Czy kiedy oglądacie dziennik i widzicie różne posiedzenia wysokich gremiów, też zadajecie sobie pytanie: a gdzie są kobiety? Bo ja tak. Na szczęście ostatnio jeśli chodzi o nasz rząd, pytanie to staje się coraz mniej aktualne, ale w przypadku większości: zarządów firm, samorządów, parlamentów - nadal obowiązuje. Nawet w naszym światku: większość blogów książkowych prowadzonych jest przez kobiety, ale kto wygrywa eBukę? - mężczyźni. A ile razy spotkałyście się z facetem i myślałyście sobie: wcale nie jest bardziej kompetentny niż ja, ale za to potrafi zrobić wokół siebie szum i dlatego ma lepsze stanowisko/odnosi większe sukcesy/więcej zarabia/jest bardziej sławny/etc. ?

Sheryl Sandberg, prezeska Facebooka i jedna z najbardziej wpływowych kobiet świata napisała o tym książkę. O stereotypach, o łączeniu pracy z życiem rodzinnym, trudnościach, jakie mają kobiety w przebiciu się w męskim świecie. Początkowo podeszłam do tej pozycji bardzo sceptycznie: nic nowego dla mnie,  ja to już wszystko wiem. Kobiety są mniej pewne siebie, mają niższą samoocenę, od mężczyzn, którzy od małego są zachęcani do rywalizacji i wygrywania. Kobiety mimo że są lepiej wykształcone zarabiają mniej od mężczyzn, zajmują niższe stanowiska, a stereotypy dotyczące tego, jakie powinny być kobiety, a jacy mężczyźni - nadal funkcjonują i determinują bardzo wiele. Mamy XXI wiek, a problem wcale nie maleje. Mało tego, w kraju takim jak Polska, gdzie bardzo duże wpływy ma nadal Kościół, feminizm jest aktywnie zwalczany. Pojęcie "gender" stało się u nas [kolejnym] synonimem zła wcielonego, bo a nuż "chłopcy będą uczeni sprzątać po sobie, a nie czekać, aż zrobią to za nich dziewczynki". No skandal. W każdym razie wydawało mi się, że z Włącz się do gry nie dowiem się niczego nowego.

Kiedy kobieta jest kompetentna, wydaje się niezbyt sympatyczna

Może nie do końca były to dla mnie nowe rzeczy, ale sposób w jaki przedstawiła je Sandberg pozwala zrozumieć pewne mechanizmy, z którymi ma do czynienia każda z nas. Opowiem tu o zjawisku, które najbardziej mnie boli: kobiety nawet kiedy są kompetentne nie mają wystarczającej pewności siebie, często same siebie deprecjonują, uważają się wręcz za "oszustki". W oczywisty sposób przeszkadza im to w podejmowaniu pracy i karierze zawodowej. Ale jeśli nie doceniasz sama siebie - nie oczekuj, by docenili cię inni. Nawiasem mówiąc to tzw. syndrom diademu, na który sama też cierpię, czyli oczekuję, że jeśli dobrze wykonuję swoją pracę, to to wystarczy, by ktoś to zauważył i nagrodził. Nie wystarczy, bo trzeba również umieć się autopromować, a w tym zdecydowanie lepsi są mężczyźni od kobiet... Mało tego, okazuje się, że to pomniejszanie swoich osiągnięć przez kobiety jest związane ze społecznymi oczekiwaniami: kobieta nie ma być mądra, tylko ładna i miła, a kiedy przejawia cechy uznawane za "męskie" (jak stanowczość, zadaniowość, determinacja), staje się mniej lubiana. Akceptacja jest jednak czymś, czego wszyscy potrzebujemy, stąd często kobiety wolą deprecjonować same siebie, niż zyskać sobie łatkę niesympatycznej. To w pewnym sensie mechanizm przetrwania, tylko że prowadzący donikąd. Podobno nawet kobieta, która pochwali się swoimi osiągnięciami na rozmowie kwalifikacyjnej, obniża swoje szanse, żeby być zatrudnioną! Tego problemu mężczyźni nie mają: oni im bardziej kompetentni, tym są bardziej szanowani. Tymczasem sympatia pomaga w zdobywaniu sukcesu - i kółko się zamyka. Kobieta ma więc do wyboru: albo przemilczać swoje osiągnięcia i kompetencje i być przez to lubiana, ale za to zajmować gorsze stanowiska w pracy, albo być pewną siebie, ale uznawaną za przemądrzałą egoistkę i "babę z jajami", tak jak to się dzieje np. w przypadku wszystkich kobiet-polityków. Sukces i bycie lubianym w przypadku kobiet nie idą w parze. Sheryl Sandberg zauważa, że gdyby kobiet na stanowiskach było więcej, ten problem przestałby istnieć, bo nie byłyby one już nielubianymi wyjątkami. 

