Nie obchodzę urodzin bloga, ale na moim „liczniku” przeczytanych książek (Lubię Czytać) wybiła liczba 1000. Rzecz jasna ta liczba nie jest do końca prawdziwa, bo brakuje w mojej biblioteczce na portalu większości lektur z dzieciństwa, lektur szkolnych, podręczników, czytanych na studiach. Więc tak naprawdę było tych książek w moim życiu znacznie więcej, ale 1000 jak by nie było jest symboliczne i miłe dla oka :).
Zastanawiam się, czy ten tysiąc to dużo, czy mało. W przeliczeniu na lata wychodzi średnia jakieś 35 książek na rok. Jeśli wziąć pod uwagę fakt, że większość ludzi w ogóle nie czyta książek, to mój „wynik” jest imponujący. Z drugiej strony, jak sobie pomyślę, że na liście lektur, które chciałabym przeczytać jest kolejnych 500-set, to wychodzi na to, że będę miała co czytać przez następne 20 lat! A gdzie te książki, które dopiero zostaną napisane, wydane, okrzyknięte bestsellerami? A może bym sobie chciała przypomnieć, coś, co czytałam 10 lat temu? Czasu mi nie starczy.

Poza tym jednak to jest dużo, a nawet za dużo. Bo coraz częściej łapię się na tym, że wszystko mi się z czymś kojarzy. Że nic nie jest już dla mnie oryginalne, wszystko już kiedyś było, czytałam albo oglądałam. Bo losy bohaterów podobne. Albo piękne okoliczności przyrody. I w związku z tym jestem pewnie coraz bardziej krytyczna, sceptyczna, co objawia się też na moim blogu. Książki, które stają się bestsellerami, którymi inni się zachwycają - na mnie nierzadko nie robią takiego wrażenia. 

Staram się ograniczać do tych książek, które naprawdę chcę przeczytać i których po tygodniu nie zapomnę. Mimo to lista potencjalnych lektur się nie zmniejsza, a raczej rozrasta, a ja wpadam w rodzaj amoku. Zbyt wiele opcji do wyboru. Ci, którzy czytają tylko od czasu do czasu, pewnie w ogóle nie wiedzą o czym w tym momencie mowa. Co za problem. Nie zastanawiają się nad tym, że w tym momencie, kiedy coś czytają, mogliby równie dobrze czytać coś innego, ciekawszego, bardziej wartościowego. Sama nie miałam kiedyś tego problemów!

A wy jak macie - czy też wraz z ilością przeczytanych książek wzrasta wasz krytycyzm? Czy przejmujecie się, że marnujecie swój czas czytając jakieś powieścidło, a tam czeka tyle innych fajniejszych książek?

Komentarze

  1. Z powieści na powieść nieco zwiększają się moje oczekiwania odnośnie książek danego gatunku. Przykładowo jeżeli chodzi o horrory, póki co miałam okazję poznać tylko twórczość Kinga, którego uważam za swojego mistrza, i kiedy już niedługo zacznę poznawać innych pisarzy tego gatunku, będę porównywała ich do niego właśnie. Tak samo Picoult jest moją faworytką książek traktujących o ciężkich życiowych tematach, a Christie - numerem jeden, jeżeli chodzi o kryminały. Wyznaczam sobie po prostu takiego przewodnika w każdym rodzaju literatury, którego mogę uznać za wzór godny naśladowania i pod tym kątem oceniam potem czytane pozycje.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później