Sięgając po tę książkę zastanawiałam się przede wszystkim, czy dowiem się z niej czegoś, czego jeszcze nie wiem. Niezliczone książki, filmy, seriale o Tudorach sprawiły, że królowie z tej dynastii stali się bohaterami popkulturowymi. Ich historie żyją i pobudzają wyobraźnię kolejnych pokoleń, mimo, że panowali stosunkowo krótko, a od ich czasów upłynęło 500 lat! Sam autor - G.J. Meyer - jest oczywiście tego świadom, a przed sobą postawił sobie zadanie odmitologizowania tych postaci.

Dynastia Tudorów liczyła sobie zaledwie pięcioro władców. Byli to: Henryk VII, Henryk VIII, Edward VI, Maria Tudor i Elżbieta I. Spośród tych władców właściwie wspominani są jedynie Henryk VIII oraz Elżbieta I. Meyer również im poświęca najwięcej miejsca. Autor przyznaje, że o Henryku VII - założycielu dynastii, który koronę wydarł ostatniemu Plantagenetowi na polu bitwy - mówi się bardzo rzadko i jest to w zasadzie postać zapomniana. Jakby na potwierdzenie tego, sam nie poświęca mu nawet rozdziału, rozpoczynając swoją historię od Henryka VIII. Trochę mnie to zawiodło, bo skoro o Henryku VIII pisano już setki razy, a o Henryku VII wiadomo tak mało - może warto byłoby odwrócić tę zasadę? Poza tym potwierdza się tu niestety prawidłowość, że o niszczycielach mówi się więcej, niż o tych, którzy coś zbudowali. Gdyż Henryk VIII był zasadniczo burzycielem starego ładu. Władcą o rozdętym ego, przekonanym o swojej boskości i prawie do rozporządzania swoim państwem i poddanymi tak, jak mu się podoba. Jestem królem i mogę robić, co chcę - dokładnie tak jak Joffrey w Grze o tron...  W dodatku swoje zachcianki egzekwował w krwawy sposób, wprowadzając rządy terroru, gdzie nikt nie mógł być pewien dnia, ani godziny. Przez Henryka VIII zginęli m.in. Tomasz Wolsey, Tomasz Morus, biskup Fisher, czy Tomasz Cromwell. Największym "dokonaniem" Henryka i spuścizną była reformacja religijna, która rozbiła jedność religijną Anglii, wprowadziła kraj w długie lata chaosu, a w rezultacie doprowadziła do zupełnego upadku religijności w tym kraju. Właśnie reformacji, a nie matrymonialnym wyczynom Henryka poświęca najwięcej miejsca Meyer i wywody te kontynuuje opisując rządy następców Henryka. 

Tym, co mnie zaskoczyło - tak jednak znalazło się coś, co mnie zaskoczyło - był niezbyt pochlebny portret Elżbiety I. W moim dotychczasowym przekonaniu Elżbieta była wielką władczynią, za której czasów nastąpił złoty wiek w Anglii. Taki też obrazek tej królowej jest lansowany przez historyków i media. Meyer przedstawia to z zupełnie innej strony, już na wstępie stwierdzając, że największym osiągnięciem Elżbiety była...długowieczność, a jej siostra, Maria Tudor była władczynią o wiele bardziej kreatywną, tylko że miała tego pecha, że szybko zmarła. 

Czasy Tudorów Meyer przedstawia jako nie Złoty wiek, ale czasy rabunku i rozdawnictwa - Henryk VIII pozyskał ogromne kwoty pieniędzy, zagrabione Kościołowi, z czego większość roztrwoniono na wystawne życie króla, w tym budowanie kolejnych pałaców. Majątki były rozdawane krewnym i znajomym królika i w ten sposób narodziła się potężna magnateria brytyjska, która po dziś dzień zawiaduje ogromnymi posiadłościami. 

Ciekawym zabiegiem zastosowanym w Tudorach jest dwutorowa narracja: oprócz przedstawiania historycznych wydarzeń na dworach Tudorów, w osobnych rozdziałach omawiane jest tło epoki. I tak dowiadujemy się np. o organizacji Kościoła, szkolnictwie, warunkach życia, rozwoju teatru, sytuacji międzynarodowej, itd. Daje to kompleksowy obraz czasów. 

