Uprowadzenie Madonny

Wracam do tematyki grabieży dzieł sztuki podczas II wojny światowej. Tym razem w wydaniu polskim, za sprawą publikacji Uprowadzenie Madonny. Sztuka zagrabiona. Jej autorami są Włodzimierz Kalicki -  dziennikarz Gazety Wyborczej oraz Monika Kuhnke - historyk sztuki z zespołu ds. rewindykacji dóbr kultury przy MSZ.

Przed drugą wojną światową Polska z pewnością nie posiadała takiej ilości wartościowych dzieł sztuki, jak np. Francja lub Włochy, jednak mimo to mieliśmy się czym pochwalić. Chociażby bogatymi zbiorami będących w posiadaniu arystokratycznych rodów, Branickich, Radziwiłłów,  Czartoryskich. O ile owi arystokraci jeszcze pomyśleli o zabezpieczeniu swoich dóbr w przededniu zbliżającej się wojny, o tyle o większość skarbów narodowych nikt specjalnie nie zadbał. Nie było ewakuacji, takiej jak we Francji. W Polsce nie było też takich repozytoriów, jak w krajach zachodniej Europy. Czy specjalnie nie troszczono się o kulturę, obawiano się, że akcja ewakuacyjna obniży morale w kraju, a być może nie brano też na poważnie, że wojna faktycznie wybuchnie? Tak więc najeźdźcy mieli ułatwione zadanie. Grabież ta nie była nawet specjalnie systematyczna - co więcej Niemcy kłócili się o nią sami ze sobą - ale za to skuteczna. Dzieła sztuki wywożono nie tylko aby oddać je Fuhrerowi, ale grabili je również - na swoje własne potrzeby - inni niemieccy dygnitarze (w szczególności Hans Frank), a nawet zwykli żołnierze. Jako przewodnik w plądrowaniu służyła im paradoksalnie polska książka Zbiory polskie. Archiwa-bibljoteki-gabinety-galerje-mueza i inne zbiory pamiątek przeszłości w Ojczyźnie i na obczyźnie Edwarda Chwalewika, wydana w 1926 roku. Zawierała opis wszystkich polskich kolekcji dzieł sztuki, i publicznych, i prywatnych. W towarzystwie panów w mundurach gestapo pojawiali się często naukowcy niemieccy, którzy przed wojną przyjeżdżali do Polski podziwiać nasze dzieła i pisać o nich monografie.  Nikt nie wie ile dokładnie obiektów sztuki zostało z Polski wywiezionych lub zniszczonych (i przez Niemców, i przez Rosjan, którzy też mieli swoje trofiejne otriady), szacuje się, że nawet ok. 600 tys, choć w oficjalnym spisie strat wojennych figuruje ich "tylko" 63 tys. Chodzi nie tylko o obrazy i rzeźby, ale meble, tkaniny, porcelanę, zabytkowe książki, broń, dzwony, witraże, etc. Tylko niewielka z nich część została znaleziona na terenach Niemiec przez aliantów i zwrócona Polsce, reszta niestety nigdy się nie odnalazła, jak słynny portret Młodzieńca pędzla Rafaela. Niektóre z tych dzieł wypływają nawet dziś, jak wybitny obraz Aleksandra Gierymskiego Pomarańczarka, odzyskany zaledwie 3 lata temu z niewielkiego domu aukcyjnego koło Hamburga. O nim właśnie zresztą opowiada pierwszy rozdział Uprowadzenia Madonny
(...) z pomocą  żołnierzy pakował malarskie arcydzieła z rozmaitych polskich muzeów i zbiorów publicznych, na czele z Wawelem, także wawelskie arrasy, sławne weduty Canaletta z warszawskiego Zamku Królewskiego, tablice ołtarzowe z bazyliki Mariackiej w Krakowie. Z braku miejsca w samochodach wraz z oddanymi mu do pomocy żołnierzami wydzierał obrazy z ram i wiązał je między dywanami, a trzymetrowe weduty Canaletta, wyjąwszy z ram, rolował między gobelinami.
Książka Kalickiego i Kuhnke koncentruje się na historiach kilku wybranych dzieł sztuki - co ciekawe nie zawsze odnalezionych. Każdy rozdział poświęcony jest innemu artefaktowi: wspominanej już Pomarańczarce, Biblii Płockiej, zaginionym portretom Chopina i jego sióstr, czy tytułowej Pięknej Madonny z Torunia, której zdjęcie widnieje na okładce książki. Niestety również zaginionej. Autorzy przeplatają opowieść o wojennych i powojennych losach tych dzieł historią ich pochodzenia oraz życiorysami ich twórców. Jest to niezła lekcja historii sztuki, ale również brutalnej historii grabieży: trudno uwierzyć w to, że za dzieła zrabowane w Polsce, ich kolejni "właściciele" żądają dziś zadośćuczynienia/zapłaty. Tak było m.in. z Pomarańczarką - de facto Polska musiała zapłacić za swoją własność... W dodatku prawo innych krajów - w szczególności mowa tu o Niemczech, jest skonstruowane tak, by chronić wojennych łupieżców. Mowa jest w nim, że prawa własności nabywa się do przedmiotu po 30-tu latach jego posiadania, nawet jeśli nabyło się go w złej wierze (czyt. ukradło). Ponieważ od zakończenia wojny upłynęło już lat 70, więc jest oczywistym, że ewentualni potomkowie grabieżców cieszą się dziś posiadaniem wywiezionych przedmiotów znacznie dłużej, niż owe 30 lat. Jeszcze trudniej odzyskać jest chyba dzieła zza naszej wschodniej granicy - a w czasach komunizmu było to niewykonalne. Największą bolączką jest to, że posiadamy fotografie zaledwie niewielkiej części zaginionych obiektów, co oznacza, że szanse odnalezienia i zidentyfikowania pozostałych, są minimalne.
A.Gierymski, Pomarańczarka

