Cormoran Strike po rozwiązaniu sprawy Luli Landry i po medialnym sukcesie nie cierpi już na brak zleceń. Głównymi jego klientkami są oczywiście żony podejrzewające swoich mężów o zdradę, nic więc dziwnego, że kiedy do jego agencji zachodzi niepozorna Leonora Quine z prośbą o odnalezienie jej męża-pisarza, Strike czuje się zaintrygowany. Może chodzi też o dziwną nieporadność Leonory i jej brak instynktu samozachowawczego. Opuszczona małżonka sugeruje, że Owen wybył z domu, jak wiele razy przedtem, i zaszył się w jakiejś "kryjówce pisarzy". Wydaje się to całkiem prawdopodobne, dopóki nie znalezione zostają zwłoki pisarza - i to w dosyć osobliwym stanie. Strike nie porzuca sprawy, znowu konkurując z policją. Kluczem do rozwiązania zagadki makabrycznego morderstwa jest najnowsza, nieopublikowana powieść Quine'a, Bombyx mori.

 pisarze to okrutne plemię

Podobnie jak w Wołaniu kukułki akcja nie pędzi na łeb naszyję; to nie jest thriller, ale stary dobry kryminał, w którym liczy się mozolne poszukiwanie i składanie elementów układanki, a nie efektowne zwroty akcji. Ciekawe jest, że autorka tym razem bierze na tapetę środowisko pisarzy, odkrywając kuluary światka literatów - dla wielu z nas przecież tak atrakcyjnego. Zauważyłam, że ilekroć pisarze piszą o innych pisarzach, zazwyczaj nie jest to obrazek pochlebny. Z reguły są to nieudacznicy: grafomani, których nikt nie chce drukować, albo autorzy jednej książki, od lat nie potrafiący napisać niczego nowego. W dodatku najczęściej są to postaci o dziwacznych obyczajach, zadufane w sobie, egoistyczne i nie budzące sympatii. Nie inaczej jest w Jedwabniku. Quine jest ekscentrykiem o perwersyjnych skłonnościach, które na domiar złego przelewa do swoich książek, powodując tym lawinę wydarzeń. Kolejny zapoznany geniusz. Jego największy adwersarz, Michael Fancourt to kolejny zarozumiały dupek, w dodatku z obsesją na punkcie wyrafinowanej zemsty. Do tego grono zblazowanych redaktorów, agentów oraz krytyków literackich. Całe środowisko wydawnicze wydaje się być pełne toksycznych relacji i wynaturzeń. Zepsute do szpiku kości. Wydaje mi się to zabawne w kontekście tego, jak często spotykam się (na blogach) z uwielbieniem w stosunku do pisarzy, traktowanych przez wiernych czytelników nieomal jak gwiazdy rocka. Te wywiady, zdjęcia, autografy... Pisarze traktowani są jak wyrocznie i moralne drogowskazy, tymczasem nie ma to chyba zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Dowiodła tego chociażby niedawna afera "seksualno-merkantylna" z Ignacym Karpowiczem - czytelnicy byli zdegustowani, jako że środowisko literackie nie jest kojarzone z tego typu praniem brudów. Po aferze istnieje spora szansa, że teraz książki tego pisarza będą oceniane właśnie przez pryzmat jego życia osobistego. Skąd w ogóle pomysł, że pisarz musi mieć ciekawą osobowość i być nieskazitelny moralnie (a co jeśli to, co pisze jest amoralne)? Joanne Rowling zdecydowanie ten pomysł odrzuca, naśmiewa się też z coraz większej ilości ludzi, którzy chcą pisać i publikować, spodziewając się sławy i splendorów: potrzeba nam mniej pisarzy, a więcej czytelników. Tudzież:
Dziś trudno sobie wyobrazić, że kiedyś trzeba było czekać na recenzje w gazetach, żeby zobaczyć jak mieszają z błotem twoje dzieło. Dzięki wynalezieniu internetu każdy durny półanalfabeta może być Michiko Kakutani. 
Sporo pracy pisarka włożyła w stworzenie tła i nastroju swojej najnowszej powieści. Jej akcja rozgrywa się na przełomie listopada i grudnia, a karty książki pełne są wzmianek o kiepskiej pogodzie, przenikliwym zimnie, deszczu i śniegu, z jakimi musi radzić sobie Cormoran. Przedświąteczny Londyn może również urzekać - pod warunkiem, że zajdziemy do pubu i poczęstujemy się puddingiem yorkshire, albo będziemy robić zakupy w Harrodsie... Ta aura sprawia, że książkę idealnie czyta się o tej porze roku.

