126 dni na "kanapie"


Dziennikarz Trójki, Tomasz Gorazdowski wpadł na pomysł przejechania motocyklem dookoła świata po przeczytaniu książki Ewana McGregora i Chrisa Bormana o takiejże wyprawie. Tak sobie też pomyślałam, kiedy zobaczyłam 126 dni na kanapie. Wielkiej wyprawy nie czytałam, ale czytałam tę o ich drugiej wyprawie, przez Afrykę. Trochę znudziły mnie w niej opisy przygód motocyklowych. U Tomka Gorazdowskiego nie było tego problemu, jego relacja to bardziej typowa książka podróżnicza. Trudno zresztą byłoby mu ekscytować się motocyklem, tak jak Ewan McGregor – ten ostatni jeździ od lat, a Gorazdowski przed ową podróżą…. nawet nie siedział na motorze. To się nazywa ułańska (iście polska) fantazja! Ale chcieć to móc. Bardzo mi się to spodobało. Zwłaszcza, że panowie podróżowali sami, nie w obstawie mechaników i ekipy telewizyjnej, tak jak aktor. Zamiast kłopotów z motocyklami większe kłopoty dziennikarze mieli z papierologią, związaną z transportem tych środków lokomocji – i tu okazuje się, że kto narzeka na polską biurokrację, ten nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak to wygląda w innych krajach, nawet tych cywilizowanych.

Gorazdowski koncentruje się w swojej książce na przejeździe przez kraje Azji, końcówka poświęcona jest USA. Napisana jest ciekawie, z poczuciem humoru, bez zbędnego przynudzania (może z wyjątkiem fragmentów o problemach biurokratycznych), za to można w książce znaleźć wiele ciekawostek. Autor wyraźnie nie polubił Indii – a ja czytając opis tego kraju, ze zgrozą myślałam o ludzkiej bezmyślności i niszczeniu naszej planety. Szkoda, że – summa summarum – panowie odwiedzili tak mało krajów. Partner pana Tomasza – generalnie był nieobecny. 

To, co uznałam za wadę książki, to sposób, w jaki jest wydana. Z jednej strony na eleganckim kredowym papierze, z drugiej zaś drobniutki druczek, niekomfortowy w czytaniu. Nie bardzo widzę sens takiego zabiegu. Owszem są w książce zdjęcia, ale nie są one jakoś specjalnie ciekawe. Często w tekście pojawiają się też odnośniki do adresów internetowych, gdzie można znaleźć więcej informacji na dany temat. To też mi się nie podobało, bo przecież nie wszyscy czytają książkę z komputerem pod ręką, a poza tym linki mogły się już zdezaktualizować. 

W mojej ocenie ta książka wypadła lepiej, niż Wielka wyprawa na południe. Widzę, co prawda kilka wspólnych elementów, jak presja czasu, pisanie o problemach technicznych, o pogodzie – ale to jest przecież nierozłączne z tego typu przedsięwzięciem. Ewan McGregor też ciągle narzekał na zmęczenie i brak czasu, a opisów krajobrazów i atrakcji turystycznych było znacznie mniej, niż u Gorazdowskiego. Na pewno nie jest to książka dla pasjonatów motorów, nie jest też to reportaż, ale raczej dziennik z podróży. Moim zdaniem warto zerknąć na tę pozycję po to, aby przekonać się, że nawet najbardziej szalone marzenia można zrealizować, jeśli się tylko chce.

Tomasz Gorazdowski, 126 dni na "kanapie". Motocyklem dookoła świata, Wyd. Bezdroża, 2010

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później