Literaturę tzw. "kobiecą" czytuję coraz rzadziej, ale z Diane Chamberlain jest mi po drodze. Jej powieści mieszczą się gdzieś pomiędzy obyczajówkami, a sensacją, czyta się je sprawnie, autorka nie nudzi. Nie inaczej jest z Kłamstwami. Pisarka opowiada historię dwóch sióstr-lekarek, które już z młodości przeżyły tragedię: ich rodzice zostali zamordowani. Mimo to dziewczyny zaopiekowały się sobą nawzajem, zdołały zdobyć wykształcenie i teraz wiodą normalne życie. O tyle, o ile. Starsza Rebecca jest bowiem zatrudniona w organizacji niosącej pomoc ofiarom kataklizmów - i w związku z tym podróżuje po całym świecie. Jest odważna, przebojowa, wyzwolona, silna - no ideał współczesnej kobiety. Druga, Maya, woli spokojniejsze otoczenie, wiele rzeczy wzbudza w niej lęk. Wraz z mężem stara się - bezskutecznie o dziecko. Dwie siostry są jak ogień i woda, a choć się kochają, o pewnych sprawach z przeszłości nigdy nie rozmawiają. Wkrótce okazuje się, że Maya co nieco ukrywa także przed swoim mężem. Ta początkowo typowa obyczajówka, z wątkiem typowo kobiecym - bo macierzyństwa - zmienia się w książkę sensacyjną, gdy autorka opisuje, jak wybrzeże Stanów Zjednoczonych nawiedza huragan. Rebecca oczywiście angażuje się pomoc, a do niej dołącza mąż Mai, Adam, również lekarz. To dopiero jest postać: autorka opisała go jako typowego ekstrawertyka, jednego z tych, do którego ludzie po prostu lgną i nie sposób go nie kochać. Losy tej pary: Adama i Mai były chyba głównym powodem, dla którego tę książkę dobrze mi się czytało - z łatwością mogłam ich sobie wyobrazić. W Kłamstwach też widać tę typowo amerykańską mentalność, promującą ekstrawertyzm, przebojowość. Maia obraca się w dosyć "aktywnym" towarzystwie, które odnosi się do niej z lekkim lekceważeniem, uważając ją za "ciepłe kluchy". Nie akceptują tego, że kobieta ma spokojny charakter, a być może ma jakieś lęki, które są skutkiem nieprzepracowanej traumy z dzieciństwa (w powieści ciągle mowa o tym, że Maya wszystkiego się boi, aczkolwiek ja tego nie zauważyłam). Kiedy oni lecą pomagać na miejscu katastrofy, namawiają do tego także Mayę, choć ta nie ma na to najmniejszej ochoty. W końcu godzi się na to tylko, by zrobić przyjemność swojemu mężowi, a kończy się to dla niej tragicznie: helikopter, którym transportuje rannych ulega awarii, kobieta zostaje uznana za zaginioną. Mimo tego, ani mąż Mai, ani jej siostra nie mają poczucia winy, że to oni ją tam sprowadzili i narazili na niebezpieczeństwo, choć wcale to nie było konieczne. Zdumiewające. Mało tego, pada zdanie: patrzcie, mała Maya wreszcie ruszyła się ze swojego bezpiecznego światka, a tu coś takiego. Zastanawiałam się, czy autorka miała świadomość, jak to brzmi. Tak jakby szukanie poczucia bezpieczeństwa było czymś nagannym, jakby brawurowe narażanie się na niebezpieczeństwo należało do obowiązków wszystkich. Ani siostra, ani mąż nie rozumieją Mai. Co więcej, szybko o niej zapominają i zbliżają się do siebie. Zresztą oni traktują swoją misję pomocy poszkodowanym jako bardziej przygodę, niż coś w wyniku czego sami mogą ucierpieć. Ewidentny przykład tego, że bycie odważnym niekoniecznie równa się bycie rozsądnym. Maya tymczasem wcale nie zginęła, tylko została odcięta od świata na wyspie, z ludźmi, żyjącymi jak 100 lat temu. I ta część książki jest znacznie ciekawsza, niż perypetie dzielnej Rebeki i Adama. 

Muszę powiedzieć, że choć Kłamstwa wyśmienicie mi się czytało, to jednak zauważam pewną wtórność tej książki. Wydaje mi się, że wszystkie powieści Chamberlain obracają się mniej więcej wokół tego samego tematu: tajemnic rodzinnych. W Kłamstwach owe tytułowe kłamstwa nawet nie wybijają się na plan pierwszy: owszem jakoś wpływają na dynamikę relacji, przede wszystkim między Adamem a Mayą, ale dzieje się tak dużo innych rzeczy, że w którymś momencie przestaje to mieć znaczenie. W końcu, kiedy obawiamy się, że nasza ukochana osoba zginęła, przestajemy przejmować się tym, że nas okłamała? Może nawet dzieje się tu trochę za dużo: wszystko tu jest jakby zbyt ekstremalne. Zakończenie natomiast jest przewidywalne, a jednocześnie zupełnie nierealne z czysto ludzkiego punktu widzenia. Gdyby taka sytuacja miała miejsce, to dopiero byłaby awantura...

Metryczka:
Gatunek: powieść obyczajowo-sensacyjna
Główny bohater: Maya i Rebecca
Miejsce akcji: Stany Zjednoczone
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 352
Moja ocena: 4/6

Diane Chamberlain, Kłamstwa, Wyd. Prószyński i s-ka, 2011 

Książka bierze udział w wyzwaniu Grunt to okładka

Komentarze

  1. Diane to dla mnie druga, po Jodi Picoult, ulubiona autorka thrillerowych obyczajówek, jak je nazywam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta książka podobała mi się bardziej, niż "Dobry ojciec"

    OdpowiedzUsuń
  3. Zamierzam - cały czas bezskutecznie - zapoznać się z Chamberlain. Picoult lubię, a ona jest jakoby drugą Picoult, więc sądzę, że w końcu mi się uda :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Interesująca historia, ciekawe jak dalej potoczą się losy Mai? Postaram się przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Do tej pory przeczytałam tylko jedną powieść Chamberlain, w której oczywiście była tajemnica rodzinna. ;-) Na pewno sięgnę po więcej - szkoda tylko, że autorka opiera się na tym samym schemacie w każdej ze swoich książek...

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam tajemnice rodzinne (w literaturze ;), więc chętnie przeczytam. Tym bardziej, że o prozie Chamberlain czytam prawie same dobre opinie, więc intryguje mnie ona ogromnie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później