Niedawno pisałam o introwertyzmie, dziś w uzupełnieniu polecam Wam dwie książki na ten temat.

- najbardziej chyba znana pozycja o introwertyzmie. Susan Cain w książce Ciszej proszę...  pisze o nim z punktu widzenia przede wszystkim środowiska pracy i biznesu. Dowiadujemy się dlaczego typ ekstrawertyczny stał się w naszych czasach tak pożądany i dominujący - zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Kiedyś było inaczej - a zatem widać, że wszystko zależy od punktu widzenia, jaki aktualnie przyjmujemy: od mody, trendów, stylu życia. Autorka opisuje sytuacje społeczne, dużo uwagi poświęca liderowaniu, czy publicznym wystąpieniom. Zwraca uwagę na tzw. sensytywność, czyli wrażliwość, a nawet nadwrażliwość, która często cechuje introwertyków. Styl bycia introwertyków jest dziś deprecjonowany, a oni sami niedoceniani. Nawet jeśli introwertycy mówią mądrze i mają rację, nikt ich nie słucha, bo nie mówią wystarczająco głośno i nie "pchają się na afisz"... Choć Cain punktuje pozytywy płynące z bycia introwertykiem, to szczerze mówiąc, w porównaniu do ideału ekstrawertyka wypada to dosyć blado. Z jednej strony śmiałość, przebojowość, a z drugiej ostrożność i wytrwałość... Widać, że sama tak mocno mam utrwalony stereotyp, iż ekstrawersja jest czymś lepszym. Cain może i pokazuje zalety introwertyzmu, ale jednocześnie nie zaprzecza temu, że to ekstrawersja dziś bardziej sprzyja osiągnięciu sukcesu. Introwersja, choć może korzystna z punktu widzenia społeczeństwa, dziś w życiu indywidualnej jednostki nie pomaga. Introwertycy muszą cały czas przekonywać o swojej wartości, podobnie, jak kobiety stawiane już od samego początku na gorszej pozycji, niż mężczyźni. Czytając o tym, jak uniwersytety i pracodawcy faworyzują ekstrawertyków, jak rozpowszechnia się opinia, że ekstrawersja = kreatywność, a introwertyzm jest postrzegany jak osobowość drugiej kategorii, czułam się coraz bardziej przygnębiona. Niestety, wychodzi na to, że to my musimy dostosować się do nich, a nie oni do nas.  Przynajmniej dopóki wahadło nie wychyli się w drugą stronę i introwersja znowu nie zacznie być ceniona. 

Susan Cain, Ciszej proszę...Siła introwersji w świecie, który nie może przestać gadać, Wyd. Laurum, 2012 

- Introwertyzm to zaleta Marti Olsen Laney - wbrew polskiemu tytułowi, autorka tej książki wcale nie przekonuje, że introwertyzm to zaleta. Adekwatniejszy byłby tytuł Zalety introwertyzmu, gdyż Laney pokazuje w niej, że introwertyzm to wrodzony temperament, inny i trudniejszy od ekstrawertyzmu, ale nie gorszy. Wyjaśnia fizjologiczne podłoże intro- i ekstrawertyzmu, wskazuje na znane osoby i postaci, które były introwertykami i radzi w jaki sposób sobie radzić w świecie pełnym ekstrawertyków. Znajdziecie tu m.in. porady odnoszące się do wychowywania dzieci, związków, sytuacji towarzyskich oraz pracy. Wszystko poparte własnymi doświadczeniami, gdyż autorka sama jest introwertyczką. Ta pozycja jest znacznie bardziej "pozytywna" (z punktu widzenia introwertyka zmagającego się z poczuciem własnej gorszości), niż Ciszej proszę

Marti Olsen Laney, Introwertyzm to zaleta, Wyd. Rebis, 2005

Komentarze

  1. Tę pierwszą od miesiąca mam na liście - gdzieś o niej przeczytałam w związku z introwertyzmem. O tej drugiej nie wiedziałam, więc też wpisuję na listę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam w całości książki Susan Cain, ale znam jej obszerne fragmenty. I jestem pod olbrzymim wrażeniem jej prezentacji TED speech http://www.ted.com/talks/susan_cain_the_power_of_introverts (można włączyć polskie napisy, o ile się nie mylę), którą to prezentację bardzo często omawiam ze studentami. Zdałam sobie sprawę, że choć mam więcej cech introwertyka (choć dobrze nauczyłam się funkcjonować w społeczeństwie, to jednak w wielu przypadkach, np. wystąpienia publiczne, wykłady, grzecznościowe konwersacje o niczym, było to okupione naprawdę dużą pracą i przełamywaniem barier), to jednak często zupełnie bezmyślnie promowałam na zajęciach ekstrawertyków, nie dając osobom introwertycznym wystarczająco dużo miejsca na refleksję. Systematycznie zmieniam swoje podejście do nauczania od prawie 3 lat, bo wtedy po raz pierwszy usłyszałam prezentację Cain. (Nad)aktywność na zajęciach nie zawsze jest plusem. A dyskutować introwertycy potrafią również, o ile stworzy się odpowiednią atmosferę. Introwertycy stanowczo lepiej wypadają np. w dyskusjach, do których mają się czas przygotować (np. w domu) niż w improwizowanych. Staram się by obie formy się równoważyły na moich zajęciach.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później