo, mnóstwo zieleni, lasy, pola i łąki otaczają malownicze miasteczko z kamiennymi domkami i zabytkowymi uliczkami. To Pagford w filmowej wersji miniserialu, który na postawie książki J.K.Rowling nakręciła BBC we współpracy z HBO. W pięknym miasteczku mieszkają już mniej piękni ludzie: staruszkowie z obsesją na punkcie władzy, pryszczaci nastolatkowie pochłonięci myślami o seksie, narkomanki i pijacy oraz zwykli palanci. In plus wyróżnia się Barry Fairbrother, lokalny przedsiębiorca i społecznik, zaangażowany w pomoc tym, którzy sobie sami nie radzą w życiu. Jego nagła śmierć wywołuje w Pagford zamieszanie. Konieczne jest przeprowadzenie wyborów na powstały wakat w radzie gminy. O zwolnione miejsce ubiegają się: syn przewodniczącego, nauczyciel i przyrodni brat Barry'ego. Kiedy kampania nabiera rozmachu, w internecie pojawiają się szkalujące kandydatów anonimowe wpisy, sygnowane przez "ducha Barry'ego Fairbrothera". 

Powieść Joanne Rowling mnie zachwyciła. To niezwykła wnikliwa obyczajówka, zaangażowana społecznie, nie mająca nic wspólnego z sielankową literaturą kobiecą. Czytając Trafny wybór, trzeba brać poprawkę na różnice między realiami polskimi, a brytyjskimi. U nas nikogo nie kręcą lokalne wybory, jest to temat maksymalnie nudny i pewnie nikt nie pokusiłby się o pisanie na ten temat powieści (choć istnieje przykład ciekawego i humorystycznego podejścia do tematu samorządu, jakim jest serial Ranczo). W Wielkiej Brytanii najwyraźniej do zagadnienia tego przywiązuje się o wiele większą wagę - nic dziwnego, skoro demokracja ma tam o wiele dłuższą tradycję, niż w Polsce. W naszym kraju coś takiego jak odpowiedzialność obywatelska, w szczególności za ubogich i pokrzywdzonych przez los - czego w dużym stopniu dotyczy Trafny wybór - nie istnieje... To temat niezrozumiały, co może być wytłumaczeniem dla faktu, że u nas książka Rowling częściej była krytykowana (że nudna), niż chwalona.

I gdybym nie czytała książki, powiedziałabym, że serial jest dobry - pięknie i profesjonalnie nakręcony, z dobrą grą aktorską (nie będę kręcić nosem na dobór aktorów, może z wyjątkiem Parminder, która według książki miała być pięknością...); bardzo podobała mi się też jego ścieżka dźwiękowa. Z drugiej strony nie wiem, czy ten film mógłby wystarczająco wciągnąć tych, którzy nie znają (i nie kochają) powieści - czy historia, jaką opowiada, nie jest zbyt nijaka. W wersji filmowej bowiem Trafny wybór traci pazur. Pagford jest zbyt ładne - w książce raczej robiło ono wrażenie szarego i niezbyt przyjaznego. Również bohaterowie są jacyś tacy wygładzeni i wybieleni - jasne, nikt z nich nie jest doskonały, lecz przy odrobinie dobrej woli da się ich polubić. Szczególnie dotyczy to Krystal, która została uczyniona jedną z głównych postaci; dziewczyna wychowywana w patologicznej rodzinie, jest tak naprawdę zagubioną i wrażliwą nastolatką. Budzi współczucie, a nie niechęć. Także dorosłym postaciom odjęto tego, co czyniło ich zdecydowanie odpychającymi: nikt tu nie znęca się nad swoją rodziną, ani nie molestuje nieletnich. Zdecydowanie czarnymi charakterami - i to dosyć karykaturalnymi - jest tylko para Mollinsonów, a już szczególnie kobieta - na pierwszy rzut oka przemiła starsza pani, w rzeczywistości sprytna manipulatorka. Ciekawostką jest, że Howarda Mollinsona gra Michael Gambon, czyli... profesor Dumbledore ;)

Pamiętam, jak czytając powieść miałam wrażenie, że wszystkie wydarzenia płynnie łączą się ze sobą i wpływają na siebie, niczym kostki domina - dając taki lokalny efekt motyla. W filmie tego nie ma - każda postać ma swoją osobną historię do opowiedzenia. Wiele wątków tak ładnie rozwiniętych przez Rowling zostało w filmie spłyconych, okrojonych lub wręcz pominiętych. Serial koncentruje się na kampanii wyborczej, przy czym jej kluczowa część, czyli walka o zachowanie w granicach gminy domu dla ubogich - zostaje ledwie wspomniana. To co dzieje się w środowisku pagfordzkiej młodzieży jest tylko tłem - podczas gdy w książce był to niezwykle istotny element całości. Przecież w momencie, gdy pojawiły się tajemnicze wpisy w internecie, demaskujące kandydatów do rady gminy, w powieści wybucha wręcz panika - wszyscy zastanawiają się, kto za tym stoi. Uruchamia to cały łańcuch zdarzeń. Tymczasem w filmie przedstawiono to jakby nie było w tym nic nadzwyczajnego, jakby owe wpisy były tylko zabawną ciekawostką. Niczym istotnym. Książka jest po prostu o wiele bardziej złożona.


