Ostatnie wspomnienie z wakacji

Ostatnie zamieszczane przez ze mnie recenzje świadczą o tym, że nie tak znowu wiele z czytanych latem pozycji wzbudziło mój entuzjazm. Nie wiem, czy mam jakiegoś pecha do lektur, które czytam w trakcie wakacji, czy też po prostu aktywność wakacyjna jest na tyle bardziej angażująca, że po prostu nie umiem wciągnąć się w książkę. Myślę, że raczej to drugie. W tym roku wyobrażałam sobie: będę się opalać i czytać (bo nie umiem leżeć i nic nie robić), ale po prostu się tak nie dało. Nawet leżąc plackiem na tzw. plaży (w Chorwacji raczej na kamieniach), myślami byłam gdzie indziej. Na przykład przy rozgrywkach siatkówki plażowej i obserwowaniu wysportowanych męskich ciał ;) Rzeczywistość była znacznie bardziej interesująca, niż to, co działo się w lekturach. Może powinnam była zabrać na wakacje Wyspę skarbów Roberta Louisa Stevensona ;)

W ciągu dwóch tygodni przeczytałam tylko dwie książki (i napoczęłam trzecią) i obydwie mnie nie zachwyciły, by nie powiedzieć wręcz, że znudziły, mimo, że mają bardzo dobre recenzje. Trochę mam też wyrzuty sumienia, że sięgam po książkę, która w założeniu ma być lekka, a potem mam pretensje o to, że ... właśnie jest lekka (jak to miało miejsce w przypadku Pierwszej kawy o poranku). Nie wspominam, że rojenia, że na wyjeździe będę w stanie "spłodzić" jakąś recenzję rzecz jasna też pozostały w sferze li tylko rojeń... do tego bądź co bądź też trzeba koncentracji, o którą w atmosferze urlopowego rozprężenia trudno. Co więcej, zastanawiałam się, jak po powrocie będę w ogóle w stanie napisać coś sensownego i jak właściwie do tej pory mi się to udawało... Mam nadzieję więc, że wybaczycie mi kolejne (i miejmy nadzieję, że ostatnie) narzekania odnośnie pozycji, cieszących się dosyć dużym uznaniem.

Pomyślałam sobie, że Sucha sierpniowa trawa będzie odpowiednią lekturą na upalne wakacje, spędzane w sierpniu, na południu Europy. Fabuła tej powieści ma miejsce w latach 50-tych, na południu Stanów Zjednoczonych. Rodzina głównej bohaterki wybiera się na wakacje nad morzem, zabierając ze sobą swoją czarnoskórą pomoc domową. Akcja toczy się leniwie, nie dzieje się tu właściwie nic ciekawego, a przyspieszenie tempa rozwoju wydarzeń i ich dramaturgia pod koniec książki jest sporym zaskoczeniem. Główny akcent w Suchej sierpniowej trawie został położony na ukazanie segregacji rasowej i krzywdzących sytuacji, z niej wynikających. Narratorka książki, trzynastoletnia Jube przyjaźni się z czarnoskórą służącą Mary Luther i nie może zrozumieć, dlaczego jest ona traktowana inaczej, niż biali. Porównania Suchej sierpniowej trawy do Służących są może i słuszne, bo powieści te poruszają tę samą problematykę, lecz Sucha jest daleko mniej interesująca. Brak jej dynamiki i wydarzeń, potrafiących zaangażować czytelnika. Jube, jako dziecko nie może przecież nic zrobić, nawet jeśli czuje, iż dzieje się niesprawiedliwość - jest tylko jej biernym obserwatorem. W ogóle nie potrafiłam zaangażować się w nakreśloną sytuację, lektura nie wywołała we mnie żadnych emocji. Po dwóch tygodniach prawie tej książki nie pamiętam i mimo najszczerszych chęci nie potrafię z siebie wykrzesać o niej nic więcej.

Metryczka:
Gatunek: powieść obyczajowa
Główny bohater: Jube
Miejsce akcji: Stany Zjednoczone
Czas akcji: lata 50-te XX wieku
Cytat:  -
Moja ocena: 3/6

Anna Jean Mayhew, Sucha sierpniowa trawa, Wyd. Black Publishing, 2014


Drugą książką po którą sięgnęłam w trakcie urlopu, był obsypany pochwałami Pochłaniacz Katarzyny Bondy. Mamy tu dwie zbrodnie, jedną sprzed dwudziestu lat oraz jedną współczesną. Coś je łączy, a co - to odkrywa główna bohaterka, Sasza (czyli Aleksandra) Załuska, profilerka, współpracująca z policją.

