Vincent van Gogh był chyba jednym z najbardziej niedocenionych za życia artystów. W swojej krótkiej karierze malarskiej namalował 870 obrazów – nie zdawałam sobie sprawę, że aż tyle! - oraz ponad tysiąc innych dzieł: rysunków, szkiców, itp. Niestety jego twórczość nie cieszyła się powodzeniem, niezwykle ekspresyjne obrazy się nie sprzedawały, a van Gogh biedował, zdany na pomoc swojego brata Theo. Wiele obrazów po prostu rozdał. Artysta zdziwiłby się, gdyby się dowiedział, że dziś jego dzieła kosztują fortunę i są jednymi z najbardziej rozpoznawalnych malarskich dzieł na świecie. Można sobie wyobrazić ile van Gogh by jeszcze stworzył, gdyby nie zmarł tak młodo!

Sheramy Bundrick, z zawodu historyk sztuki, na literacki warsztat wzięła ostatnie lata życia van Gogha, kiedy to artysta, zmęczony życiem w Paryżu przenosi się do Prowansji, do Arles. W Prowansji znajduje wspaniałe światło, które jest dla niego natchnieniem. Maluje jak szalony. To tam powstają najsłynniejsze (i najpiękniejsze) jego obrazy: Słoneczniki, Gwiaździste noce nad Rodanem, Pole pszenicy z cyprysami i wiele innych. Samo życie w Arles układa mu się różnie. Znajduje tam przyjaciół i skromny dom, ale niektórzy mieszkańcy nie są mu życzliwi, zwłaszcza po tym, jak artysta zaczyna doznawać ataków szaleństwa. Biografowie i naukowcy do dziś nie potrafią rozstrzygnąć na co cierpiał malarz: czy była to schizofrenia, jakieś zaburzenia afektywne, rodzaj epilepsji, a nawet zatrucie farbami...

Słoneczniki są interesującym wglądem w życie van Gogha. Ta książka ta pozytywnie mnie zaskoczyła swoim ciepłem, subtelnością, z jaką autorka kreuje bohaterów. Bundrick nadaje van Goghowi wyraźną osobowość, co pozwala polubić nam go jako człowieka i współczuć mu. To wrażliwy, sympatyczny mężczyzna, któremu niestety nie dopisało w życiu szczęście – a może po prostu tego nie doczekał. W powieści w Arles malarz znajduje jednak miłość: wiąże się z dziewczyną, również doświadczoną przez życie i zmuszoną do zarabiania na siebie w domu publicznym. To ona jest tam dla niego głównym źródłem wsparcia, jest gotowa opiekować się nim, poświęcić się dla niego i być z nim bez względu na wszystko. Związek Rachel i Vincenta narażony jest na liczne problemy: z uwagi na jej zawód oraz jego chorobę i ubóstwo są parą pozostającą na marginesie społecznym. Mimo to oboje się nie poddają i planują wspólną przyszłość. Jest to tak wzruszające, że chciałoby się, by miało to miejsce naprawdę - życzyłoby się malarzowi, by doświadczył choć tej odrobiny uczucia. Rachel rzeczywiście istniała, ale nie wiadomo, czy z van Goghiem łączyło ją coś więcej. Słoneczniki nie są biografią van Gogha, a powieścią, osnutą jednak na autentycznych faktach z jego życia, które Bundrick w zgrabny sposób wplata w fabułę. W książce wykorzystano m.in. fragmenty korespondencji między van Goghiem, a jego bliskimi, mamy okazję także spojrzeć wstecz, poznać przeszłość malarza i Rachel. Należy także wspomnieć o malarskim aspekcie tej książki: fragmentach dotyczących kolorów i światła. Pomocny jest wykaz obrazów, o których mowa w poszczególnych rozdziałach powieści, zamieszczony na końcu książki. Teraz żałuję, że kilka lat temu, podczas bytności w Amsterdamie, zamiast wizyty w Muzeum van Gogha wybrałam zwiedzenie Muzeum Diamentów...


Piękna i smutna opowieść, warta polecenia.

Sheramy Bundrick, Słoneczniki, Wyd. Świat Książki, 2011

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później