Kiedy mężczyzna pragnie władzy i splendorów, jest ambitny, kiedy władzy pragnie kobieta, jest chciwa i pyszna. Kiedy mężczyzna jest stanowczy i zdecydowany - rządzi twardą ręką, lecz gdy to samo czyni kobieta - jest bezwzględna, niekobieca, bez serca. Kiedy mężczyzna jest pewny siebie - dodaje mu to męskości, gdy pewna siebie jest kobieta - jest nieskromna i zarozumiała. Kiedy on szaleje i bierze sobie kolejne kochanki - jest męski i pełny energii, gdy to samo robi ona - zyskuje sobie łatkę ladacznicy. Taki właśnie obraz Katarzyny II przekazała nam historia: okrutnej, nienasyconej, rozpustnej Imperatorowej. Być może jest to obraz spaczony przez patriarchalne poglądy, od jakich do dziś się nie uwolniliśmy. Jaka naprawdę była Katarzyna II? Czy była dobrą władczynią, dyplomatką, a także żoną, matką i kochanką? Tego niestety nie dowiemy się z najnowszej powieści Ewy Stachniak. 

Cesarzową nocy właściwie trudno uznać za kontynuację Gry o władzę, za jaką uchodzi. Jest samodzielną powieścią, już drugą, jaką Stachniak poświęciła Katarzynie Wielkiej. Autorka bowiem omawia życie głównej bohaterki praktycznie od początku, a właściwie od momentu, gdy przybyła ona do Rosji, aby poślubić rosyjskiego następcę tronu. Wprawdzie Stachniak pisze o tym w znacznie większym skrócie, niż w Grze o władzę, ale i tak powtórzenie tego, o była mowa w poprzedniej powieści zajmuje ok. 1/4 książki. Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby nie fakt, że powieści kompletnie brak równowagi, jeśli chodzi o to, jak przedstawione zostało życie carycy - kompletnie nie rozumiem, czym kierowała się pisarka, decydując się na taki, a nie inny dobór treści. Bowiem po dotarciu do momentu, kiedy Katarzyna przejmuje władzę, Stachniak prześlizguje się po czasach jej rozkwitu, wspominając właściwie tylko kochanków Katarzyny (w tym Stanisława Augusta Poniatowskiego), przeskakuje całe lata, by szybko dotrzeć do zmierzchu życia carycy. Tu Stachniak się zatrzymuje i poświęca temu okresowi pozostałą połowę książki, opisując głównie starania Katarzyny by wydać za mąż swoją wnuczkę, Aleksandrę oraz by przekazać sukcesję najstarszemu wnukowi, Aleksandrowi. Pojawiają się tu długie sceny balów, relacji władczyni z jej ostatnim faworytem, Zubowem, a także jej problemów zdrowotnych. Sporo miejsca pisarka poświęca na odtworzenie ostatnich chwil Katarzyny, jej zmaganie się ze słabością własnego ciała. Problemem jest to, że z całej książki nie dowiadujemy się absolutnie niczego na temat tego, jaka była Katarzyna. Jakim była człowiekiem, co ją ukształtowało, co nią powodowało, jak odnosiła się do ludzi, w jaki sposób rządziła, jakie miała cele i marzenia, wreszcie, co myśleli o niej inni. Jej krewnych: syna, synową, wnuki, poznajemy gdy są już właściwie dorośli - i wiemy o nich drastycznie mało; to papierowe postaci. Z Cesarzowej nocy nie dowiemy się także prawie niczego na temat rosyjskiej polityki, jaką prowadziła Katarzyna. Nie wiadomo, czy była dobrą władczynią, czy nie; czytelnik nawet nie ma szansy wyrobić sobie własnej opinii, bo dostaje tak mało informacji na ten temat. Pisarka w zasadzie pomija to, co istotne, a raczy czytelnika opisami nic nie znaczących detali. Wystroju wnętrz, dworskich ploteczek i intryg, a nawet poszukiwania zaginionego pieska. Wszystko, co widzimy, to tylko zewnętrzny sztafarz: życie na dworze i mnóstwo otaczających carycę osób. Właściwie najbardziej zapada w pamięć to, że caryca miała wielu kochanków, zatem utrwala nam się jej obraz, taki, jaki znamy z historii. A przecież po to pisze się powieści, by w postaci tchnąć życie, by dać im jakąś osobowość, nawet wbrew relacjom historycznym i niezależnie od tego, jak niewiele wiemy o danej postaci. O ile w Grze o władzę Ewa Stachniak stworzyła przekonujący portret władczyni, to tu zupełnie się to nie udało.

