Na "odwieszenie się" po ostatnich kilku dniach, chciałabym napisać o książce, która mnie ostatnio bardzo wprowadziła w jesienne klimaty, czyli rodzinnej sadze Herbjorg Wassmo. 

Sara Susanne urodziła się dokładnie 100 lat przed swoją prawnuczką Herbjorg. Była kobietą swoich, patriarchalnych czasów. Wyszła za mąż nie z miłości, a z konieczności, przekonana, że pożycie małżeńskie to przykry obowiązek. Urodziła dwanaścioro dzieci. Zanurzona po uszy w domowej rutynie, w cyklu narodzin kolejnych dzieci, nie potrafiła nawet nazwać swoich pragnień. A przynajmniej tak widzi to jej potomkini. Mimo to Sara jest kobietą, którą podziwiamy. Domyślamy się, że musiała być piękna, skoro została uwieczniona jako anioł na obrazie w lokalnym kościele. Była też zapewne silna, skoro wielokrotne porody jej nie zabiły i skoro dożyła sędziwego wieku. Jej najmłodsza córka, Elida, również nie miała łatwego życia, i tak samo jak Sara, została matką wielodzietnej rodziny, w dodatku z chorym mężem na głowie. To one dwie - prababka i babka wiodą prym w tej powieści inspirowanej dziejami rodziny Herbjorg Wassmo. Mało wiemy o matce pisarki, Hjordis, która związała się z niezbyt dobrym mężczyzną. Najmniej jednak Wassmo pisze o sobie: to, co znajdziemy w książce to ledwie strzępy jej wspomnień z lat dziecięcych, wspomnień niestety nie najlepszych, a w zasadzie takich, o jakich nie chciałoby się pamiętać.

żałować czegoś to, grzeszyć po raz kolejny 

Stulecie jest powieścią niosącą w sobie ogromny ładunek smutku i goryczy. Wydaje się, że rozpacz Sary Susanne, kiedy musi wyjść za niechcianego mężczyznę, jest wprost namacalna. Tak samo jak jej zmęczenie kolejnymi porodami, prawdopodobnie depresja, tęsknota za czymś więcej. Na szczęście jej mąż okazał się być dla niej prawdziwym oparciem, lecz mimo to między kobietą, a mężczyzną istnieje tu pewna bariera, która jest nieprzekraczalna; pewien elementarny brak zrozumienia, wynikający z biologicznej determinacji. Choćby mężczyzna nie wiem, jak bardzo kochał i chciał ulżyć swojej partnerce, nie jest w stanie tego zrobić. Jest wręcz sprawcą jej cierpień. W Stuleciu wyraźnie słychać skargę na to uzależnienie od biologii, bezradność wobec jej praw: nawet jeśli ludzie nie chcą mieć aż tylu dzieci, to nie potrafią temu zapobiec. Byłby na to tylko jeden sposób, a na ten sposób niewielu ludzi potrafi i chce się zgodzić. Dzieci są radością, ale w nadmiarze są niestety obciążeniem, ograniczeniem, wyczerpują siły życiowe swoich rodziców, przede wszystkim oczywiście matki, przynajmniej dopóki są małe i niesamodzielne. Kobieta rzecz jasna nie miała w takich warunkach żadnej możliwości samorealizacji, jakiegokolwiek osobistego spełnienia. Wszelkie nadzieje, marzenia, tęsknoty szybko odchodziły w zapomnienie, przytłoczone szarą codziennością. Tak wyglądało życie całych generacji kobiet, aż po czasy jeszcze stosunkowo niedawne. Właściwie dopiero Herbjorg udało się wyrwać z tego zaklętego kręgu. 

kamień, który nigdy nie zaznał choćby promienia słońca, nie był w stanie wydzielać żadnego ciepła

Powieść Wassmo jest silnie zakorzeniona w tradycji skandynawskiej. Surowy klimat północnej Norwegii w pewien sposób rzutuje na ludzkie charaktery. Ludzie również są tu surowi, zamknięci w sobie, raczej chłodni i nieskłonni do nawiązywania zbyt bliskich relacji. Izolowaniu się od innych sprzyjają warunki życiowe: przyroda jest bliżej, niż inne siedziby ludzkie. Stale zagląda w okna, ze świstem wiatru, zacinającym deszczem i śniegiem, poszumem morskich fal. Od tego już tylko krok do samotności - w istocie samotność wydaje się nieodłącznym elementem kultury skandynawskiej. Jest również obecna w Stuleciu: jej bohaterki są same ze swoimi problemami, nawet w otoczeniu bliskich im ludzi. Same z kobiecymi lękami, zajmowaniem się czeredą dzieci oraz nienazwanymi i niezrealizowanymi pragnieniami. Rodzina wcale nie daje ciepła i nie chroni przed samotnością. Ludzie żyją ze sobą, nazywają to nawet miłością, ale nie rozmawiają ze sobą. Przebywają sami w świecie swoich myśli. Również kiedy dzieje im się krzywda, nie mają komu - i nie potrafią - się zwierzyć. Ukojenia szukają na łonie przyrody. Dzieci też wychowywane są w tym duchu: jak tylko wyrastają one z pieluch, są zdane na siebie, muszą pomagać rodzicom, pracować. Są kochane, ale nikt nad nimi nie roztacza parasola ochronnego, nie prowadzi za rączkę, nie łoży na ich naukę. Każdy już od najmłodszych lat rusza własną drogą, każdy walczy sam. Samotność ta przechodzi na kolejne pokolenia, z matki na córkę. Zgodnie z regułą, że to kobieta ma największy wpływ na wychowanie potomstwa i to kobiety są w dużej mierze strażniczkami tradycji - nawet tej patriarchalnej. Pisarka jest rozgoryczona tym, że jej matka nie ochroniła jej przed wyrządzoną jej krzywdą, ojcu zaś nigdy nie wybaczyła. W jej słowach, kiedy pisze o nim czai się prawdziwa zgroza, nawet po tylu latach. Trudno mi sobie zresztą wyobrazić, jak można przez coś takiego przejść i coś takiego wybaczyć.

