W jednym z odcinków serialu Kości jest taka scena, kiedy mowa jest o końcu świata. Hodgins stwierdza, że koniec świata na pewno kiedyś nadejdzie - za 3 miliony lat, kiedy Słońce się wypali. Na to racjonalna Temperance odpowiada mu, że jest wielkim optymistą, jeśli sądzi, że nasz agresywny gatunek nie zdąży dużo wcześniej się wyniszczyć. Ta scenka mogłaby być nieco złośliwą ilustracją do całej historii ludzkości, wypełnionej nieustanną przemocą. I ta scenka przypomniała mi się, kiedy czytałam w Gołębiarkach o końcu Masady: 900 trupów - mężczyzn, kobiet, starców i dzieci - a mimo to żołnierzom rzymskim nie wystarczyło. Ktoś przetrwał? Ich też zabijmy...

jeden ich krok i ich człowieczeństwo stało się iluzją 

Oblężenie twierdzy Masada jest jedną z najbardziej poruszających kart w historii narodu żydowskiego. Oto Cesarstwo Rzymskie w swoim rozkwicie, połykające kolejne terytoria i bezlitośnie tłumiące jakiekolwiek próby oporu. Jerozolima zniszczona, Bliski Wschód podbity, pozostała jedynie samotna górska twierdza, dawna siedziba Heroda. W niej schroniły się niedobitki zelotów pod przewodnictwem Eleazara ben Jaira. Do Masady ściągnęły również ich rodziny oraz uciekinierzy z okolicznych terenów, tak że wkrótce miasto zaczęło tętnić życiem. Ze względu na swoje położenie Masada wydawała się nie do zdobycia - i długo rzeczywiście tak było - w końcu po długotrwałym oblężeniu, kiedy stało się jasne, że nie ma szans na jego przetrwanie, powstańcy postanowili popełnić samobójstwo zamiast pozwolić Rzymianom się wymordować. W ten sposób Masada stała się symbolem heroicznego oporu i bohaterskiej śmierci. 

oto tajemnica miłości: wszystko, co daje, odbiera 

Gołębiarki osnute na wyżej opisanych wydarzeniach są bardzo ciekawą powieścią historyczną. Jej bohaterki - cztery kobiety, których losy splotły się w twierdzy - usiłują prowadzić normalne życie w czasach chaosu. Jest to bardzo trudne, bo otoczone są niesamowitą przemocą. To jest przemoc fizyczna, gdyż wokół nich ciągle toczą się jakieś walki: poza walką z Rzymianami członkowie jednego plemienia napadają na inne plemię, nie zważając na to, że to bracia w wierze. Grasują skrytobójcy, ciosu właściwie można spodziewać się w każdej chwili. Kobiety narażone są na podwójne niebezpieczeństwo, padając tradycyjnie ofiarami gwałtów, mordów i porwań. Niektóre z nich usiłują sobie z tym radzić, samej chwytając za broń, inne imają się czarów i polegając na swoim niewieścim uroku. Jest też przemoc psychiczna: podwójne moralne standardy, odrzucenie ze strony rodziny i społeczeństwa, potępienie w przypadku popełnienia fałszywego kroku. Kobieta to taka istota, której niczego nie wolno... Jael, Riwka, Aziza i Szira wszystkie mają za sobą jakieś traumy. Matka Jael zmarła przy porodzie, a ojciec straciwszy żonę nie chciał zaakceptować córki; uciekając z Jerozolimy kobieta popełnia cudzołóstwo, a następnie traci swojego kochanka. Riwka z kolei straciła męża i córkę - zamordowanych przez Rzymian, sama też popełniła zbrodnię. Szira jest uzdrowicielką, szamanką, wyklętą wyznawczynią Asztarte - usiłuje ona ochronić przed złym losem swoje dwie córki. Widziały i przeszły niejedno, być może pobłądziły, ale - zgodnie z duchem czasów - obwiniają siebie ponad miarę o to, co im się przytrafiło, w tym o uczucia, jakich doświadczyły. W Masadzie właściwie próbują odbudować to swoje życie po raz kolejny ze zgliszczy, jakoś je poukładać. Szkoda, że z góry wiadomo, iż skazane są na porażkę.

