Podobno idzie nowe. Już nie wystarczy pisać bloga po cichutku, pomalutku, nie wystarczy mieć ten kawalątek własnej podłogi w Internecie na dowolny użytek. Trzeba się lansować, promować, zamieszczać linki, być na fejsbuku, instagramie, twitterze, google’u i nawet na Księżycu. Trzeba o swoją skromną stronkę dbać, dopieszczać, podrasowywać, żeby potem jakiś złośliwy władca cyberprzestrzeni nie wciągnął ją na listę najbrzydszych blogów. Trzeba też zamieszczać takie wpisy, jakie ludzie będą chcieli czytać, a niekoniecznie to, co nam w duszy gra. Trzeba się ROZWIJAĆ. Czyli dostosować się do reguły rynku popyt-podaż. Wprawdzie kiedy będziemy mieli nikłą oglądalność, nikt nam bloga nie skasuje, ale też i co za przyjemność – w końcu pisanie bloga, nawet o książkach jest jakimś przejawem ekshibicjonizmu i nikt nie chce pisać tylko sobie a muzom. Innymi słowy stało się to co zawsze: wdziera się komercja. Pod takim hasłem napisany jest też poradnik skierowany do blogerów, napisany przez Tomka Tomczyka, znanego jako Kominek. Całe te koncepcje odnośnie blogowania trochę mnie przytłoczyły, zwłaszcza w kontekście zmian na moim blogu. Szukałam jakichś rad, bo cały czas mam wrażenie, że coś mi umyka, dlatego postanowiłam sięgnąć po tę książkę. Zaznaczam, że bloga Kominka nigdy nie czytałam. 

Pierwsze wrażenie było raczej niekorzystne, choć dotyczyło nie samej treści książki, a osoby samego autora. Kominek bardzo dużo pisze bowiem o sobie, o swoim blogu, swoich wpisach, etc. – w sumie nic dziwnego, bo na czyjeż doświadczenia miałby się powoływać. Mój odbiór tego był jednak taki, że gość wszystko postrzega przez pryzmat pieniędzy i że ma dolary w oczach. Sukces jednoznacznie kojarzy mu się ze stanem konta. Wszystko kręci się tu wokół zarabiania – zarabiania na blogu i dzięki blogowi. Książka jest przepojona megalomanią – autor pisze najlepsze posty, ma najwięcej wejść, zarabia grubą kasę, jeździ po świecie… Czytając epilog miałam wrażenie, że autor nie wyrósł z dziecięcych marzeń – z tego okresu, kiedy wydaje się nam, że właśnie nasze życie będzie inne, lepsze, bogatsze, bardziej kolorowe, niż tej całej masy przeciętniaków… Owszem, wiara w siebie jest bardzo, bardzo potrzebna i może ona właśnie odróżnia tych, którym się "udało" od tych, którzy utknęli w szarości życia, ale nie można przy tym gardzić innymi ludźmi, a u Kominka taka pogarda przebija. Tych, którzy się może tak nie wybili – którzy nie mają tysięcy wejść na bloga, którzy być może piszą sobie coś dla własnej satysfakcji, a nie dla kokosów, a może zwyczajnie nie mają do tego talentu - Kominek z wyżyn swoich nazywa „przeciętniakami”, „plebsem” – nie zważając na to, że to właśnie oni będą czytelnikami jego książki! Panie Tomczyk – nie każdy żyje blogiem, nie każdy chce się na nim dorobić i nie każdy marzy, by być celebrytą. Nie dla każdego pieniądze są jedynym wyznacznikiem sukcesu. Chyba Kominkowi woda sodowa uderzyła do głowy i zapomniał, że w życiu raz na wozie, raz pod wozem. 

