Zaginiona dziewczyna

Pisanie recenzji tej książki jest złe. Ponieważ ja liznęłam kilka recenzji i zabierając się do czytania powieści wiedziałam już, że jest ona zakręcona. Że nic nie jest w niej tym, czym się wydaje być na pierwszy rzut oka. Od samego początku, niczym pies gończy, niczym detektyw na tropie, wypatrywałam wskazówek, udowadniających tę hipotezę. A one są. Najpierw pojawiają się delikatnie, nieśmiało, potem coraz mocniej szturmują czytelnika. Pierwszą i podstawową sprawą jest fakt, że Nick – załamany mąż, którego żona Amy, zniknęła w piątą rocznicę ich ślubu – kłamie jak najęty...

Amy jest cudowną istotą. Bohaterką książek pisanych przez jej rodziców. Jest piękna, rozpieszczona i bogata. Wszyscy ją kochają, czasami nawet aż do przesady... Wyszła za mąż za Nicka, kiedy właściwie już straciła nadzieję, że spotka swoją bratnią duszę, kogoś przy kim mogłaby być szczęśliwa. Teraz zbliża się do 40-tki, jej mąż jest o kilka lat od niej młodszy. Życie trochę dało im w kość, bo wskutek kryzysu oboje stracili pracę (związaną z dziennikarstwem) i musieli przeprowadzić się z Nowego Jorku do rodzinnego miasteczka Nicka w Missouri. Tam Nick otwiera bar za pieniądze pożyczone od żony. Amy niezbyt się w Missouri podoba, bo jest przecież rdzenną nowojorczanką, lecz stara się jakoś przystosować... Kocha przecież swojego męża, a w każdą rocznicę ślubu przygotowuje dla niego zabawę w „poszukiwanie skarbów”, śladem miejsc, w których w minionym roku przeżyli coś miłego. Zabawę, której Nick nie za bardzo rozumie, ponieważ wymaga ona od niego pamiętania wszystkiego, co powiedziała Amy, a nawet czego nie powiedziała, a jedynie pomyślała... Nick nie jest idealnym mężem, a na pewno nie takim, jakiego chciałaby mieć Amy. Osiadł na laurach, przestał się starać. Początkowa sielanka zmieniła się w typową małżeńską sztampę. Co zatem stało się z Amy? Wszystko wskazuje na morderstwo, a podejrzenia rzecz jasna od razu padają na męża. A może jej zniknięcie to kolejna rocznicowa niespodzianka?

Gillian Flynn serwuje czytelnikowi istną jazdę na rollercoasterze. To zaskakująco dobrze pomyślany thriller, z zagadką kryminalną godną Sherlocka Holmesa i stopniowo narastającą atmosferą niczym z filmów Alfreda Hitchcocka. Zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie tylko rośnie. Narracja prowadzona jest naprzemiennie przez Nicka i Amy, którzy stopniowo odkrywają karty, swoje grzeszki i przewinienia, a wszystko okazuje się rozgrywką między tymi dwojgiem. Sprawa byłaby bardzo zawikłana, gdyby czytelnik nie siedział w głowie głównych bohaterów (tu taki mój zarzut, ale malutki, bo myślałam, że autorka jednak inaczej to rozegra) i jest taka dla policjantów, zajmujących się śledztwem. Początkową zagadkę zaginięcia Amy zastępują kolejne pytania, których nie sposób tu podawać, żeby nie spoilerować. Powiem tylko, że ważniejsze jest nie KTO, ale JAK. Portrety głównych bohaterów są doskonałe – to ludzie, tak wyraziści, jakby istnieli naprawdę, a jednocześnie mało sztampowi, tacy, którzy potrafią zaskoczyć i to nie raz. Ich postępowanie wywołuje zaś ciarki na plecach. Tak dobrze skonstruowanych bohaterów rzadko spotyka się w powieściach kryminalnych. Dopisałabym do tego wszystkiego jednak jeszcze jeden rozdział, żeby powieść zamknąć jeszcze bardziej efektownie, niż zrobiła to autorka.

Łoglądałem ruchome łobrazki, rozkminiałem, ło co tam biega i wszyćko łopisywałem

Tak Nick sarkastycznie kwituje swoją pracę recenzenta filmowego - coś mi to przypomina... Oprócz warstwy sensacyjnej, autorka stworzyła w Zaginionej dziewczynie doskonałe tło obyczajowe i zawarła w niej trafne spostrzeżenia na temat współczesnego społeczeństwa. Społeczeństwa elektronicznego, w którym nic – a już zwłaszcza zbrodnia – nie może odbywać się bez wiedzy mediów. Dziennikarze czatujący pod drzwiami bohaterów zdarzeń, wywiady w telewizji – to już właściwie standard jeśli chodzi o Amerykę. Do tego dochodzi Internet, Facebook, Twitter, Tumblr – mnóstwo narzędzi, które można spożytkować tak, by wykreować pożądany wizerunek. Czy w erze Internetu w ogóle możliwa jest jeszcze bezstronna ława przysięgłych?

