Piłka w grze, czyli co wiemy po pierwszej kolejce

Piękny mamy Mundial. Przynajmniej jak do tej pory. Poziom, jaki prezentują właściwie wszystkie drużyny - łącznie z tymi, które teoretycznie nie liczą się w wyścigu po tytuł - jest bardzo wysoki. Nie ma snucia się po boisku, jest za to walka, dużo szybkich akcji i wiele bramek. Pierwsze koty za płoty, ale co wiemy po pierwszej kolejce, a właściwie pierwszej i kawałku drugiej?

Hiszpania. Nic nie trwa wiecznie.
Król Juan Carlos abdykuje, a aktualni (jeszcze) mistrzowie świata i Europy jadą do domu. W ostatni piątek, gdy Hiszpanie grali swój pierwszy mecz, niespecjalnie się czułam, a w dodatku równolegle Polacy grali z Włochami w Lidze Światowej. Zdecydowałam, że obejrzę na żywo Ligę Światową, a drugą połowę meczu Hiszpania - Holandia sobie nagrałam. Jakież było moje zdumienie następnego dnia, kiedy zobaczyłam, co się działo: jeden gol, drugi, trzeci, czwarty... zdemolowany Iker... Po tej spektakularnej klęsce 1:5 wszyscy byli zszokowani i zastanawiali się, co się stało. Czy La Roja się podniesie, a ta porażka to tylko rozgrzewka, czy też może symptom czegoś poważniejszego. Po wczorajszym meczu z Chile wiadomo, że czas na zmianę warty. Ze złotych powiedzeń naszych komentatorów należy zacytować to: Hiszpanie wyglądają, jakby byli zanurzeni w basenie i woda zaczynała sięgać im do ust. Jak tu zaczerpnąć oddech? Nie mam wcale do tej drużyny żalu - to oczywiste, że nie można zawsze wygrywać, a sześć lat na szczycie i trzy zdobyte pod rząd tytuły to przecież i tak o wiele więcej, niż dokonała jakakolwiek inna reprezentacja w przeciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Czy jakakolwiek drużyna obroniła tytuł mistrza świata? Cztery lata to naprawdę dużo czasu, a piłkarze też się starzeją (choć nie wyjść z grupy to trochę wstyd). Tylko Casillasa żal. Bardzo ładnie poczyna sobie natomiast Chile - czy faktycznie okażą się czarnym koniem mistrzostw - w to trochę wątpię, ale zobaczymy. 

Źr. www.sport.pl
Holandia
Może wreszcie? Może wreszcie się uda? Holandia pokazuje piękny futbol - grają efektownie i co ważniejsze efektywnie. Bramka van Persie'go jest jedną z najpiękniejszych bramek, jakie widziałam, a na pewno najpiękniejszych na tym Mundialu. Wczorajszy mecz z Australią nie był już dla Holandii tak łatwy (sic!) jak z Hiszpanią, ale nie miałam wątpliwości, że Holendrzy sobie poradzą. Jak nigdy dotąd nie miałam takiej pewności. Mecz cudowny nota bene. Widać wreszcie po latach niesnasek i zgrzytów w drużynie Oranje wszystko się spina. Oby tak dalej, może do finału. 



Brazylia
Odwieczny i - moim zdaniem - jak zwykle przeceniany faworyt nie pokazuje niczego nadzwyczajnego. W pierwszym meczu dopomógł Canarinhos sędzia, a w drugim Meksyk walczył z Brazylią jak równy z równym. Bramkarz meksykański mnie zachwycił. Co za gość! Widząc jak Ochoa broni jak natchniony, zaczęłam żarliwie kibicować Meksykanom, modląc się, by Brazylii nie udało się wbić bramki. Wymodliłam. Niniejszym życzę Guillermo Ochoa, aby swoje urodziny spędził na murawie Maracany ;)

Źr.: www.sport.pl

Urugwaj 
Urugwaju mi żal. Bardzo kibicowałam im w poprzednich mistrzostwach - kapitalny Forlan, Suarez, Lugano... Miałam nadzieję, że w tych również się dobrze pokażą i powalczą o coś więcej. Na razie wysoka porażka z Kostaryką nie wróży dobrze, a najlepsze, co pokazali piłkarze z Urugwaju były fantastyczne stroje - koszulki tak obcisłe, że aż nieprzyzwoite (ot, kobiece spojrzenie na futbol ;). Pooglądałabym je jeszcze - może nie wszystko jeszcze stracone? Ubieram się dziś w błękit i kibicuję z całych sił...