Czas musiał zostać oznaczony, porządek zachowany, tradycja podtrzymana  

Joanne Rowling nie zawodzi. Jedwabnik, napisany w takiej samej spokojnej konwencji spodobał mi się jeszcze bardziej, niż Wołanie kukułki: przemyślana, zwarta akcja, zgrabnie wplecione w fabułę wątki osobiste Strike'a i jego asystentki, tło obyczajowe oraz doskonałe kreacje bohaterów, wyraziste i wiarygodne - to znak rozpoznawczy Rowling. Zabawne jest to, że w Jedwabniku nie dzieje się znowu aż tak wiele, a mimo to książka jest typowym page-turnerem. Szczerze mówiąc jej lektura dostarczyła mi czystej, niekłamanej radości z czytania, jakiej nie doświadczyłam od jakiegoś czasu, raczej męcząc się nad średnio udanymi powieściami. Tu mogłam się odprężyć i po prostu podążać za autorką, nie mogąc się od książki oderwać. Nie rozpraszały mnie myśli, jakie od jakiegoś czasu mnie dręczą przy lekturze: a to jak tu napisać recenzję, albo jaką książkę będę czytać następną. Jedna tylko rzecz mi zgrzytała, mianowicie kreacja Cormorana Strike'a, wojennego inwalidy, nie pasuje mi do przyznanej mu roli detektywa. Detektyw powinien być sprawny fizycznie, tymczasem brak nogi nie przyczynia się do owej sprawności, tym bardziej, że ciągle przemieszcza się on po mieście. Widać to na kartach książki, gdzie zdecydowanie za dużo jest wzmianek o kłopotach Strike'a z kolanem. Również wątpliwe wydaje mi się zainteresowanie, jakim kobiety darzą, bądź co bądź, mało atrakcyjnego Cormorana. Ale czego się nie wybacza ulubionej autorce ;)

Metryczka:
Gatunek: kryminał
Główny bohater: Cormoran Strike
Miejsce akcji: Londyn
Czas akcji: współcześnie
Cytat: ludzie się zabijają, kiedy myślą, że odebrano im cały sens ich życia. Nawet to, że inni uważają ich cierpienie za śmieszne, nie jest w stanie ich zniechęcić
Moja ocena: 5,5/6

Robert Galbraith, Jedwabnik, Wyd. Dolnośląskie, 2014  

Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam opasłe tomiska (474 str.)

Komentarze

  1. A ja do tej pory z Rowling jedynie słynnego Harry'ego Pottera przerobiłam :) Ale może kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam coraz większą ochotę na tę książkę, bo jeszcze nie widziałam ani jednej negatywnej recenzji. A "Wołanie kukułki" bardzo mi się podobało ;)

    http://pasion-libros.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja mama stwierdziła, że "Jedwabnik" jej się dłużył, ale ja lubię takie niespieszne książki, poza tym bardzo lubię styl Rowling, więc powinnam być zadowolona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książki Rowling nie należą do takich, w których akcja pędzi na łeb na szyję, ale za to są dopracowane, szczególnie jeśli chodzi o postaci. Coś za coś.

      Usuń
  4. Po prostu JK Rowling dobrą pisarką jest!

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście, że jestem napalona, po pierwszej części nie mogło być inaczej ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później