Niewątpliwy talent do autopromocji to też cecha Kominka, a zarazem punkt, który nas bardzo różni. Autor przyznaje, że aby się wylansować wszelkie chwyty są dozwolone: granie z najniższymi instynktami, koloryzowanie, niesłuszne przypisywanie sobie zasług, a nawet kłamstwa na swój temat… No i najlepszą obroną jest atak – jeśli ktoś twierdzi, że Kominek nie ma racji, to kij mu w oko – zaledwie sam jest przeciętniakiem, który blogerowi nie dorasta do pięt i zazdrość go zżera. Fakt, że zbytnia skromność też nie popłaca: ileż to razy miałam pomysł na wpis, ale zaraz potem włączała się u mnie autocenzura: to mało ciekawe, ktoś już pewnie o tym napisał, to nie na temat, itp.  – a potem znajdowałam wpis na podobny temat u kogoś innego. Kominek takich dylematów nie ma. Podsumowując: osobowość bez wątpienia charyzmatyczna i z żyłką do interesów (bardziej niż do pisania), ale byśmy się nie polubili. Dlatego też nie miałam zamiaru podbijać mu bębenka i pisać recenzji Blogera, ale… 

Po przemyśleniu sprawy, przespaniu się z tematem (m.in. koncepcjami na odświeżenie mojego własnego bloga) stwierdziłam, że pomijając moją niechęć do megalomanii Kominka, z lektury tej można wyciągnąć wiele pożytecznych rad i spostrzeżeń. Są tu omówione tak elementarne sprawy dla blogera jak wybór platformy, tematyki bloga, jego grafiki, nazwy bloga, pisania i zamieszczania postów, prowadzenia fanpage’a bloga na Facebooku, czy przenosin bloga na inną platformę, względnie własną domenę. Znaczna część książki poświęcona jest wspomnianemu już zarabianiu na blogu – dla mnie temat poboczny – ale osoby, mające takie ambicje znajdą tu wiele bardzo konkretnych wskazówek. Tomczyk poza cytowaniem własnych postów, posiłkuje się też opiniami innych znanych blogerów. Jako poradnik książka się broni. Przyczynia się do tego też styl, w jakim jest napisana: czytelny (wręcz łopatologiczny), bez bicia piany i owijania w bawełnę, mnóstwo przykładów, no i przebijające z tego emocje. To działa na czytelnika i dzięki temu pewnie treść zostaje w głowie. Niewiele jest poradników, które faktycznie do mnie przemawiają, a ten do takich należy. O paradoksie, w zasadzie nie ma w nim nic, co by mnie zdziwiło, czego bym nie wiedziała lub nie czuła intuicyjnie (może poza jednoznaczną odpowiedzią na pytanie: czemu jedne blogi są popularne, a inne - równie dobre - nie), ale dobrze było sobie te moje przypuszczenia potwierdzić i poukładać. Przykładowo jakież było moje zdziwienie, kiedy przeczytałam, że to on, Kominek, wylansował modę na tzw. „szablony okienkowe”. Taki właśnie szablon wybrałam też na mojego nowego bloga, ale nie miało to nic wspólnego z Kominkiem – po prostu takie mi się najbardziej podobają. I okazało się, że jednak moja intuicja mnie nie myli. 

Kominek uczy, że inspirować może wszystko, a najważniejsze to się nie poddawać. Przyznać mu to trzeba, że nie sprzedaje swojego poradnika jako drogi na skróty, ale cały czas podkreśla, że sukces wymaga ciężkiej pracy i cierpliwości, a on sam nie jest wcale wyjątkiem. Zaraża pasją - ja poczułam się zmotywowana do popracowania nad własnym blogiem, a co ważniejsze – poczułam przypływ kreatywności, która ostatnio gdzieś we mnie umarła. Całe też szczęście, że autor gdzieś tam zaznacza, że jego rady nie muszą odnosić się do wszystkich, być jedynie słuszne, a każdy ma prawo być sobą i robić i tak swoje…

