A lasy wiecznie śpiewają

W zasadzie nie lubię czytać książek powtórnie i trochę się boję powracać do tego, co kiedyś mnie zachwyciło, ale A lasy wiecznie śpiewają czytałam po raz pierwszy tak bardzo dawno temu - chyba z 20 lat - że praktycznie nic z niej już nie pamiętałam. Pozostało mi tylko ogólne wrażenie zachwytu niesamowitym klimatem tej powieści, osadzonej na dalekiej północy, wśród norweskich lasów. Kiedyś literatury skandynawskiej było u nas jak na lekarstwo i A lasy wiecznie śpiewają była w zasadzie jedyną, obok Krystyny, córki Lawransa książką w takim klimacie. Po tylu latach książka Trygve Gulbranssena została wznowiona przez wydawnictwo Zysk i S-ka, a ja nabyłam ją sobie na własność. Przy okazji zauważyłam, że w zasadzie są to dwie książki w jednej, bo tom zawiera także drugą część powieści - Dziedzictwo na Bjorndal. Pewnie jednak długo by książka ta stała na półce, kto wie, czy w ogóle doczekałaby się lektury, gdyby nie wyzwanie Grunt to okładka


Las kojarzy mi się z ciszą, spokojem, odpoczynkiem, jednak dla mieszańców równinnej wioski Bjorkland, las bjorndalski, położony na północ od ich domostw, jest czymś mrocznym i niebezpiecznym. W jego ostępach mieszkają groźne zwierzęta, czają się tam być może jakieś ciemne i złe moce, a gdzieś w głębi mieszkają ludzie, których należy się bać.
A na północ od otwartej równiny las pozostał nietknięty. Majestatyczny i ciemny, śpiewał swą starą baśń, niosąc ją przez górskie wzniesienia ku nieskończonym przestrzeniom północy.
Ci ludzie to stary norweski ród, dumny, twardy i honorowy. Mężczyźni z Bjorndal są silni i dorodni, to ludzie czynu, nie słów, świetni myśliwi, znający w borze każdą ścieżynkę, a zarazem doskonali gospodarze. W Bjorndal żyje się spokojnie i dostatnio, nawet kiedy dla innych przychodzą gorsze czasy. Jedyne, co doskwiera to złe spojrzenia, plotki, oszczerstwa, jakaś zawiść i ogólna niezgoda siana przez mieszkańców z doliny. Ten antagonizm jest w zasadzie siłą napędową powieści. Bjorndalczycy hołdują starym prawom, zgodnie z którymi żadna zniewaga nie może zostać niepomszczona. Taki jest Dag-ojciec, wpatrujący się w strop swojego domu, z którego zwisa kolekcja broni przodków i wadzący się z Bogiem. W młodości postanowił sobie, że najlepszą zemstą na nieprzyjaciołach, będzie powiększenie rodzinnych bogactw i na tym też upływa mu życie. Dag jest centralną postacią obydwu powieści – głową rodziny, patronem, bohaterem już za życia legendarnym. Upływ czasu oraz ukochane osoby sprawiają, że przechodzi on przemianę wewnętrzną - odchodzi od tradycyjnych zwyczajów, staje się w stosunku do ludzi bardziej wyrozumiały i pomocny.

Narracja książki płynie spokojnym tempem, zgodnie z dewizą Eklezjasty, że na wszystko jest odpowiedni czas. Napisana jest ona nieco staroświeckim, ale absolutnie nie przestarzałym językiem – jest on po prostu dostosowany do czasów, o których opowiada. Ktoś mógłby powiedzieć, że w książce tej brakuje napięcia, dramatycznych zwrotów akcji, lecz dzięki temu można się przy niej wspaniale wyciszyć. Bjorndal pozostaje jakby poza czasem, tu wydarzenia z szerokiego świata z rzadka docierają, upływ czasu jest odmierzany zmianami pór roku. Autor kładzie nacisk na życie wewnętrzne bohaterów, pokazuje zmagania trudnych charakterów, odnajdziemy tu spore fragmenty poświęcone rozważaniom o sensie życia, Bogu i śmierci. A lasy wiecznie śpiewają to apoteoza męskości, ale rozumianej bardzo pozytywnie: mężczyzna jest głową rodziny, co oznacza odpowiedzialność, cywilną odwagę do podejmowania wyzwań oraz otwartość na ludzi, a nie gwałtowność, czy skupienie się tylko na pracy/interesach kosztem życia rodzinnego. Dag i jego synowie są nieco nieokrzesani, nie zwracają większej uwagi na kobiety, co jednak obraca się przeciwko nim i czego narrator nie pochwala...