Dominującym wrażeniem, jakie miałam przy czytaniu Pochłaniacza był chaos. W sześciusetstronicowy kryminał autorka wrzuciła nie tylko opisy zbrodni, śledztwa czy polskiego półświatka, zarówno tego, sprzed lat, jak i obecnego, ale i kilku bohaterów wraz z ich obszernymi charakterystykami. To wszystko przeplata się ze sobą, tak naprawdę bez ładu i składu, przeskakując z tematu na temat, również pod względem chronologicznym, co bardzo utrudniało mi odbiór powieści. Tylko fragmentami czytało mi się Pochłaniacza dobrze, a najciekawszymi wątkami były te, dotyczące Saszy i jej osobistej sytuacji, aczkolwiek zadawałam sobie pytanie jak to się ma do głównego tematu i do czego są potrzebne te wszystkie informacje. Podobnie rzecz się miała z opisami innych bohaterów (zbyt wielu), które wcale nie pomagały w rozwikłaniu kryminalnej zagadki, spowalniając tylko akcję i zbliżając miejscami Pochłaniacza do powieści obyczajowej. Sasza wydawała mi się zresztą postacią wtórną, z typowymi problemami niedostosowanej, poranionej prze życie singielki. Bohaterka, jakich mnóstwo w książkach i filmach, ale jakoś mało w prawdziwym życiu. Zbrodnia opisana została natomiast niestety w tak mało czytelny, zagmatwany sposób - zwłaszcza ta sprzed lat - że nie potrafiłam zorientować się w ogóle o co tu chodzi. Miałam wrażenie, jakby w tych fragmentach wycięto z tej książki co drugie zdanie. Co się wydarzyło w 1993 roku i kim w ogóle są ci wszyscy ludzie?? Może jestem mało domyślna, ale mafijne rozgrywki to nie jest mój chleb powszedni. Pogubiłam się w tym, a autorka wyjaśnia sprawę dopiero pod koniec powieści, dopinając wątki w cokolwiek karkołomny sposób. Wycięłabym również z Pochłaniacza  połowę mało zrozumiałych dialogów: zbędnych, o niczym, polegających na przerzucaniu się głupimi tekstami. Denerwował mnie zresztą język, w jakim napisana jest powieść: slang mafijno-policyjny, jakieś hasła dla wtajemniczonych. Tytułowy zaś wątek został - w porównaniu do innych - bardzo słabo rozwinięty i kiepsko objaśniony.

Ogólne wrażenie, jakie zrobił na mnie Pochłaniacz: chaotyczny, w niektórych miejscach przegadany, fragmentami obfitujący w zbyt dużo wątków i szczegółów, w innych znowu brakuje w nim ważnych informacji, potrzebnych, by móc uważać powieść za spójną całość. Może autorka włożyła dużo pracy w zapoznanie się z zapleczem pracy policyjnej, ale pod względem fabularnym Pochłaniacz mocno kuleje. Dużo brakuje temu kryminałowi do najlepszych powieści tego gatunku, przede wszystkim pod względem klarowności i umiejętności selekcji tego, co istotne i interesujące, od tego, co zbędne i mniej ciekawe. Przereklamowany.

Metryczka:
Gatunek: kryminał
Główny bohater: Sasza Załuska
Miejsce akcji: Polska
Czas akcji: współcześnie
Cytat:  -
Moja ocena: 3/6

Katarzyna Bonda, Pochłaniacz, Wyd. Muza, 2014 

Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam opasłe tomiska (672 str.)

Komentarze

  1. Absolutnie zgadzam się ze wszystkim co napisałaś. Powieść ma wszystkiego za dużo, od tabunu ludzi, przez rozliczne wątki, po powrzucane wszystkie możliwe kryminalne historie trapiące kraj. A jeszcze w ciżbie występujących postaci czułam się zagubiona i słabo rozróżniałam Waldemarów :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Obie pozycje trochę mnie kuszę. Jak znajdę odrobinę wolnego czasu i po nie sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. O "Suchej sierpniowej trawie" mam takie samo zdanie jak Ty, za to "Pochłaniacz" bardzo mi się podobał, nie wiem, może mam męski mózg, bo nie doświadczyłam chaosu. Tak sobie myślę, że jakby wyciąć połowę dialogów z tej książki, to nic by nie zostało, bo niewiele w niej gadają :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, mam nadzieję, że nie ma czegoś takiego jak "męski" (i kobiecy) mózg, choć niektórzy rzeczywiście lepiej funkcjonują na poziomie rozumowania i dokonywania analiz, a inni na poziomie odbierania emocji. Ja jestem raczej typem analityczno-logicznym i właśnie dlatego odebrałam "Pochłaniacza" jako dosyć chaotyczny zlepek różnych wątków. A dialogi mnie irytowały, bo nic nie wnosiły, więc nawet gdyby je wyciąć, to nic by się nie stało...

      Usuń
  4. Szkoda "Suchej sierpniowej trawy", bo zapowiedzi takie pozytywne były... No nic, ale w zamian w końcu nadrobię "Służące" :) Co do Bondy to mam bardzo mieszane uczucia ciągle, bo zewsząd różne teksty o niej czytam... Tak myślę, że komuś na prezent zakupię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Służące są rewelacyjne - jeśli jeszcze nie czytałaś, koniecznie musisz to nadrobić.

      Usuń
  5. Oj marusze okropnie ostatnio, cieszy mnie, że nie tylko ja :P Wreszcie jakaś krytyczna recenzja "Pochłaniacz"! Wiedziałam, że te wszechobecne zachwyty muszą być przesadzone. Co prawda fanką gatunku nie jestem, ale zaczęłam nawet rozważać zakup tego arcydzieła, ale skutecznie ostudziłaś moje zapędy, za co serdecznie dziękuję :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później