Córki rozbójniczki – kobiecość bez daty ważności

Jeszcze do niedawna, kiedy światem zdecydowanie rządzili mężczyźni, takie książki jak Córki rozbójniczki nie miałyby prawa powstać. W Polsce nadal jest ich stosunkowo niewiele, plasują się one gdzieś na obrzeżach literatury, a nasze pisarki wolą pisać łzawe powieści o miłości. Feminizm w ogóle funkcjonuje na marginesie, jest zakrzykiwany przez Kościół i polityków. Grażyna Plebanek jest feministką (mieszkająca w Brukseli, nie w Polsce), tak, i daje temu wyraz w swoich książkach. Tym razem postanowiła przedstawić nam swoje ulubione (jak mniemam) postacie kobiece z literatury. Czyli stworzyć feministyczną książkę o książkach. Wszystko zaczyna się od bajek, czyli od archetypów, które nasza kultura pielęgnuje, a które mówią, że kobieta jest coś warta tylko wtedy, kiedy jest piękna i młoda. A młodość i płodność, jak wiadomo, szybko przemijają. Po trzydziestym piątym roku życia stopniowo przestaje być atrakcyjna i jej rolą jest usunąć się w kąt, by zrobić miejsce dla kolejnych młódek. Walka z upływającym czasem, próby dalszego korzystania z życia są odbierane jako śmieszne, a nawet groźne. Najdobitniej przedstawia to baśń o Królewnie Śnieżce, dręczonej przez złą macochę, zazdroszczącą jej urody.... Przewrotność i okrucieństwo tej baśni zaczęłam dostrzegać, kiedy sama zaczęłam się starzeć – niestety. Zrodził się we mnie bunt, przeciwko takiemu traktowaniu kobiet, odmawiania im praw do miłości, do realizowania własnych pragnień i marzeń – po przekroczeniu pewnego wieku. Ten stereotyp jest zakorzeniony niezwykle głęboko – to kobiecość z datą ważności, jak to ujmuje bardzo trafnie Grażyna Plebanek. Wszystkie kobiety zdają chyba sobie z tego sprawę. Oto jaki cytat znalazłam w pierwszej lepszej powieści, czytanej tuż po Córkach rozbójniczkach:
Zbliżałam się do pięćdziesiątki, wieku, kiedy kobieta staje się niewidzialna, i byłam raczej zafascynowana, niż zmartwiona tym zjawiskiem. To się stało jakby z dnia na dzień. Jakieś cztery lub pięć lat temu, mimo że moje poprzetykane siwizną włosy wyglądały dokładnie tak samo (…) potrafiłam jeszcze przyciągnąć męskie spojrzenia. Obecnie skórę miałam prawie tak samo gładką i czystą jak wtedy i ubierałam się podobnie (…), a mężczyźni w moim wieku i młodsi zachowywali się tak, jakbym była przezroczysta. Może wydzielałam zapach uwiądu. Nic mnie to nie obchodziło. Robiłam sobie długą przerwę od randkowania, a być może rezygnowałam z niego już na dobre.*
W jednym z pierwszych rozdziałów pisarka zastanawia się (retorycznie), czemu połowa ludzkości nie istnieje w podręcznikach historii. Ten problem na szczęście coraz bardziej traci na znaczeniu, ale kwestia nadawania kobietom daty ważności cały czas pozostaje aktualna. Jednocześnie możemy odnaleźć w literaturze oraz w życiu postaci, które nie poddają się tym standardowym wzorcom: począwszy od tytułowej córki rozbójniczki z Królowej Śniegu Andersena (baśni niezwykłej, bo w niej to mężczyzna jest bierny i ratowany z opałów, wbrew wszystkim konwenansom), przez postacie z mitologii greckiej, Joannę z Błękitnego Zamku, Isadorę Duncan, po Lisbeth Salander. Można z Córek rozbójniczki czerpać inspirację do lektury - wielu książek, o których wspomina Plebanek, a które są dla niej światłem przewodnim na trudnej drodze kobiety niezależnej – nie czytałam. Sama zresztą mogłabym stworzyć swój własny katalog podobnych bohaterek: kobiet silnych, mądrych, walczących o swoją wolność, swoje prawo do bycia nie tylko matką i żoną, a często z tego powodu upupianych przez patriarchalne społeczeństwo. Grażyna Plebanek pisze o tym z zacięciem, czuć w tej książce gniew, złość na patriarchat, na tych, którzy przez wieki kobiety dręczyli, niewolili, palili na stosach. Nie ma w tych spostrzeżeniach niczego oryginalnego, czego bym nie wiedziała, stosunkowo oryginalne jest natomiast odwołanie się do wzorów utrwalonych w literaturze. Jest to też książka w dużej mierze osobista, bo to, co pisze Plebanek to jej własne impresje, a nie feministyczne teorie. Szkoda, że sama popełnia przy tym ów klasyczny błąd, stereotypizując – dla odmiany – postacie męskie. Ale nie ma się czemu dziwić, w końcu mężczyźni postępują tak cały czas w odniesieniu do kobiet, nie dziwota, że chce się na nich wziąć odwet. Może też w tej książce przeszkadzać jej odtwórczy charakter – to nie jest powieść, a zbiór quasi-esejów, więc jeśli ktoś spodziewa się nowej powieści pisarki, będzie rozczarowany.

Myślę, że każda kobieta powinna od czasu do czasu sięgnąć po lekturę z feminizmem z tytule, po to by nie dać się uśpić. Nie dać się wtłoczyć w te schematy, jakimi karmią nas media i tradycyjne wychowanie. Najważniejszy dzień w życiu to ślub, a co dalej? Dziwię się temu, że w Polsce jest tyle kobiet, które od feminizmu się odżegnują jak od zarazy, (vide opinia: miałam nadzieję, że nie będzie to literatura feministyczna, czyt. chłam), nie widzą oczywistych oczywistości. Feminizm jest utożsamiany w tym kraju z czymś ZŁYM. Nie ogarniam tego. Można mieć własne poglądy, ale nie można też zaprzeczać faktom – no i sęk, aby te poglądy rzeczywiście były WŁASNE.

Na szczęście dziś o historycznej dyskryminacji i budowaniu równości uczy się w szkołach. W Belgii i Szwecji na pewno.
Grażyna Plebanek, Córki rozbójniczki, Wyd. W.A.B., 2013 

*cytat pochodzi z Zatoki o północy Diane Chamberlain

Komentarze

  1. Ciekawe jest to, jak łatwo przepaścić, to co udało się zrobić poprzedniczkom. Ale i tak się cieszę, że chociaż nie muszę umierać po porodzie, albo mam prawo do głosu. Reszta zależy od tego, czy będziemy mówić o tym, co nam nie pasuje, jako kobietom... Moją ulubioną postacią literacką, jest... Pipi Pończoszanka :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później