Tym, co stanowi największą siłę powieści jest jej mocne osadzenie w krajobrazach północy oraz wszechobecne nawiązania do przyrody, nadające jej niezwykłej aury. Piękna, surowa, monumentalna przyroda – te tytułowe lasy (sam tytuł jest cudowny) – są niemym świadkiem życia kolejnych pokoleń. Daje ona ludziom moc oraz ukojenie w trudnych chwilach, przyczynia się do przemian osobowości – to do lasu udają się bohaterowie powieści, uciekają tam, by się schronić przed światem zewnętrznym, lecz także żeby uporządkować swoje myśli. To tam czują się bliżej Boga, bo czymże jest Bóg, jeśli nie naturą, a w A lasy wiecznie śpiewają, człowiek stanowi immanentną część natury. To dzięki tak bliskiemu kontaktowi z odwieczną przyrodą bohaterowie twardo stoją na nogach, uświadamiając sobie, co jest w życiu ważne, chroniąc się przed pokusami świata, takimi jak chciwość i pragnienie władzy, co jest mocno podkreślane. Lektura powieści wywołuje i w czytelniku tęsknotę za dawnymi czasami, kiedy życie było może pozbawione wygód, ale o ileż bardziej zgodne z naturą właśnie... Trzeba jednak dodać, że to zwrócenie się ku przyrodzie sprawia, że bohaterowie powieści są samotnikami, nie nawykłymi do dzielenia się z innymi ludźmi swoimi problemami i uczuciami, stąd ciężko znoszą odmiany losu. Syn Daga przez długi czas pozostaje w cieniu i jest postacią niezrozumiałą dlatego, że zamyka się w sobie i zamiast brać udział w życiu rodziny, ucieka do lasu.

Stare domostwo na Bjorndal, stojące pośród tytułowych lasów, symbolizuje z kolei inne, ponadczasowe wartości: ciepła, bezpieczeństwa, rodzinnej miłości. To taki dom – i dosłownie, i w przenośni, o jakim każdy marzy, jaki każdy nosi w sercu: pachnący drewnem, z płonącym kominkiem, wygodnymi łóżkami i widokiem na góry i las. Archetyp domu. Zmienia on ludzi, którzy przybywają tam w gościnę, na szczodre zaproszenie Daga, emanuje jakąś tajemniczą siłą, jest miejscem bajkowym, magicznym. Właśnie dlatego lektura A lasy wiecznie śpiewają tak bardzo zapada w pamięć, na długo zostaje w sercu – jak słusznie głosi opis na okładce. Nawet po tylu latach, po tylu przeczytanych książkach, wśród których były różne odkrycia i olśnienia, A lasy wiecznie śpiewają nadal mnie zachwyca i pozostaje jedną z ukochanych powieści.

Trygve Gulbranssen, A lasy wiecznie śpiewają/Dziedzictwo na Bjorndal, Wyd. Zysk i s-ka, 2014 

Książka zgłoszona do wyzwania Czytam opasłe tomiska - 555 stron

Komentarze

  1. Cieszę się, że moje wyzwanie przyczyniło się do ponownego spotkania z taką wartościową lekturą. Nie znam jej, ale możliwe, że skuszę się któregoś dnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłam, że wyzwanie mnie inspiruje i zachęca do grzebania przede wszystkim po własnych półkach...

      Usuń
  2. - Kiedyś literatury skandynawskiej było u nas jak na lekarstwo.
    - Kto wie, czy książka w ogóle doczekałaby się lektury, gdyby nie wyzwanie Grunt to okładka.
    - To tam czują się bliżej Boga, bo czymże jest Bóg, jeśli nie naturą.
    ...
    WIESZ CO? ZAKRAWASZ NA KPINĘ!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później