Dużą zaletą Tudorów jest przystępny styl autora, plasujący się gdzieś pomiędzy pozycją historyczną a beletrystyką. Zacząwszy czytać książkę, nie mogłam się wprost od niej oderwać  - rzecz jasna trzeba wziąć poprawkę na to, że jestem zaprawiona w czytaniu książek historycznych i przyzwyczajona do poruszania się w gąszczu dat i nazwisk. Nie zakładam więc, że dla przeciętnego czytelnika ta pozycja będzie lekturą bardzo łatwą, jednak zdecydowanie jest ona warta zachodu. Autorowi udało się to, co zamierzył, czyli ukazanie Tudorów z obiektywnego, historycznego punktu widzenia, bez ozdób i zbędnych fatałaszków oraz obnażenie prawdziwego charakteru ich rządów. Cieszę się, że G.J. Meyer okazał się tak sprawnym pisarzem, bo interesuje mnie monografia jeszcze innego kontrowersyjnego rodu jego autorstwa - a mianowicie Borgiowie.

G.J. Meyer, Tudorowie. Prawdziwa historia niesławnej dynastii, Wyd. Astra, 2013 (660 str.)

Książka zgłoszona do wyzwania Czytam opasłe tomiska oraz Grunt to okładka   

Komentarze

  1. Coś zdecydowanie dla mnie. Cieszy mnie przystępność książki, a inne spojrzenie na rządy Tudorów mnie zaciekawiło :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo Henryk VIII to taki trochę Sinobrody- kultura masowa nie mogła ominąć tego tematu. I myślę, że dlatego też na nim skupił się Meyer: skoro wszyscy chcą czytać o Henryku VIII to po co pisać dużo o jego nieznanym poprzedniku? Poza tym, z tego co się zorientowałam, Meyer nie jest historykiem, więc może łatwiej było mu pisać o osobie, o której jest dużo sprawdzonych informacji niż samemu prowadzić badania archiwalne?
    Po tym co pisałaś chętnie przeczytałabym tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Henryk VII jest też intrygującą postacią - widziałam, że właśnie w przygotowaniu jest książka o nim. A Meyer nawet jeśli nie jest historykiem, to w ogóle tego w Tudorach nie "czuć" - wręcz przeciwnie

      Usuń
    2. Intrygującą na pewno, ale chyba mniej medialną. Nie ukrywajmy: Henryk VIII to gwiazda popkultury- sprzeda każdą książkę (więc się o nim pisze, pisze się o nim więc jest coraz bardziej popularny...- powstała spirala, w którą trudno jest wedrzeć się innym postaciom). Ale w takim razie cieszę się, że powstaje również coś o jego poprzedniku. Orientujesz się czy ma być to powieść czy biografia?
      A co do Meyera: ja mam, związany z wykształceniem, odruch sprawdzania kim z zawodu jest człowiek piszący książkę stricte historyczną :) Ale daję szansę wszystkim!

      Usuń
    3. Z tego, co czytam w opisie książka o Henryku VII to biografia: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/205888/henryk-vii-swit-anglii-tudorow

      Usuń
  3. W sumie nie wiem zbyt wiele o Tudorach, a książki o nich jakoś mnie odpychały - chyba przez to, że dużo ich było wszędzie, ale coś mi się wydaje, że za jakiś czas się przełamię.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przez to, że wszędzie tak dużo o Tudorach, to już zaczynam wątpić w to, co jest prawdą historyczną a co fikcją...

    OdpowiedzUsuń
  5. Pozwolę sobie wyrazić trochę inne zdanie o tej książce. Sięgnęłam po nią z wielkimi oczekiwaniami (może zbyt dużymi) i właśnie rzucam ją kolejny raz z irytacją. Nie wiem, czy zmuszę się by ją skończyć. Nie znoszę książek historycznych, które kierują moje myślenie "ci źli, ci dobrzy" stawiają już na początku jakąś moralną tezę jakby czytelnik sam nie mógł tego ocenić. Ktoś kiedyś napisał, że to jak Tudorowie są opisywani zależy od poglądów religijnych autora. Mam wrażenie, że w tym przypadku trochę tak to wygląda. Reformacja zdaje się w tej książce wręcz jakimś przypadkowym wydarzeniem i z jakąś większą sympatią autor odnosi się do katolików - przynajmniej do momentu, w którym przestałam czytać. Nie zgrywa mi się kilka drobnych wcześniejszych faktów odnośnie historii Anglii i Wojny Dwóch Róż. Nie wiem już, czy jakaś inna interpretacja źródła czy tłumaczenie. A na sam koniec wpisałam sobie w wyszukiwarkę owego autora i okazuje się, że G.J. Meyer jest pisarzem, dziennikarzem, znawcą literatury angielskiej ale nie jest historykiem. Jego Borgiów na pewno już nie kupię.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później