Autorka daje prztyczka w nos czytelnikom, którym wydaje się, że pozjadali wszystkie rozumy: już to wszystko widziałam, czytałam, a sprawcę odgadłam po dwóch stronach...
Nasze społeczeństwo było całkowicie rujnująco naśladowcze. Stanowiliśmy pierwsze istoty ludzkie, które niczego nie zobaczą po raz pierwszy. (…) nie przypominam sobie żadnej niezwykłej rzeczy widzianej na własne oczy, której bym nie porównał do filmu albo programu telewizyjnego. Znacie tę okropną śpiewkę zblazowanych: widzieeeeliśmy to. (…) właściwie nie wiem, czy jesteśmy jeszcze ludźmi, ci z nas, którzy są jak większość z nas, którzy dorastali z telewizją, filmami, a teraz jeszcze internetem. Jeśli ktoś nas zdradza, wiemy jakie słowa wypowiedzieć; gdy umiera ukochana osoba wiemy jakie słowa wypowiedzieć, jeśli chcemy odegrać ogiera, cwaniaczka albo głupka, wiemy jakie słowa wypowiedzieć; wszyscy korzystamy z tego samego wyświechtanego scenariusza.
Inną kwestią, która wyraźnie dobija się o uwagę czytelnika w Zaginionej dziewczynie jest feminizm. Amy jest zbyt inteligentna, by – tak jak inne dziewczyny potulnie poddawać się dyktatowi mężczyzn, nadal formułujących pewne oczekiwania co do kobiet. Pomińmy już wiek i urodę. Teraz dziewczyna musi być również FAJNA. Czyli niekonfliktowa, niewymagająca, nie czepiająca się, jeśli jej facet zapomina do niej zadzwonić lub wraca pijany, lubiąca seks, niezdrowe jedzenie i generalnie będąca żeńską wersją kumpla. Wiele kobiet udaje takie fajne laski wbrew sobie. Nikt nie pyta, czy są z tym szczęśliwe, a już na pewno nie mężczyźni, którzy dostają to, czego chcą. To nowa odmiana seksizmu, Amy nie chce taka być, nie chce żeby oglądali się za nią jacyś obleśni faceci i rzucali na jej temat seksistowskie teksty. Przed Nickiem tak naprawdę nigdy nie czułam się osobą, bo zawsze byłam tylko produktem. Niezwykła Amy musi być błyskotliwa, kreatywna, dobra, życzliwa, mądra i szczęśliwa. (…) tyle lekcji i możliwości, i korzyści, a oni nigdy nie nauczyli mnie jak być szczęśliwą.

Zaginiona dziewczyna to na pewno jeden z najlepszych thrillerów, jakie czytałam. Najbardziej intrygujących, realistycznych i skoncentrowanych na wniknięciu w psychikę bohaterów, a nie gonieniem za mordercą. Nie ma siły, by przy tej powieści nie zarwać nocy - tak trzyma ona w napięciu, że nie sposób jej odłożyć, zanim nie dowiemy się, jak to wszystko się skończyło. Zagadką ludzkiego umysłu jest dla mnie to, jak komuś może wydawać się ona NUDNA (a widziałam takie opinie). No nie mogę tego pojąć.

Gillian Flynn, Zaginiona dziewczyna, Wyd. G+J Jahr Polska, 2013 (652 str.)

Książka zgłoszona do wyzwania Czytam opasłe tomiska oraz Grunt to okładka  (choć akurat ta okładka się ma nijak do treści książki)

Komentarze

  1. Po Twojej recenzji ksiązka ta zmienila status na mojej liscie "do przeczytania" i wysunęla się do przodu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też jestem świeżo po lekturze i jestem pod wielkim wrażeniem. Mam nadzieję, że film będzie równie dobry. Ben Affleck wydaje mi się świetnie dobrany do roli Nicka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, nawet nie wiedziałam, że film kręcą. Ben Affleck - czemu nie

      Usuń
  3. Świetna recenzja :) Gdyby nie to, że czytam obecnie dwie, naprawdę świetne książki, to rzuciłabym się na "Zaginioną dziewczynę" jak sęp. Poczekam na jakiś wolniejszy weekend, żeby nie zaspać do pracy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie lepiej sobie zarezerwować czas na tę książkę ;)

      Usuń
  4. Czytałam tę książkę w ubiegłym roku i też byłam nią zachwycona. To taki rasowy, z wszelkimi szykanami tego gatunku, thriller.
    Natomiast jej debiutancka powieść "Ostre przedmioty" nie powaliła mnie na kolana, ale złożyłam to na karb właśnie debiutu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytuję zbyt wielu thrillerów, ale Gone girl naprawdę wart jest pochwał, jakimi go obdarzono

      Usuń
  5. Zgadzam się zupełnie, że do "Gone Girl" najfajniej byłoby podejść nic nie wiedząc o książce, bo tak, to od razu się czytelnik doszukuje cudów, twistów i szaleństw, ale było warto! Oj, jak było warto - ten thriller doskonale wyróżnia właśnie doskonałe połączenie wątków obyczajowego, społecznego i sensacyjnego :) Koniecznie muszę sięgnąć po inne książki Flynn.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też byłam pod wrażeniem, naprawdę świetnie napisany thriller, a pisanie recenzji jest okropne, strasznie trzeba się pilnować, żeby uniknąć spoilerów ;) Ale udała Ci się ta sztuka :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później