Świąteczna lektura
Josie
Tatternall jest beznadziejną domatorką. Przynajmniej tak uważa jej
córka Cam, tak, jakby bycie domatorem było jakąś paskudną chorobą. Josie
tymczasem chce tylko odnaleźć jakąś przystań, po życiu przepełnionym
ciągłymi przeprowadzkami za swoim mężem – żołnierzem. Energiczna Cam
uważała, że jej ojciec był bohaterem, z czym nie zgadzają się jej
młodsze siostry. Dla nich Cam jest niepoprawną wichrzycielką, uganiającą
się za facetami, z kolei Cam cierpi z powodu swojego nie do końca
udanego życia w Wielkim Jabłku...
Tak
to się plecie. Święta Bożego Narodzenia nie są w tej powieści taką
sielanką, jak wmawiają nam to co roku media. Wśród bohaterów odzywają
się zadawnione urazy, smutki, aktualne konflikty, różnice w poglądach
oraz lęk o przyszłość. Święta bez awantury rodzinnej się nie obejdą...
Postacie mają wyraziste, niepowtarzalne osobowości. W ich perypetiach
można zobaczyć nas samych, nasze dylematy, obawy. Najbardziej podobał
mi się zabieg przedstawiania tych samych wydarzeń z perspektywy różnych
osób, dzięki czemu widzimy jak rzeczy się „zmieniają”. Coś, na co ja
patrzę w określony sposób, ktoś inny może postrzegać zupełnie inaczej –
bo nie ma wszystkich danych, bo ma inny charakter lub poglądy. I tak
rodzą się konflikty, a wiele z nich ma źródło nie w złej woli, ale w
zwykłych nieporozumieniach.
Pensjonat
jest świetnie napisany. Życiowy, prawdziwy, nie ma tu ckliwych pojednań
i niewiarygodnych happy endów. Autorka przy tym potrafiła pięknie oddać
atmosferę - nie tyle świąt - ile domowego ogniska. Do którego w końcu
zawsze się wraca. Miłości w różnych odsłonach, przebaczenia. Żałuję, że
najwyraźniej nie ma na naszym rynku innych książek Lois Battle, bo
bardzo chętnie bym po nie sięgnęła.
Lois Battle, Pensjonat, Wyd. Literackie, 2011
Komentarze
Prześlij komentarz