Carnivia - Bluźnierstwo

Są takie lektury, podczas czytania których zastanawiamy się czy możliwe jest, by to, co czytamy było prawdą. Lub przynajmniej częściową prawdą. Niby autor zastrzega się, że to wszystko fikcja, a wszelkie podobieństwo do rzeczywistych wydarzeń jest czysto przypadkowe, ale w nas kiełkuje niepewność... Najczęściej niestety nie jest to wesoła konstatacja. Odkrywają się przed nami jakieś ciemne skrawki rzeczywistości, o których wolelibyśmy nie wiedzieć. Tak właśnie dzieje się w przypadku Bluźnierstwa Jonathana Holta. I nie chodzi tu nawet o przestępczość zorganizowaną (podobno przestępczość jest jedyną zorganizowaną instytucją we Włoszech), ani o handel żywym towarem (o tym też wiemy, że kwitnie, nawet w naszym kraju, ale przymykamy oczy na ludzkie tragedie, jakie on za sobą pociąga), ani nawet o tytułowe bluźnierstwo (czy też raczej w oryginale "obrzydlistwo"), czyli wyświęcanie kobiet na katolickich księży. Ciało zamordowanej kobiety, odnalezione w Wenecji w noc La Befana (Święto Trzech Króli) jest zaczątkiem śledztwa, które ma tak wiele wątków, że z łatwością można się w tym pogubić. Amerykańska armia, włoska mafia, Kościół, portal społecznościowy Carnivia... Co instytucje te mają ze sobą wspólnego? W dodatku o lepsze rywalizują (czy też przeszkadzają sobie nawzajem) włoscy karabinierzy, prokuratura i Polizia di Stato. Aby rozwiązać tę skomplikowaną sprawę siły łączą podporucznik amerykańskiej armii oraz kapitan karabinierów - obie to kobiety. Oraz twórca Carnivii, genialny haker, Daniel Barbo. Na szczęście autor prowadzi akcję w taki sposób, że wspomniane zagubienie nie następuje, a ciekawość czytelnika rośnie z każdą przewróconą stroną. W akcji następują częste zwroty, włącznie z tymi, kiedy okazuje się, że sojusznik w istocie jest kimś, komu nie można ufać. Rozdziały są krótkie i dynamiczne i oczywiście zawsze kończą się w kulminacyjnym momencie. Wiecie, jak to działa. Trudno się od Bluźnierstwa oderwać.

Śledztwo zatacza coraz szersze kręgi, a jego ślady prowadzą na Bałkany i do czasów okrutnej wojny domowej. Czystki etniczne, masowe gwałty na kobietach - to są rzeczy tak straszne, że trudno uwierzyć, że działy się tak niedawno i tak niedaleko nas. Takie rzeczy, jak opisuje Holt - znęcanie się nad innymi (zwłaszcza mężczyzn nad kobietami) tylko dlatego, że ma się nad nimi przewagę fizyczną - budzą we mnie zawsze największą wściekłość i frustrację. Co dopiero, jeśli weźmie się pod uwagę ewentualność sugerowaną przez autora, że w wywołaniu tej wojny maczały łapy obce państwa, którym to było na rękę. Czy powinniśmy szukać winnych po tylu latach, czy nie lepiej zapomnieć i żyć dalej? - to pytanie postawione w treści książki wydaje mi się absurdalne. Czy powinniśmy zapomnieć o zbrodniach i zamieść je pod dywan? Bo minęło 20 lat? Przecież to nie znowu tak wiele! A czy zapomnieliśmy o zbrodniach II wojny światowej? Brytyjczyk podjął się wyjątkowo trudnego tematu - mimo, że w konwencji sensacyjnej - tematu, który trudno rozważać "na zimno". Szkoda, że wydało mi się, że potraktował go z lekkim lekceważeniem, typowym dla mieszkańca Zachodu (a wręcz Amerykanina, mimo, że Holt jest przecież Brytyjczykiem).  Owszem - gdzieniegdzie w Chorwacji widać jeszcze ślady walk, że nie wspomnieć o biedniejszych sąsiadach tego kraju - Bośni i Serbii - ale zdziwiło mnie, że na kartach książki pojawiają się opisy Chorwacji, jako kraju zapóźnionego w rozwoju. A przecież dziś Chorwacja jest członkiem Unii Europejskiej i kojarzy się głównie z turystyką, a nie z wojną. Myślę, że znowu niestety mamy tu do czynienia z typowymi stereotypami, w których Europa Wschodnia nadal definiowana jest jako "byłe kraje komunistyczne", zlewające się w jedną białą i biedną plamę. W Bluźnierstwie pada nawet stwierdzenie, że Chorwacja jest krajem, którego "większość ludzi nie potrafi odnaleźć na mapie".  Europejczyków???