Choć Uprowadzenie Madonny jest książką ciekawą i poprawną w warstwie merytorycznej, to niestety momentami zbliża się raczej do podręcznika historii, niż do sensacji i trochę nuży. Nie oczekiwałam oczywiście, że literatura faktu napisana będzie w duchu Bezcennego, lecz mimo wszystko można było tchnąć w to więcej emocji, więcej napięcia, przygody, tak by lepiej się to czytało. Tymczasem autorzy wolą operować suchymi faktami: urodził się w tym i w tym roku, namalował to i tamto, zrobił to i to. Nie wszystkie rozdziały są równie ciekawe, bo czasem po prostu nie było za bardzo o czym pisać i wtedy autorzy faszerują tekst zbędnymi danymi. Często niepotrzebnie przytaczają życiorysy osób tylko pośrednio mających jakiś związek z danym artefaktem - przykładowo nie muszę wcale wiedzieć gdzie się urodził i kiedy wstąpił do partii człowiek, który ukrył Bitwę pod Grunwaldem. Dreszczyk i wzruszenie, jakie towarzyszy mi na ogół, kiedy mam do czynienia z historią sztuki poczułam przy czytaniu Uprowadzenia tylko raz: gdy mowa była o porzuconych na podłodze (i podeptanych) bezcennych obrazach Leonarda da Vinci i Rembrandta. Dlatego najciekawszy okazał się dla mnie rozdział o rafaelowym Młodzieńcu, pewnie ze względu na jego wyjątkową wartość oraz fakt, że losy tego obrazu do dziś pozostają zagadką. Autorzy szczegółowo opisują to, co działo się z portretem w czasie wojny (do momentu, do którego posiadamy na ten temat informacje), przepychanki pomiędzy gubernatorem Frankiem, a innymi niemieckimi szychami, którzy mieli na ten obraz chrapkę, a wreszcie jego podróż na Zachód i zniknięcie gdzieś w Bawarii. W sumie należy cieszyć się, że ten sam los nie spotkał pozostałych, równie cennych obrazów z kolekcji Czartoryskich, czyli Damy z łasiczką i Krajobrazu z miłosiernym Samarytaninem Rembrandta.

Dużym pozytywem publikacji jest opatrzenie jej wieloma zdjęciami: nie tylko artefaktów, o których mowa, ale i fotografiami ludzi, grających jakąś rolę w spisanych relacjach oraz budynków, gdzie przechowywane były dzieła sztuki. Nie wiem tylko, czy fotografie te w wersji papierowej są kolorowe, bo czytałam ebooka.

Swoją drogą intrygujący jest również życiorys Moniki Kuhnke - jako młoda historyk sztuki została ona zatrudniona w Ministerstwie Kultury; były lata 90, upadła komuna i wydawało się, że zaginione dzieła da się odzyskać w szybkim tempie dzięki przyjaznym stosunkom z dawnymi wrogami. Oczywiście nic z tego. Monika Kuhnke wykonała mrówczą pracę, jeśli chodzi o skatalogowanie zaginionych dzieł, była pionierką, jeśli chodzi o stworzenie bazy danych utraconych obiektów i pierwsze programy komputerowe. Dziś nadal zajmuje się tropieniem strat wojennych, a jest to praca, o której bynajmniej nie czyta się na pierwszych stronach gazet (no chyba, że uda się odzyskać coś wyjątkowego). To praca za kulisami. Niewiele osób wie o tym, że w Polsce w ogóle zajmujemy się czymś takim. Na ciekawy artykuł na ten temat trafiłam TU

Metryczka:
Gatunek: literatura faktu
Główny bohater: dzieła sztuki
Miejsce akcji: Polska i świat
Czas akcji: przede wszystkim II wojna światowa
Moja ocena: 4,5/6

Włodzimierz Kalicki, Monika Kuhnke, Uprowadzenie Madonny. Sztuka zagrabiona, Wyd. Agora, 2014

Książka bierze udział w wyzwaniu Grunt to okładka

Komentarze

  1. Bardzo ciekawa jest Twoja recenzja. Od dawna mam chrapkę na tę książkę i teraz wiem, że ją kupię.
    Myślę, że to temat trudny i niepoprawny politycznie, nie mówi się nic o odzyskiwaniu naszych dóbr kulturalnych, naszego dziedzictwa, a szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie niepoprawny politycznie, bo niby czemu, ale mało nagłośniony

      Usuń
  2. Tą książką już mnie skusił Nogaś:) I zachęca też to, że to wywód naukowy, mrówcza praca historyków - a że daleka od raczej "naciąganego" (według mnie) Bezcennego - atut dodatkowy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Bezcenny" to powieść, fikcja literacka, a "Uprowadzenie Madonny" to literatura faktu, więc te dwie książki łączy tylko Rafael i tematyka grabieży dzieł sztuki

      Usuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później