kto by nosił diadem w małpim gaju

Zdałam sobie sprawę, że sama doświadczyłam w pracy tego, co opisuje Sandberg: kiedy podchodziłam do swojej pracy zadaniowo, realizując wyznaczone cele i wymagając od innych takiego samego zaangażowania, jakie ja sama wkładałam w pracę, dorobiłam się opinii "tej, której trzeba się bać" i - rzecz jasna - niesympatycznej. Dlatego, że nie poświęcałam czasu na pogawędki o niczym (bo tego czasu po prostu nie miałam) i nikomu się nie podlizywałam. Co więcej, byłam obarczana coraz większą ilością pracy, co wymagało ode mnie wyżej wspomnianego podejścia, ale wtedy nawet moja szefowa nie doceniała wyników i mojego zaangażowania, tylko uznała, że jestem niesympatyczna i zaczęła mnie z tego tytułu karać. Komu by się chciało w takiej sytuacji wysilać? Na własnej skórze odczułam również inne frustrujące zjawisko, o którym pisze szefowa Facebooka: od kobiet oczekuje się, że będą się poświęcać, pomagać, co prowadzi m.in. do wykonywania niepłatnej pracy. Mam w pracy takiego kolegę, któremu już wielokrotnie pomagałam: począwszy od drobnych przysług, a skończywszy na wyciąganiu z poważnych tarapatów. Jednak ilekroć ja prosiłam go o pomoc, zawsze spotykałam się z odmową. Kiedy spotkało mnie to po raz kolejny, zaczęłam się wkurzać, że można być tak nieużytym. Wydało mi się to niesłychane, że on nie tylko nie wie, co to bezinteresowność, ale nawet nie ma poczucia, że powinien się zrewanżować. A może on myśli w ten sposób: że ja powinnam pomagać, bo jestem kobietą, ale już jego to nie dotyczy. W dodatku kolega ów jest traktowany przez przełożonych dokładnie tak, jak opisuje to Sandberg: kiedy mężczyzna pomoże swojemu współpracownikowi, jego gest odbierany jest jako wysiłek ponad normę, co wynagradza mu się lepszą notą podczas oceny pracowników, a następnie skutkuje nagrodą taką jak podwyżka lub premia. W przypadku kobiet tak nie jest, bo jeśli kobieta pomaga, uznaje się to za coś naturalnego.

niezależnie od tego, jak bardzo byśmy się starały, nigdy nie będziemy Howardem

Wniosek płynący z tego co napisała Sandberg bardzo mnie przygnębił: świat opiera się na stereotypach i jest urządzony dla mężczyzn, a kobieta już na starcie ma mniejsze szanse, nawet jeśli jest kompetentna i pewna siebie. Żeby osiągnąć taką pozycję jak mężczyzna, kobieta musi dwa razy ciężej pracować i to nie tylko w sensie dosłownym. Musi również udawać, że nie jest tym, kim jest (czyli, że nie jest kobietą) i że nie chce tego, czego chce. Uśmiechać się i robić wrażenie miłej, lojalnej i opiekuńczej, a nie twardej i nieustępliwej. To nieustanne lawirowanie i gra pozorów. Również znalezienie mentora, który pomoże nam w karierze jest dla kobiet trudniejsze, bo wysokie stanowiska piastują głównie mężczyźni, a spotykanie się z nimi zawsze będzie rodziło podejrzenia i zarzuty o robienie kariery przez łóżko. To pokazuje, że oficjalne programy wyrównywania szans takie jak parytet wcale nie są bezsensowne (jak to wielu lubi je ośmieszać), ponieważ istnieje wiele barier, których kobiety bez takiej pomocy nie są w stanie przeskoczyć. Pewne rzeczy po prostu same się nie zrobią.

jakie jest najbardziej niegrzeczne pytanie, jakie można zadać kobiecie?

Całe szczęście, że Sheryl Sandberg nie poprzestaje na wyliczaniu tego, jak fatalnie (dla kobiet) jest urządzony świat. Owszem, przyznaje ona, że musimy grać w grze, której zasady są tendencyjne, ale mimo to doradza kobietom, by się do tej gry włączyły, bo tylko w ten sposób można coś zmienić. Książka zawiera szereg trafnych spostrzeżeń i praktycznych wskazówek, przydatnych nie tylko w pracy, ale we wszelkiego rodzaju relacjach międzyludzkich. Autorka pisze m.in. o oddzielaniu (a raczej braku odzdzielania) życia prywatnego od zawodowego, godzeniu życia zawodowego z rodzinnym, równym podziale ról w domu. Namawia kobiety do nie rezygnowania i wycofywania się z życia zawodowego kiedy planują one zajść w ciążę - w takim przypadku bowiem po urodzeniu dziecka alternatywa do zostania w domu rzeczywiście będzie mało ciekawa - powrót do mało płatnej pracy na niskim stanowisku? Sandberg obala również mit, którym od jakiegoś czasu karmią nas media - że "można mieć wszystko", zwłaszcza w świecie, w którym ciągle rosną wymagania dotyczące zarówno czasu pracy, jak czasu poświęcanego na życie osobiste.