Mewy dbały o normalność swoim krzykiem 

Stulecie przypominało mi swoją aurą inną norweską powieść, moje ukochane A lasy wiecznie śpiewają, tyle że tu bohaterowie są związani z morzem. Nie wiem, czy można je już zaliczyć do arcydzieł, ale z pewnością jest to książka, na którą warto zwrócić uwagę. Bardzo kobieca - jak to saga rodzinna - kładąca nacisk na sprawy płci pięknej, na relacje międzyludzkie, uczucia, problemy koncentrujące się na rodzinie. Wysmakowana, kameralna. Nie do końca jasne sytuacje - ten brak porozumienia - odzwierciedla język powieści: pełen niedopowiedzeń i subtelności, skrótów myślowych, z nielinearnym układem poszczególnych wątków. Jako uzupełnienie do powieści polecam wywiad z autorką, zamieszczony w Wysokich Obcasach.

Metryczka:
Gatunek: powieść historyczno-obyczajowa
Główny bohater: Sara Susanne i jej córka Elida
Miejsce akcji: Norwegia
Czas akcji: XIX - XX wiek
Cytat: j.w.
Moja ocena: 5/6

Herbjorg Wassmo, Stulecie, Wyd. Smak Słowa, 2014

Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam opasłe tomiska (519 str.) oraz  Okładkowe love  (okładka odzwierciedla klimat panujący w powieści; piękne jest nie tylko zdjęcie, ale delikatne lakierowanie)

Komentarze

  1. Mam tę książkę w panach, świetna fabuła :)
    http://pasion-libros.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Tez mam w planach. Twoją recenzja jeszcze bardziej mnie zachęcila do przeczytania Wassmo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie piszesz o tej książce.

    Ciągle sobie wyrzucam, że literaturę skandynawską znam jedynie z zimnych i surowych kryminałów, zaś nigdy nie sięgnęłam po powieści obyczajowe, a przecież mam nawet kilka na swojej półce!

    Co więcej, uwielbiam sagi rodzinne, takie historie przekazywane kolejnym pokoleniom, gdyż sama też pochodzę z rodziny, która dba o pamięć o przodkach. A historia rodzinna, subtelna, kobieca, osadzona w srogim norweskim krajobrazie musi być piękna.

    P.S. Podczas jednej wizyty na Twoim blogu na swoją listę dopisałam co najmniej 4 tytuły. Obok "Stulecia", także "A lasy wiecznie śpiewają" (których czytałam już kolejną recenzję), "Braci z Vestland" (których chciałam nawet kupić, ale się wahałam) oraz "Krzyżowców" (wspomnianych przez Ciebie w recenzji "Braci...").
    Boję się co będzie dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam jeszcze trylogię Ziemia kłamstw/Raki pustelniki/Na pastwiska zielone - chyba że czytałaś

      Usuń
    2. Nie czytałam tej trylogii. Też dopisuję i dziękuję :)

      Usuń
  4. Czytałam i bardzo mi się podobała, choć niektóre fragmenty (zwłaszcza, gdy Wassmo pisała o sobie) były namacalnie bolesne. "Księga Diny" również mi się podobała, ale "Stulecie" chyba jednak bardziej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam ten wywiad - niesamowita kobieta. A Stulecie świetne...

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem ciekawa tej historii, otaczającego ją klimatu, odkrycia tajemnic, wczucia się w troski i przeżycia kobiet - domowych strażniczek.

    OdpowiedzUsuń
  7. O! Miło, że zamieściłaś linka do wywiadu z autorką. Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tylko nie wiem, czy dostęp do artykułu nie jest płatny

      Usuń
  8. Od dawna mam zamiar przeczytać tę pozycję, ale jakoś jeszcze tego nie zrobiłam. W końcu jednak przeczytam, bo książka z tego co czytam rewelacyjna:)

    OdpowiedzUsuń
  9. "Księga Diny" trochę mnie rozczarowała, więc mój entuzjazm związany z twórczością autorki opadł. Nie do końca odnalazłam się w klimacie i obawiam się, że w tym przypadku mogłoby być podobnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę sobie przypomnieć Księgę Diny - z lektury sprzed lat pamietam tylko tyle, ze mnie rozczarowała w porównaniu z filmem. Wydaje mi się w takim układzie, że Stulecie może być lepsze

      Usuń
  10. Zachwycam się bardzo i wyczekuję nowego roku, bo wtedy planuję zakupić tę powieść Mamie na urodziny :) A pod choinką podobno mam znaleźć "Księgę Diny" tej samej autorki (kocham film!) :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później