Żona inkwizytora

Słowo „inkwizycja” do dziś budzi dreszcze przerażenia. To instytucja odpowiedzialna za torturowanie i skazanie na śmierć tysięcy ludzi. Ze szczególnym okrucieństwem działała w Hiszpanii w XV i XVI wieku. Przyzwolenie na jej działanie dała królowa Izabela Kastylijska, inaczej zwana Katolicką, bo podobno była bardzo „pobożną” władczynią… Rzeczywiście, Hiszpania pod jej rządami przekształciła się w państwo mściwie prześladujące wszelkich innowierców, zarówno Żydów, jak i mahometan. Choć inkwizycja skierowana była teoretycznie przeciwko „heretykom”, to bezpieczny nie mógł czuć się nikt. Nic dziwnego, skoro donosy były anonimowe, a na torturach każdy mógł się przyznać do wszystkiego. Ludzie więc ginęli lub byli wypędzani, a ich majątki przechodziły na poczet państwa… W tych właśnie czasach umiejscowiła akcję swojej powieści Jeanne Kalogridis. Inkwizycja dopiero się formuje, a królowa Izabela obiecuje, że wszystko odbywać się będzie „zgodnie z prawem”; do tej pory tzw. konwertyci, czyli Żydzi nawróceni na chrześcijaństwo mogli czuć się bezpiecznie, przecież król Ferdynand też był konwertytą. Młodziutka Marisol pochodzi z „mieszanej” rodziny, a jej życie dramatycznie się zmienia w ciągu jednego tygodnia, kiedy to dziewczyna, wbrew swojej woli zostaje wydana za mąż za inkwizytora Gabriela Hojedę.  

Żona inkwizytora jest sprawnie napisaną powieścią historyczną, jednak nie wszystkich może ona zadowolić. Tytuł tej książki sugeruje trochę inną treść, niż ta, którą w istocie otrzymujemy. Ja spodziewałam się raczej opowieści z pogranicza psychologii o żonie oprawcy, tymczasem Kalogridis serwuje po prostu typowe czytadło przygodowo-romansowe. Szczególnie widoczne jest to w drugiej połowie książki – o ile w pierwszej mamy możliwość jeszcze przeczytać o dzieciństwie Marisol oraz o panujących w Hiszpanii uwarunkowaniach społecznych, to w drugiej części książka zamienia się w powieść typowo przygodową. Intryga zawiązana w Żonie inkwizytora nie jest zbyt skomplikowana, a jej tematem przewodnim jest nieszczęście, jakie spadło na Marisol i jej próby wykaraskania się z opresji. To ona jest postacią, wokół której wszystko się kręci, a ponieważ jest tak młoda i niedojrzała, tym co ją zajmuje przede wszystkim jest ona sama. Na szersze wywody dotyczące przeżyć wewnętrznych głównej bohaterki raczej nie ma co liczyć, widać, że treść książki została wyraźnie spłycona i że autorka postawiła na dynamiczną akcję, a nie na rozważania o konsekwencjach nietolerancji religijnej. I to zdecydowanie zaniża moją ocenę powieści. Inkwizycja jest w niej po prostu tłem historycznym – takim, o jakim dobrze się pisze, bo jest barwne i daje spore pole do popisu, jednak celem autorki raczej nie było wywołanie w czytelniku głębszych refleksji. Co więcej, fakt, iż Marisol jest małżonką inkwizytora gra tu w gruncie rzeczy marginalną rolę – Gabriel jest postacią drugoplanową, a jego postać jest wyraźnie niedopracowana. Motywy kierujące nim są niejasne (podobnie zresztą jak jego adwersarzem, a ukochanym Marisol – Antoniem), a jego praca jako inkwizytora jest przedstawiona jako urzędnicza posadka. Sprawia on wrażenie równie młodego i niedoświadczonego jak Marisol, zagubionego w brutalnej rzeczywistości. Jako taki wcale nie budzi strachu - jest przede wszystkim niechcianym małżonkiem, a nie karzącą ręką Kościoła. Znacznie większy dreszczyk można poczuć, kiedy w powieści pojawia się postać Torquemady, lecz ten wątek nie zostaje rozwinięty.

Autorka przyłożyła się natomiast do strony opisowej powieści – opisy domostw, wspaniałych sewilskich pałaców, strojów, a nawet wstrząsających scen auto da fe, są bardzo plastyczne i szczegółowe. W pewnym momencie aż do przesady, do znudzenia. Tym niemniej scenografia zbudowana jest umiejętnie. 

Summa summarum książka zrobiła na mnie wrażenie skierowanej raczej do młodzieży, ze względu na dosyć proste środki wyrazu stosowane przez pisarkę oraz fabułę sprowadzoną do perypetii Marisol. Trochę żal obiecującego tła historycznego, na którego podbudowie można stworzyć dzieła takie jak Ręka Fatimy, do dziś pozostająca w mojej pamięci, czy też Tysiąc drzewek pomarańczowych. Żony inkwizytora raczej na dłużej nie zapamiętam. 

Jeanne Kalogridis, Żona inkwizytora, Wyd. Pascal, 2013 

Książka zgłoszona do wyzwania Grunt to okładka oraz Czytam opasłe tomiska (416 str.)

Komentarze

  1. Oj dałabym się złapać na tytuł... Lubię tę tematykę, a tu romans (no dobra, przygodowy)... "Ręka Fatimy" podobała mi się, więc coś w tym stylu bardziej mi odpowiada.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później