Źródło
Poza tymi drobnymi zastrzeżeniami, czynionymi z punktu widzenia obywatelki owej pogardzanej Europy Wschodniej, trudno się w książce Holta do czegokolwiek przyczepić. To rasowa i inteligentna powieść sensacyjno-kryminalna. Autorowi udało się powiązać w spójną całość karkołomną mnogość wątków, niektóre jednak zaniedbując: na czoło wysuwają się zdecydowanie zbrodnie wojenne w byłej Jugosławii, spychając na plan dalszy inne, równie intrygujące wątki. Stąd nie rozwodzę się nad kwestią Carnivii - portalu występującego nawet w nazwie książki, gdyż nie odgrywa w Bluźnierstwie istotnej roli. Jest niewątpliwie symbolem naszych czasów i może służyć jako pewna forma komunikacji, lecz akcja Bluźnierstwa nie ma w sobie nic wirtualnego - rozgrywa się w rzeczywistym świecie i dotyczy jak najbardziej realnych problemów społeczno-politycznych. W tym wykorzystywania kobiet, seksizmu i mizoginizmu, nadal kwitnącego w wielu współczesnych instytucjach i wśród mężczyzn. Z tego też względu książka Holta porównywana jest do Millenium, no i coś w tym jest... Drobnym potknięciem jest tu niepotrzebny i kiepsko poprowadzony wątek romansowy, który moim zdaniem wziął się zupełnie znikąd. Duży plus Bluźnierstwo otrzymuje ode mnie za  umiejscowienie fabuły w Wenecji, jednym z moich ulubionych miast - przyznaję, że to głównie ten element przyciągnął mnie do książki. Wenecja jest dla mnie zawsze obietnicą widowiskowości - wystarczy wspomnieć sceny filmowe, jak we Włoskiej robocie, czy Casino Royal. Myślę, że Holtowi udało się równie dobrze odtworzyć niepowtarzalny klimat tego miasta, jak Donnie Leon, choć raczej nie przesadza on ze spacerami po weneckich zaułkach, czy przejażdżkami po kanałach. Tu mamy Wenecję zimową porą, w okresie aqua alta, z nieprzyjemną wilgocią wciskającą się w każdy zakamarek ciała.

Na mojej półce czeka już druga część Carnivii i chyba zaraz się na nią rzucę. Może dowiemy się z niej czegoś więcej o tytułowym, tajemniczym portalu?

Metryczka:
Gatunek: kryminał/sensacja
Główny bohater: Kat Tapo i Holly Boland
Miejsce akcji: Wenecja/Włochy
Czas akcji: współcześnie
Moja ocena: 5/6

Jonathan Holt, Carnivia - Bluźnierstwo, Wyd. Akurat, 2013  

Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam opasłe tomiska (400 str.) oraz Grunt to okładka

Komentarze

  1. Proza Holta jest dla mnie zagadką. Nic jeszcze nie czytałam, ale na pewno to zrobię. Wszak tyle bardzo dobrych opinii krąży o jego książkach.
    Trafiłam tu przez blog Sylwuch. Przy okazji gratuluję Ci wspaniałego wyniku w wyzwaniu Grunt to okładka i jeśli zechcesz to zapraszam do siebie - http://monweg.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później