Dedukcjo, twe imię Sherlock

- (...) niemal zawsze przekonywałem się, że w jego szaleństwie tkwi jakaś metoda.
- Inni mogliby powiedzieć, że to raczej w jego metodzie tkwi jakieś szaleństwo.

Imię "Sherlock" stało się w zasadzie synonimem dedukcji (a nawiasem mówiąc brytyjska policja używa systemu informacyjnego Holmes 2), zatem przyjrzyjmy się metodom stosowanym przez detektywa w swoich śledztwach - zapraszam na drugi wpis poświęcony Kanonowi sir Arthura Conan Doyle'a.

Skuteczność Sherlocka w jego profesji zasadza się przede wszystkim na uważnej obserwacji, wyciąganiu wniosków oraz błyskotliwym kojarzeniu faktów. Jednak, aby osiągnąć tak niezwykłe rezultaty niezbędna jest również wiedza z różnych dziedzin, w tym znajomość psychologii: Choć pojedynczy człowiek stanowi zagadkę nie do rozwikłania, w większej grupie staje się matematycznym pewnikiem* (i tu wypada nie zgodzić się z teorią Sherlocka o zaśmiecaniu umysłu, bo nigdy nie wiadomo, co do czego się może przydać...). 
Doskonały analityk – odparł – raz poznawszy fakt, wraz z wszystkimi jego aspektami, będzie potrafił na tej podstawie wydedukować nie tylko cały łańcuch zdarzeń,które do niego doprowadziły, ale także jego następstwa. (…) Tylko za sprawą rozumu możemy dochodzić faktów. Problemy mogą być rozwiązywane przez naukę, w konfuzję wprowadzając każdego, kto dociekał rozwiązań jedynie zmysłami. Żeby jednak osiągnąć prawdziwy kunszt, ważnym jest, by używać w dedukcji wszystkich wiadomych faktów, co jak sam niechybnie zauważysz, prowadzi do poznania prawdy, co z kolei, nawet w czasach bezpłatnej edukacji i encyklopedii, jest rzadkim osiągnięciem.** 
Nie do końca się zgodzę, że metoda Sherlocka to czysta logika - czasami Holmes wyciąga swoje wnioski na podstawie tak błahych przesłanek, że z łatwością można uznać owe wnioski za zbyt daleko posunięte.
Teraz zapuszczamy się już w obszar domysłów (…) - powiedzmy raczej w obszar, w którym rozważamy różne możliwości i wybieramy te najbardziej prawdopodobne. Jest to wprawdzie naukowe wykorzystywanie wyobraźni, zawsze jednak mamy jakieś materialne podstawy, na których opieramy te spekulacje. Bez wątpienia nazwałby pan to zgadywaniem (…)***
Ja, kiedy przychodzi mi do głowy zrobienie czegoś takiego, zawsze ganię sama siebie, że dokonuję nadinterpretacji: rzeczywistość jest o wiele bardziej skomplikowana, a szufladkowanie nie jest najlepszym sposobem jej oceny. Sherlock najwyraźniej nie ma takich zahamowań, gdyż to, co często czyni, to właśnie szufladkowanie - wykorzystuje np. schematy obecne w życiu społecznym. To dlatego z wyglądu jest w stanie wnioskować o klasie społecznej, zawodzie, statusie materialnym. Np. delikatne oprawki okularów zapewne należą do kobiety, a buty o określonym fasonie do londyńczyka. Co ciekawe - prawie nigdy się nie myli, jego przypuszczenia okazują się zaskakująco trafne. Zapewne w mocno zhierarchizowanym wieku XIX było to łatwiejsze do przeprowadzenia, niż dziś.

Zbrodnia jest pospolita, ale logika to raczej rzadkość, dlatego powinieneś koncentrować się  na logice, a nie na zbrodniach****

Conan Doyle zastosował w Kanonie dosyć czytelny schemat, zarówno jeśli chodzi o opisywane zbrodnie, jak i sposób skonstruowania opowieści o nich. Zagadki kryminalne, które rozwiązuje Sherlock cechują się przede wszystkim tym, że są mocno nietypowe, osobliwe. Detektyw musi przekopać się przez całą niezwykłą otoczkę dziwnych faktów i przesłanek, by na koniec okazało się, że wyjaśnienie jest w gruncie rzeczy proste. Z reguły – powiedział Holmes – im dziwniejszym coś się zdaje, tym mniej tajemniczym w rzeczywistości okazuje się być. Obserwując ten schemat, kilka razy udało mi się odgadnąć rozwiązanie, choć bardziej intuicyjnie, niż przez dedukcję. Stereotypowe okazywały się bowiem motywy zbrodni (zemsta lub pieniądze), a nawet jej protagoniści - to mężczyźni, najczęściej samotni lub mający niewielu krewnych, zamieszkujący w jakimś odludnym miejscu. Ciekawe jest również to, że w Kanonie w zasadzie nie ma małych dzieci. 

Szukajmy konsekwencji w działaniu. Jej brak oznacza oszustwo*****

Czytelnikowi jest raczej trudno samodzielnie rozwiązać zagadki, jakie stają przed Sherlockiem, dlatego, że po prostu nie zna wszystkich faktów, pozostających w umyśle Holmesa. To dlatego jesteśmy z góry skazani na porażkę, starając się dorównać kroku detektywowi. Za każdym razem jednak Conan Doyle skrupulatnie wyjaśnia co się wydarzyło i jak Sherlock doszedł do wyjaśnienia sprawy. I dlatego też Sherlockowi (a raczej Doyle'owi) potrzebny jest Watson, a czasem i małe przedstawienie ;)

Arthur Conan Doyle, Księga wszystkich dokonań Sherlocka Holmesa, Wyd. Rea, 2010
 
* Znak czterech
**Pięć pestek pomarańczy
***Pies Baskervillów 
**** Przygoda w Copper Beeches
*****Niezwykłe wydarzenia na moście Thor  

cdn 

Nawiasem mówiąc to miło ze strony Benedicta, że pojawił się w Polsce akurat w moje urodziny. Haha.  Wywiad z aktorem dla DDTVN znajdziecie TU

Komentarze

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później