Niemiłą dla mnie niespodzianką był przy tym styl, w jakim powieść jest napisana. Zupełnie inny, niż Gra o władzę, która mi się przecież podobała i co do której nie miałam takich obiekcji, jak do omawianej dziś lektury. Cesarzowa nocy bowiem do złudzenia przypomina wcześniejszą powieść Ewy Stachniak, Ogród Afrodyty. Właściwie prawie wszystko, co napisałam o tamtej książce, mogłabym powtórzyć tutaj. Tak samo akcja powieści wychodzi od chwili, kiedy główna bohaterka jest już u schyłku swojego życia i pozostaje jej tylko wspominać i modlić się. Przy czym scena umierania Katarzyny, którą pisarka zawarła na dobrych kilkunastu stronach, jest zdecydowanie zbyt długa i patetyczna. Tak samo, jak w Ogrodzie Afrodyty, fabuła Cesarzowej nocy kręci się wokół licznych romansów bohaterki i jest równie chaotyczna. Autorka swobodnie przeskakuje od jednego tematu do drugiego, od polityki do miłości, od Potiomkina do rozbioru Polski, od jednego kochanka do drugiego. Nie przemawia to do mnie. Nielinearność może być wyrazem artystycznej wizji, ale ja nie lubię powieści, które sprawiają wrażenie, jakby autor nie miał żadnego konceptu, tego, co chce stworzyć, a spisywał tylko to, co przyjdzie mu do głowy. Tak właśnie skonstruowana jest Cesarzowa nocy. Jej lekturę odbierałam, jak oglądanie ciągu dosyć luźno dobranych slajdów. W dodatku autorka rzuca hasłami, nie siląc się na ich rozbudowanie i wyjaśnienie, przerywa wątki w połowie, wplata w treść liczne pretensjonalne mądrości, etc. Czy muszę dodawać, że w miarę czytania coraz bardziej mnie to denerwowało, a lektura dłużyła mi się niemiłosiernie? Krótko mówiąc - nie polecam.

Metryczka:
Gatunek: powieść historyczna
Główny bohater: Katarzyna II
Miejsce akcji: Rosja
Czas akcji: XVIII wiek
Cytat: Jak pogodzić ogień z wodą? Jak pływać sitem po morzu? Kiedy jesteś carycą, próbujesz.
Moja ocena: 2,5/6

Ewa Stachniak, Cesarzowa nocy. Historia Katarzyny Wielkiej, Wyd. Znak, 2014

Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam opasłe tomiska (480 str.) oraz Grunt to okładka

Komentarze

  1. Po pierwszym akapicie Twojej recenzji mój umysł krzyczał: "Tak!!! Muszę to przeczytać", a po przeczytaniu całości "Nie. Odpuszczę sobie tę pozycję". ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mówi się, że nie należy osądzać książki po okładce, ale okładka sugeruje dokładnie to, co opisałaś w recenzji. (Tytuł prawdę mówiąc też). Raczej nie zaryzykuję lektury, żeby wyrobić sobie własne zdanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie, ja bym po okładce nie domyślała się treści - zresztą ta mi się podoba, cóż z tego, że kobieca ;)

      Usuń
  3. Ciekawe, że Katarzyna Wielka tak bardzo inspiruje współczesnych pisarzy. Szkoda, że w tym wypadku nie zrozumiemy jej samej, czy tego co wpłynęło na jej osobowość.

    OdpowiedzUsuń
  4. To irytujące, że Katarzyna Wielka nie inspiruje do dekonstrukcji swej nieprzeciętnej przecież osobowości. Kolejna biografia makatka. Dla mnie odpada. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam podobne wrażenie - książka dłuży się niemiłosiernie, gdzieś od połowy. Ja "wyłuskałam" z tej książki sporo plusów. Jednak rozczarowała mnie Cesarzowa, bo liczyłam na analizę psychiki kobiety - feministki na miarę XXI wieku, a dostałam obraz starości, choroby i umierania.
      http://magdallenamagazine.blogspot.com/2014/11/cesarzowa-nocy.html

      Usuń
    2. Czytałam Twoją recenzję - wydaje mi się, że i tak potraktowałaś tę książkę ulgowo

      Usuń
  5. Przyznam, że zawiodłam się na tej książce - niby nie jest źle, ale zupełnie nie tego oczekiwałam. "Gra o władzę" obiecywała wiele, a tutaj mamy, jak mówisz, coś zupełnie innego. Szkoda mi, że powieść wyszła taka nijaka; byłam przekonana, że autorka skupi się na jakimś aspekcie, pokaże nam "jakąś" Katarzynę, a niestety otrzymaliśmy dość szarobury obraz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam, że zawiodłam się na tej książce - niby nie jest źle, ale zupełnie nie tego oczekiwałam. "Gra o władzę" obiecywała wiele, a tutaj mamy, jak mówisz, coś zupełnie innego. Szkoda mi, że powieść wyszła taka nijaka; byłam przekonana, że autorka skupi się na jakimś aspekcie, pokaże nam "jakąś" Katarzynę, a niestety otrzymaliśmy dość szarobury obraz.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później