przebaczenia nie będzie 

Myślę, że portret tamtych czasów i tamtej kultury (Izraelczycy w I stuleciu n.e.) jest w Gołębiarkach doskonały. Poznajemy żydowskie normy kulturowo-obyczajowe, widzimy jak egzystencja ludzka podporządkowana była religii, przy czym nie było mowy o jednej wierze, bo funkcjonowało wtedy wiele odłamów religii żydowskiej, wcale nie nastawionych do siebie przyjacielsko. Wrażenie potęguje piękny język, w jakim napisana jest powieść, przypominający przekaz biblijny: umożliwia to czytelnikowi przeniesienie się w tak odległą już przeszłość i odczytywanie Gołębiarek w uniwersalny sposób, podobnie jak odczytujemy teksty religijne. Dużym atutem jest fakt, że autorka pozostała w zgodności z faktami historycznymi: zakończenie powieści wydało mi się polukrowane, tymczasem okazało się, że jest ono zgodne z prawdą, a przynajmniej z taką prawdą, jaką znamy z przekazów.

Doceniam zatem kunszt pisarski autorki, której udało się stworzyć znakomitą fikcję historyczną, ale muszę stwierdzić, że nie zrobiła na mnie ona takiego wrażenia, jakiego się spodziewałam (czytając pełne zachwytu recenzje). Nie wywołała nadmiernych emocji, ani wzruszeń, ani też refleksji, poza tym, że po raz kolejny czytałam o bezbrzeżnej przemocy i agresji, do jakiej zdolny jest człowiek. Dlatego też moja recenzja jest raczej bez polotu...Być może przeszkadzał mi właśnie ów odrealniony język, wskazujący na to, że to wszystko stało się bardzo, bardzo dawno temu, a kobiet współczesnych już właściwie nic nie łączy z tymi żyjącymi przed dwoma tysiącami laty. Nie potrafiłam dotknąć bohaterek, poczuć ich bólu i ich straty, wszystkie zaś cztery kobiety, mówiące takim samym językiem, zlewały mi się w jedną. Niektóre fragmenty męczyły mnie, jako zbyt długie - jak na przykład długi opis wędrówki Jael przez pustynię. Nie mniej ciekawi (a może nawet ciekawsi) wydali mi się męscy bohaterowie Gołębiarek. Intrygował mnie charyzmatyczny przywódca zelotów ben Jair, brat Jael - skrytobójca, czy zięć Riwki, nieustraszony Człowiek z Doliny. Gdyby autorka pozwoliła tym postaciom także przemówić, można by było uzyskać ciekawy dwugłos, a tak powieść jest dosyć jednowymiarowa i monotonna.

Dobra książka, warta przeczytania, ale nie nadzwyczajna.

Alice Hoffman, Gołębiarki, Wyd. Wielka Litera, 2013 

Komentarze

  1. Przyznam się, że jestem jedną z tych osób, którym powieść się bardzo podobała:). A dodatkowym atutem przemawiającym za książką i który mnie ujął, są właśnie kobiety w roli głównej. Nie mężczyźni silni, władczy, wywołujący i gaszący konflikty, a słabe i stojące z tyłu za swoimi panami żony, kochanki, siostry.
    Rozumiem, że forma w jakiej cała historia została zaprezentowana, nie bardzo przypadła Ci go gustu, ale myślę, że i tak warto było ten kawałek historii poznać:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ nie, książka mi się podobała, po prostu spodziewałam się czegoś więcej. Przedstawianie historii z perspektywy kobiet jest teraz bardzo modne i raczej nie spotyka się we współczesnych powieściach już tego modelu, że kobieta jest słaba i stoi z tyłu za panem i władcą, stąd myślę, że trzeba by ten trend trochę "odkręcić" i zrównoważyć.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później