Tomek Tomczyk, Bloger - poradnik dla blogerów

Komentarze

  1. O proszę - zaskoczyła mnie Twoja opinia. Myślę, że każda inspiracja jest dobra, a warto poukładać sobie, co się czuje i porównać z opiniami innych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, teraz nie wiem, czy in plus, czy in minus ;) Po prostu starałam się być obiektywna

      Usuń
  2. Cieszę się, że napisałaś tak konkretnie i dokładnie o swoich odczuciach co do tej książki. Warto z pewnych rad korzystać, bo fajnie, jak ludzie nas czytają - wiadomo, że milej jest swoich czytelników mieć niż nie mieć :) Mnie nie chodzi o tysiące, czy setki, ale o takie osoby, które się na moim blogu dobrze czują. Od dłuższego czasu, myślimy z Milvanną o zmianach graficznych, które sprawią, że będzie u nas wygodniej i bardziej przejrzyście. I jeśli w tych kwestiach książka Kominka może mi trochę pomóc to super. Ale nie każdy musi mieć bloga, na którym zarabia, nie dla każdego musi się on stać stylem życia - i dlatego nie uważam, że wszelkie chwyty są dozwolone i cieszę się, że są miejsca w sieci, gdzie ludzie myślą podobnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie - nie dla każdego blog jest sposobem na zarabianie, ale jeśli ktoś tak chce, to też nie można go dyskredytować, miejsce znajdzie się dla wszystkich. Szukałam wskazówek, bo intrygowała mnie głównie kwestia promocji i Facebooka, którego za Chiny nie umiem rozgryźć, ale tu akurat ten poradnik nie za wiele mi pomógł. Chyba trzeba mieć siłę przebicia i tyle :) W kwestii graficznej Waszemu blogowi nic nie brakuje, ale trzeba też wziąć pod uwagę, że na bloxie niewiele da się zrobić.

      Usuń
    2. O, dziękuję, za miłe słowo, ale jednak nie jestem zachwycona tym co jest. Boję się jednak, że na bloxie rzeczywiście się nie da... A jakie ty masz wrażenia z przeprowadzki? Jesteś zadowolona?

      Usuń
    3. Miałam trochę problemów z dostosowaniem szablonu - i tak się on rozjeżdża - ale generalnie jestem zadowolona. Największym mankamentem Blogspota jest chyba to, że wszelkie zmiany w kodzie html bardzo wolno się zapisują, ale za to możliwości dobrania sobie wyglądu bloga do własnego widzimisię jest tu o wiele więcej, nawet jak ktoś nie ma pojęcia o kodzie html. Jeszcze lepszy jest podobno Wordpress, ale nie chciałam rejestrować się na kolejnej platformie. Kominek zaleca własną domenę i płatny szablon, ale dla mnie to już zbytek ;)

      Usuń
  3. Intrygują mnie te książki Kominka. Może akurat znalazłabym w nich jakieś inspiracje dla siebie :) No nic, trzeba będzie przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwszy raz widzę tak dogłębna analizę tej książki... która i tak w sumie kończy się pozytywnie :) Ja na swoim blogu na pewno nie zarobię, nawet gdybym chciała - wystarczy po prostu, że ktoś lubi na niego zaglądać i czasem sobie ze mną wymienić parę zdań, nie musi być od razu medium dla tysięcy osób :) Jednakże jeżeli idzie o kreatywę, rzeczywiście gdzieś się ostatnio ulatnia - chyba przez moje nieszczelne okna, które w zamian za nią wpuszczają chłód :) O książce Kominka jeszcze pomyślę, kto wie może mnie też czegoś nauczy... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blogi książkowe raczej nie należą do tych, na których można zbijać kokosy, a Kominek nawet o nich nie wspomina. Mimo wszystko poradnik ten daje do myślenia, nawet takim zatwardziałym malkontentom, jak ja ;)

      Usuń
  5. Pierwsze wrażenie (moje) też niekorzystne. Drugiego nie było.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później