Gdybym miała myśleć o Trafnym wyborze w kategorii kolorów, to książka miałaby odcienie szarości, natomiast serial epatuje feerią barw. Nie ma w nim tej negatywnej energii, która uderza w książce, nie wzbudza on tylu refleksji, a jego zakończenie pozostaje w duchu happy endu, mało zgodnym z tym, co chciała przekazać Rowling. Rozumiem, że nie da się w filmie pokazać wszystkiego, lecz spłaszczenie bohaterów i ich wzajemnych relacji to strzał w stopę - bo to w tym tkwi cała siła powieści. W rezultacie ma się wrażenie, że ogląda się smętną rzecz, w której niewiele się dzieje. Są w nim doskonale zagrane i nakręcone sceny, ale jako całość Trafny wybór jest nijaki. Najlepiej obejrzeć go jednym ciągiem, bo inaczej można w ogóle o nim zapomnieć.

Podsumowując: Trafny wybór to serial miły dla oka, dobrze się go ogląda, jeśli ktoś lubi małomiasteczkowe klimaty, ale nie dorównuje książkowemu pierwowzorowi.

Komentarze

  1. To serial już jest? Zatrzymałam się na informacji, że kręcą, ależ się cieszę, że zdecydowałaś się o nim napisać :) Cudów się nie spodziewam, ale i tak muszę obejrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest, ale polskiej premiery chyba jeszcze nie było - na HBO 2 maja. Można poszukać na HBO Go ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooo to coś dla mnie. Książka była w porządku, chętnie znowu spotkam się z jej bohaterami.

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, ja też jeszcze nie widziałam, ale tak sobie myślę, że może postacie będą się stopniowo stawać bardziej antypatyczne? Zobaczymy

    OdpowiedzUsuń
  5. Doskonala powiesc. JK Rowling wielka pisarka jest i kropka. Serialu pewnie nie zobacze, bo mnie od ekranu odrzuca, ale nie dziwie sie, ze jest mizernym odbiciem oryginalu - tego nie da sie przeniesc na ekran nie splycajac i nie krojac.

    OdpowiedzUsuń
  6. O, a ja nie miałam pojęcia, że powstał serial. Z chęcią sobie obejrzę, może będzie mi łatwiej niż z książką. Jestem chyba jedynym czytelnikiem, któremu lektura tej powieści szła dość opornie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie jedynym, takich osób było wiele - opinie o tej książce są podzielone

      Usuń
  7. Książka mnie nie nudziła. Doceniam styl, jakim operuje autorka, bo jest naprawdę znakomity. Ale... "Trafny wybór" mnie zniesmaczył, załamał, zdołował. W tym miasteczku na dobrą sprawę nie było ani jednego dobrego człowieka, nikogo bezinteresowanego, ciepłego, sprawiedliwego, a nawet, miałam wrażenie, nikogo naprawdę mądrego. Czytałam i chciało mi się płakać - jak można tak patrzeć na świat, na ludzi, jak można wmawiać mi, że tak wyglada życie? "Trafny wybór" nie był dla mnie dobrą książką. Poza tym, że jest doskonale napisana, nie znalazłam w niej niczego wartościowego, lektura nie sprawiła mi żadnej przyjemności. Wszystko tam jest smutne, złe, okrutne, zmanierowane, brutalne, wulgarne, fałszywe - nie taki jest świat, nie tacy są ludzie, nie tacy są wszyscy nastolatkowie. Nie ma na świecie miasta, w którym jedyny w miarę porządny człowiek umiera i pozostaje tylko wspomnieniem.

    Miałam nadzieję, że serial trochę książkę odmieni. Kocham produkcje BBC, byłam więc pewna, że stanie się cud i w tej wersji "Trafny wybór" stanie się dla mnie bardziej do przyjęcia. Owszem, zmieniono sporo. Tak jak piszesz - wygładzono, przerobiono zakończenie, wielu wątków (na szczęście!) nie uwzględniono. Ale dla mnie to i tak za mało. Aktorstwo bez zarzutu, jak zwykle w przypadku seriali brytyjskich. Warstwa wizualna, estetyczna - daje radę, choć jakieś arcydzieło to nie jest, widać, że nakręcone dość szybko i bez zbytniego przykładania się. Treść - żadne łagodzenie wymowy książki nie poprawiło ogólnego obrazu zdegenerowanego miasteczka. Owszem, odrobinę go uwiarygodniło, kilka ludzkich odruchów sprawiło, że historia stała się bardziej prawdziwa, ale było ich za mało. Inaczej widzę świat, inaczej go odczuwam, innych ludzi spotykam. Nie wierzę, że są gdzieś miejsca, w których nie ma dobra, wrażliwości, ciepła, w których nikt nie wyciąga pomocnej dłoni. A już na pewno nie ma takich miejsc na brytyjskiej prowincji - miałam szczęście poznać ją trochę, mam znajomych mieszkających w takich miasteczkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, że książka jest brutalna - ale czasem taka brutalność, może nawet przerysowana jest potrzebna, by nami wstrząsnąć i wywołać refleksje. Zresztą w serialu wcale tak to nie wyglądało: trochę dobra jednak się w tych ludziach tliło

      Usuń
  8. Cała druga połowa dziewiętnastego wieku to w Polsce pisanina o odpowiedzialności obywatelskiej i dbaniu o ubogich oraz pokrzywdzonych przez los.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później