Radzenie sobie z poczuciem winy może być tak samo ważną umiejętnością, jak sprawne zarządzanie czasem

Włącz się do gry nie jest teoretycznym dywagowaniem, pisanym z wyżyn kobiety, która osiągnęła sukces - i uważa, że wszystko zawdzięcza wyłącznie sobie, a dyskryminacji kobiet nie ma. Wręcz przeciwnie - Sandberg przyznaje, że wiele zawdzięcza szczęściu, a także wsparciu wielu osób, a wielu problemowych sytuacji sama doświadczyła. Czytając tę książkę, miałam poczucie, jakbym rozmawiała z przyjaciółką przy kawie, a nie z szefową jednej z największych firm na świecie. Warto wspomnieć, że książkę w wielu miejscach uzupełniono o statystyki i informacje dotyczące sytuacji w Polsce, przez co nie odnosi się wrażenia, że nie tyczy się ona naszych realiów. Ze stereotypami i seksizmem można spotkać się wszędzie, nie mają one nic wspólnego z poziomem życia, czy poziomem bezrobocia, a ich występowanie pogłębia jeszcze nierówności społeczne. Dlatego myślę, że przemyślenia Sheryl Sandberg są nawet ważniejsze dla polskich kobiet, niż amerykańskich. Nie ma tu zresztą klasycznych rad: zrób to tak, a nie inaczej, autorka zachęca natomiast kobiety do brania życia we własne ręce, a także wspierania się nawzajem.

Zrobione jest lepsze od doskonałego

Dlatego, mimo moich początkowego sceptycyzmu, uznałam, że to książka, którą kobiety naprawdę powinny przeczytać. O wiele bardziej motywująca, niż szereg wydumanych poradników, w których radach nie za bardzo potrafiłam się odnaleźć. O tym, że jest ona dobra świadczy fakt, że mężczyźni już próbują ją sobie przywłaszczyć: pokazuje wszystkim czytelnikom - a zwłaszcza mężczyznom - jak zostać lepszymi i bardziej efektywnymi przywódcami - wypowiada się o niej Mark Zuckerberg. Hę? Owszem, są w niej fragmenty o przywództwie, ale nie jest to jej główny temat, a już na pewno Włącz się do gry nie jest skierowana zwłaszcza do mężczyzn, panie Zuckerberg! No chyba że mężczyzna chce się dowiedzieć, jak współdziałać z kobietami w kwestii równości. Panowie mogą z Włącz się do gry wynieść sporo jeśli chodzi o zrozumienie kobiet oraz ich wspieranie. Tylko, czy wszystkim na tym zależy?

Metryczka:
Gatunek: poradnik
Główny bohater: kobieta
Miejsce akcji: Stany Zjednoczone
Czas akcji: współcześnie
Cytat: presja, jaką społeczeństwo wywiera na kobiety, by zostały w domu i "zajęły się tym, co najlepsze dla dziecka", opiera się na emocjach, nie na faktach. 
Moja ocena: 5,5/6
 
Sheryl Sandberg, Włącz się do gry. Kobiety, praca i chęć przywództwa, Wyd. Sonia Draga, 2014

Książka bierze udział w wyzwaniu Grunt to okładka

Sheryl Sandberg możecie również znaleźć na YouTube, np. TU


Komentarze

  1. Właśnie poleciłam Twoją recenzję mojemu partnerowi, po przeczytaniu stwierdził: "kobiety do garów".
    I tyle w temacie;)
    A tak w ogóle, muszę to przeczytać, po prostu chcę i już!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, współczuję partnera...

      Usuń
    2. Należy współczuć nie mi, ale jemu :)

      Usuń
    3. Niezupełnie. On nawet jeśli ma "mało postępowe poglądy" (że tak to delikatnie ujmę), przejdzie przez życie zadowolony z siebie, mając partnerkę, która się na to godzi. To Ty będziesz ponosić konsekwencje tego, czyli np. to, że podział prac w domu nie będzie równy, albo że to Ty będziesz musiała zrezygnować z pracy, żeby zająć się dzieckiem. O tym właśnie pisze Sandberg. Oczywiście mam nadzieję, że tak źle jednak nie jest, że ta odzywka to jednak tylko żart - ale mimo to żart, który nie śmieszy, bo przywołuje najgorsze seksistowskie skojarzenia. Zawsze mówię, że w Polsce mężczyźni ciągle jeszcze nie wstydzą się tego, że są seksistami. Taki mamy klimat.

      Usuń
  2. Mężczyżni mają krótką pamięć.Często zapominają kto im napełnił brzuch i wychował dobrze dzieci.TEGOO na ulicy nie widac.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później