Tydzień bez Facebooka

Mam poczucie, że to będzie ciężki tydzień. Każdy poniedziałek jest ciężki, ale dzisiejszy jakoś wyjątkowo. Słuchając o tym, co się dzieje na Ukrainie odechciewa się wszystkiego, a zamieszczanie  wpisów o książkach (czy czymkolwiek innym) wydaje się być kompletnie pozbawione znaczenia. Kogo dziś interesuje Gala Oscarowa? Denerwuje mnie to, że media, nie zważając na nic żerują na tej sytuacji: im bardziej dramatyczna informacja, tym lepiej, im ostrzejszy tytuł, tym więcej wejść. Celem jest już chyba nie informowanie, a podsycanie w ludziach strachu. W tym miejscu chciałam wyjaśnić, że moje ostatnie dwa wpisy były zupełnie niezamierzone. 

Anyway, chyba trzeba zebrać się w sobie i robić swoje. Rozdanie Oscarów poszło i skończyło się w dosyć przewidywalny sposób. Pisałam już o tym, że tegoroczne propozycje oscarowe, poza Grawitacją, były dla mnie jakoś wyjątkowo mało atrakcyjne. Tego, że Oscara dostanie film o niewolnictwie należało się spodziewać, tak samo jak statuetki dla Matthew McConaughey. Jakie to stereotypowe. Cieszę się oczywiście, że Grawitacja zebrała dosyć dużo nagród, w tym za reżyserię i za muzykę - bo się należało. I ze złośliwą satysfakcją powiem, że cieszy mnie również to, że żadnej nagrody nie dostał Wilk z Wall Street - to chyba o czymś świadczy. Nic to, że cały internet podśmiewa się z Leo...

Wczoraj w TVP2 zadebiutował Sherlock. Czytałam w internecie już wiele pochwał na temat tego serialu, sporo osób się nim zachwycało, ja nie widziałam jednak ani jednego odcinka, bo nie mam parcia na seriale i popkulturę. Pomysł, żeby fabułę filmu przenieść w czasy współczesne jest dosyć ciekawy, jak Jesus & Mary Chain na ścieżce dźwiękowej Marii Antoniny. Współczesny Londyn jest przy tym nie mniej ponury, niż XIX-wieczny...  Pierwszy odcinek nie rzucił mnie jednak na kolana, choć też mnie nie odrzucił. Benedict Cumberbatch (kolejny aktor o niemożliwym do spamiętania nazwisku) jest totalnie nie w moim typie, kojarzy mi się z Obcym. Poza tym Sherlocka Holmesa zawsze traktowałam nieufnie - wyciąganie daleko idących wniosków z niczego to dla mnie raczej spekulacje i zgadywanki, niż dedukcja; dziś to, co robi Holmes nazywa się chyba mentalizmem. Cóż, zobaczymy jak będzie dalej.

A na poprawę humoru niezły kabaret: 


Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później