Niemcy
Uh, Niemcy. Jak zwykle rozpędzona niemiecka machina zmiotła to, co napotkała na swojej drodze. Czyli tym razem Portugalię z (jak zwykle na mistrzostwach) nieskutecznym Christiano Ronaldo. Podobno to Angela Merkel na trybunach przynosi swojej drużynie takie szczęście - zawsze kiedy jest obecna, Niemcy strzelają cztery bramki, co i tym razem się spełniło. Za wysokie zwycięstwo z niezłym przecież rywalem należą się naszym sąsiadom oczywiście oklaski, choć szczerze mówiąc krzyżuję palce, by Niemcom jednak powinęły się nogi.

Anglia 
Oczekiwania wobec piłkarzy angielskich są przykładem trwałości stereotypów. Przecież Anglicy od wielu wielu lat nie pokazują niczego ciekawego, odpadają zawsze w przedbiegach. Zawodzili już tacy piłkarze jak David Beckham, czy Frank Lampard, a mimo to, zawsze wymienia się Albion jednym tchem w gronie faworytów. Tym razem również grupę D mianowano grupą śmierci, gdy moim skromnym zdaniem Anglia jest łatwym przeciwnikiem dla pozostałych drużyn (na tyle na ile na tym Mundialu możemy mówić o łatwych przeciwnikach). Nie wierzę, by coś się w tej materii zmieniło. Dlatego byłam pewna, że Włosi sobie z Anglikami poradzą - jak zawsze.

Włochy 
I wreszcie moja ukochana Italia. W porównaniu ze spektakularna grą kilku innych drużyn, Włosi nie błyszczą aż tak bardzo, ale w pierwszym meczu zaprezentowali się bardzo dobrze: spotkanie Włochy - Anglia było jednym z lepszych, jakie udało mi się obejrzeć. Albion się starał, owszem, ale Włosi byli lepsi, nawet bez Gigi Buffona; trudno im coś zarzucić. A profesor Pirlo ciągle zachwyca... będę płakać, kiedy Pirlo zakończy karierę. Fantastycznie pisze o il Maestro Adam Romański TU: W straszliwym upale i zabójczej wilgotności Pirlo tuptał coraz wolniej, odgarniając z twarzy coraz bardziej mokre i sklejone kędziory. Po meczu otworzył usta i już nic nie odgarniał. - To będzie mecz taki, jakby ktoś puścił gorącą wodę w łazience i zamknął drzwi - powiedział Przemysław Babiarz, zapowiadając tę rozgrywkę w studiu TVP. Trudno zgadnąć, jakie doświadczenia skłoniły kolegę redaktora do użycia tego porównania, ale trzeba przyznać, że było trafne. Warunki w Manaus są takie, że w trzech kolejnych meczach tam rozgrywanych zapisanie się do ekskluzywnego Klubu Tup-Tup może być koniecznością. Andrea Pirlo może już przyjmować składki.

Mam szczerą nadzieję, że Azzurri pokażą jeszcze na co ich stać, martwią mnie tylko kontuzje w kadrze.

Moi faworyci: Holandia, Chile, Meksyk i Włochy.

Komentarze

  1. Nie przypuszczalam, ze lubisz football. Mnie nudzi. Wlasnie oglądam przemówienie proklamacyjne (bo koronacji w tradycji Hiszpani nie ma) Filipa VI. Ciekawy zbieg okolicznosci: abdykacja i Upadek La Roja. Na pewno koniec pewnej epoki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O abdykacji króla Hiszpanii dowiedziałam się właśnie przy okazji Mundialu - bo w zasadzie niczego innego teraz nie oglądam w TV. Zapomniałam nawet o Grze o tron!

      Usuń
  2. Po odpadnięciu Hiszpanii z moim ulubionym od lat Sergio Ramosem, postawię chyba na Włochy. Sercem. Rozumem skłaniam się ku Holendrom, ewentualnie Niemcom, ale ani jednych, ani drugich na szczycie wolałabym nie oglądać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niemców oczywiście, że nie,ale Holandii to się należy. Choć raz.

      Usuń
  3. O piłce wiem jedno, że jest okrągła... Chociaż nie raz w nią gram z sześciolatkiem na podwórku... :) No i obecnie panuje moda wśród dziesięciolatków na zbieranie kart z wizerunkami piłkarzy, więc czasem mi się zdarza jakiegoś poznać.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później