Jeff Winston, 43-letni dziennikarz, doznaje nagle ataku serca, umiera, a następnie... budzi się w wieku lat 18-tu, w swoim akademiku. Ma okazję zacząć wszystko od nowa i to robi. A potem jeszcze raz i jeszcze raz... Znajduje świetny sposób na zdobycie fortuny, zakłada firmy, zmienia partnerki. Co ważne: "zmartwychwstając" jest tego świadomy, pamięta wszystkie swoje życia, a zatem rzeczywiście ma szansę korygowania popełnionych przez siebie uprzednio błędów. Wydaje się to być czymś wspaniałym. Czy rzeczywiście? 

Zapewne wątek powracania do życia wydaje się wam znajomy - o tym samym pisze Kate Atkinson w niedawno wydanej i święcącej triumfy powieści Jej wszystkie życia. Na tyle, że zastanawiam się, czy Atkinson nie podkradła owego pomysłu Grimwoodowi, bo Powtórka to powieść napisana już prawie 30 lat temu. Nie czytałam jednak jeszcze Atkinson, dlatego  nie mogę się wypowiedzieć na ile autorka rzeczywiście zastosowała te same rozwiązania fabularne, co Grimwood - pozostawiam to waszej ocenie.

Tym razem, przyrzekł sobie, przeżyje swoje życie jak należy.

Niewątpliwie temat Powtórki jest tematem bardzo wdzięcznym, gdyż rodzi pole do wielu przemyśleń. Na ile można ulepszyć własne życie, rodząc się przecież z tym samym zestawem genów, predyspozycjami, talentami i osobowością?  Co chciałabym, a co mogłabym zmienić, a co nie, i czy to, co mogłabym, byłoby na tyle istotne, że diametralnie zmieniłby się przebieg mojego życia? Czy moje drugie życie tak bardzo różniłoby się od pierwszego (nawet gdyby pewne decyzje były inne)? I wreszcie: czy naprawdę chciałabym przeżywać to wszystko jeszcze raz, biorąc pod uwagę to, że życie zawsze składa się nie tylko z sukcesów i chwil radości, ale również bólu, smutku, straty, samotności. Czy to wszystko zasługiwałoby na "powtórkę"? Jak by to było jeszcze raz chodzić do szkoły, przechodzić przez udręki młodości, pierwsze miłości, brak doświadczenia na rynku pracy... Czy taka reinkarnacja byłaby dla nas szansą, czy raczej pułapką, w jaką złapane byłoby nasze życie i wyrafinowaną formą udręki, piekłem na ziemi? Nie wspominając o tym, że nie każde czasy równie dobrze do takiej powtórki się nadają - czy ktoś na przykład miałby ochotę wracać w czasy II wojny światowej?

Miał tylko jasną, nową przyszłość, której pułapki i możliwości znał na pamięć, i mógł ich uniknąć albo je wykorzystać, w zależności od sytuacji. 

Tyle pytań, tyle wątpliwości, a mnie się wydaje, że autor owego potencjału nie wykorzystał. Jak na tak inspirujący temat, sposób jego rozwinięcia jest raczej mało ciekawy, przynajmniej w pierwszej połowie książki. Główny bohater w niewielkim tylko stopniu pozwala sobie na refleksje. W szczególności widać to na początku powieści. Tego typu wydarzenie jak zmartwychwstanie, u każdego wywołałoby określone reakcje psychiczne, jak każda trauma: szok, dezorientację, zagubienie, depresję. Tymczasem Jeff niczego takiego nie doświadcza, przejawia stosunkowo niewielką paletę reakcji emocjonalnych: po krótkim jedynie zastanowieniu zachowuje się, jakby to wszystko było najzupełniej naturalne i - z podziwu godną przedsiębiorczością (której najwyraźniej mu nie stało w pierwszym życiu) - zabiera się do organizowania swojego kolejnego życia... Nie zastanawia się, co się z nim dzieje, dlaczego mu się to przydarza, czy może coś zrobić, by to zatrzymać, w jaki sposób najpełniej spożytkować powtórnie daną mu szansę, w jaki sposób dokonać zmian i jakich zmian. Kolejne życia przedstawione bohatera są przedstawione w dosyć beznamiętny i skrótowy sposób, i dopiero gdy Jeff przeżywa swoją trzecią, czy czwartą powtórkę - coś się zaczyna zmieniać. Do głosu dochodzą owe wspomniane refleksje i zajmują one w powieści więcej miejsca, niż CV bohatera.

Możliwości, jak wiedział, były nieskończone.

Najciekawsze jest to, jakie efekty przyniosły wysiłki głównego protagonisty. Czy faktycznie udało mu się ulepszyć swoje życie? Napiszę, iż - jeśli się chwilę zastanowić - jest to dosyć łatwe do przewidzenia. Żadna bowiem egzystencja nie może się obejść bez tego, o czym wspominałam: bólu, nieszczęść, chwil smutku, poczucia straty. A to, co powszechnie jest postrzegane jako sukces - niekoniecznie okazuje się sukcesem dla nas samych - trzeba by tu odpowiedzieć sobie na pytanie o naszą własną definicję sukcesu życiowego. Bardzo trafnie autor podsumowuje to w samej końcówce książki.

Powtórka to może nie jest najbardziej porywająca powieść, jaką czytałam - wydaje mi się, że Grimwood za bardzo się w niej streszcza, skracając wątki - ale na pewno skłania do myślenia i do zastanowienia się nad własnym życiem. Co ważne, wydaje się, że autor rozwija się w trakcie pisania; stosunkowo nieciekawa na początku, powieść staje się coraz lepsza, by dojść w końcówce do ważnych konkluzji. Można na to również spojrzeć w ten sposób, że Jeff potrzebował kilku żyć, by dojrzeć... Niestety w normalnych okolicznościach nie jest nam dane coś takiego, musi nam wystarczyć jedno życie. I dlatego powinniśmy je wykorzystać najlepiej, jak się tylko da.

Ciekawostka dodająca Powtórce smaczku: autor zmarł w 2003 roku na... zawał serca, pracując nad kontynuacją powieści.

Metryczka:
Gatunek: powieść obyczajowa
Główny bohater: Jeff Winston
Miejsce akcji: Stany Zjednoczone
Czas akcji: lata 60-te do 80-tych XX wieku
Cytat: -
Moja ocena: 4,5/6

Ken Grimwood, Powtórka, Wyd. Rebis, 2002

Komentarze

  1. "Jej wszystkie życia" mam gdzieś na półce, pewnie kiedyś dokopię się do niej. Jeśli mi się spodoba tematyka, to chętnie porównam ja z powieścią Winston.
    PS
    Ciekawostka faktycznie ciekawa, sama bardzo lubię podobne smaczki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam na swojej liście do przeczytania :). Nawet znalazłam w katalogu biblioteki, ale na razie jestem za leniwa, żeby się tam wybrać ;).

    OdpowiedzUsuń
  3. Atkinson czytałam, dobrze napisana powieść. O Powtórce juz kiedyś czytałam i jestem ciekawa jak autor przedstawił "dzień świstaka".

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później