Historia burzliwego związku rosyjskiej arystokratki Kseni Ossoliny z Niemcem, Maxem von Passau jest często porównywana do Jeźdźca Miedzianego. Ja jednak widzę w niej nie tyle romans, lecz przede wszystkim solidny kawał historii XX wieku, przedstawiony w sposób, który porusza i daje do myślenia. Wszystko zaczyna się w 1917 roku, kiedy w Rosji wybucha rewolucja, a młodziutka Ksenia wraz z rodziną musi uciekać z rodzinnego Sankt Petersburga. Ląduje w Paryżu, gdzie wiedzie życie na pograniczu nędzy, opiekując się dwójką młodszego rodzeństwa. Te przeżycia zostawiają w niej ślad na całe życie, uczą samodzielności i hartu ducha, ale sprawiają zarazem, że Ksenia traci poczucie bezpieczeństwa, staje się zbyt twarda i nie potrafi otworzyć się na innych. Nawet, kiedy spotyka na swojej drodze obiecującego niemieckiego fotografa.... Max von Passau jest z kolei szczerym, łaknącym życia człowiekiem. Zakochuje się w Kseni bez pamięci, ale czy z wzajemnością?

Biała wilczyca wcale nie koncentruje się na romansie tych dwóch postaci, wprowadza także szereg innych bohaterów, którzy grają w powieści niepoślednią rolę. Należy do nich m.in. żydowska przyjaciółka Maxa, Sara Linder. Losy wszystkich są bardzo burzliwe z uwagi na czasy, w jakich żyją: sowiecka rewolucja, szalone lata 20-te, kryzys światowy, narodziny faszyzmu w Niemczech, wreszcie wybuch II wojny światowej. Zjawiska te opisane są z niemal podręcznikową dokładnością, ale – w przeciwieństwie do podręczników - w niezwykle interesujący sposób. W szczególności dotyczy to genezy III Rzeszy i dojścia do władzy Adolfa Hitlera: w Białej wilczycy bardzo czytelnie widać jak i dlaczego doszło do tego, co po dziś dzień pozostaje dla wielu ludzi czymś niepojętym... Jak cały naród dał się zwieść szalonym ideom kogoś, kto początkowo wydawał się niegroźnym ekstremistą, jak zwykli obywatele zmienili się w bezwzględnych zabójców...

Nie, to nie Ksenia i Max są najważniejsi w Białej wilczycy i jej kontynuacji – oni są tylko marionetkami historii, ale w sumie nic dziwnego, bo wtedy wszyscy właściwie byli bezradni wobec dziejowej zawieruchy. Kontynuacja Białej wilczycy, Wszystkie marzenia świata w jeszcze bardziej dosadny sposób ukazuje, jak straszne to były czasy. Jak ludzie zostali przez wojnę odarci z człowieczeństwa, z własnych marzeń, rodziny, z wszystkiego... Jak dzieci jeszcze zmuszone zostały do nazbyt szybkiego dorośnięcia, do podejmowania
dorosłych decyzji, do oddawania życia w tej strasznej wojnie. Czytając to, myślałam o tym, jak wygodnie żyje nam się teraz i jak tego nie doceniamy. Jakie banalne są nasze problemy w porównaniu z utratą bliskich, życiem w wiecznym strachu, głodem i nędzą – konsekwencjami wojny. Co więcej, powieść relacjonuje jak okropieństwa wojny wyglądały i od tej drugiej strony – tej, o której rzadziej słyszymy. Nie nas, ofiar, ale Niemców – agresorów. I jest to relacja wstrząsająca. Zbombardowane miasta, zgliszcza, ruiny, pohańbienie narodowe, tysiące ludzi, którzy zginęli w bezsensownej walce za czyjeś wydumane idee. Oszukany naród. A niemiecka opozycja, ludzie, którzy nie poddali się szaleństwu, nie uwierzyli Hitlerowi? – o nich raczej rzadko się mówi.

Poza doskonale nakreślonym historycznym tłem, charakterystycznym elementem tych książek jest skupienie się na wewnętrznych przeżyciach bohaterów. Wchodzimy do ich głów, dowiadujemy się co nimi powodowało, co czuli, czego pragnęli. Bardzo podobał mi się ten zabieg, bo przydawał bohaterom psychologicznej głębi i autentyczności. 

Świetnie napisane powieści. Wiarygodne – bo to wszystko mogło wydarzyć się naprawdę, tu nie ma koloryzowania i naciąganych happy endów. Ich czytanie wymaga nieco skupienia i zaangażowania, ale warto.

Theresa Revay, Biała wilczyca, Wyd. Świat Książki, 2010
Theresa Revay, Wszystkie marzenia świata, Wyd. Świat Książki, 2010

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później