W wakacyjnej objazdówce była już Sycylia, Lizbona i Siena, a teraz przenosimy się do Kordoby. 1000 stron! Prawie. Co też skłoniło mnie do sięgnięcia po taką cegłę? Ochota na powieść historyczną, choć nie wiem, czy trochę nie przesadziłam. 

Ręka Fatimy jest drugą powieścią Ildefonso Falconesa, autora bestsellerowej Katedry w Barcelonie. Znajdujemy się w XVI-wiecznej Hiszpanii, wstrząsanej ksenofobią i konfliktami religijnymi: po tym jak Królowie Katoliccy w 1492 roku zdobyli Granadę, ostatni bastion Arabów w Hiszpanii, Maurowie (podobnie zresztą jak Żydzi) zostali zmuszeni do przejścia na chrześcijaństwo. Nowych chrześcijan zwano moryskami i byli oni w Hiszpanii traktowani o wiele gorzej, niż „prawowici” chrześcijanie. W efekcie prześladowań, w 1568 roku wybuchło powstanie, które doprowadziło oczywiście do wielu rzezi, zarówno morysków, jak i chrześcijan. Właśnie od owego powstania rozpoczyna się akcja Ręki Fatimy. Głównym bohaterem powieści jest Hernando Ruiz, kilkunastoletni wtedy chłopiec, będący owocem gwałtu księdza na muzułmance – w efekcie czego ma błękitne oczy i nazywany jest nazarejczykiem. To piętno pozostaje na nim na zawsze – mimo że został wychowany na muzułmanina, przez całe życie jest rozdarty między dwoma religiami. Nieraz udaje mu się dzięki temu ujść z życiem, ale często też doznaje z tego tytułu cierpień i prześladowań. Hernando, wierząc w Allaha stara się przy tym być po prostu dobrym człowiekiem, bez względu na to jakiego wyznania jest bliźni którego spotyka – a to cecha bardzo rzadka w opisywanych czasach i wśród bohaterów powieści, do których zaliczamy także matkę Hernanda Aiszę oraz jego ukochaną Fatimę. Obydwie są fanatycznymi wręcz muzułmankami...

Na blisko tysiącu stronach Ręki Fatimy śledzimy losy Hernanda, którego życie tworzy typową sinusoidę: raz znajduje się on na wozie, raz pod wozem. Kiedy tylko wydaje się, że wszystko zaczyna się układać, znowu się coś wali... Nie ułatwia to „kibicowania” bohaterowi, oj nie ułatwia. Jednak Hernando udaje się wyjść z różnych opresji, ponieważ jest on chłopcem, a później mężczyzną obrotnym, potrafiącym chwytać różne szanse, ofiarowywane mu przez los, często też po prostu sprzyja mu szczęście. Czytając to można się podbudować myślą, że każde nieszczęście można jakoś przetrwać, a po każdym deszczu przychodzi słońce...

Ręka Fatimy to powieść napisana z ogromnym rozmachem: Falcones z wieloma detalami opisuje XVI-wieczną Andaluzję, jej obyczajowość, stosunki pomiędzy poszczególnymi warstwami społecznymi, narodowościami i religiami, jakie kłębiły się wówczas na południu Półwyspu Iberyjskiego. Wiele miejsca pisarz poświęca opisom miejsc, w szczególności wspaniałościom Kordoby. Mimo to (a może właśnie dlatego) Ręka Fatimy nie jest powieścią, którą czytałoby się przyjemnie, z zapartym tchem przewracając kolejne strony. Paraliżował mnie ładunek zła i nienawiści, zawarty w tej książce: wojny, prześladowania, inkwizycja, te wszystkie nieszczęścia spadające na Hernanda i jego rodzinę. Niezliczone okrucieństwa – bezsensowne i często bezinteresowne, jakich dopuszczali się ludzie wobec siebie... Bezsensowna nienawiść zasiana pomiędzy muzułmanami, a katolikami, do niczego nie prowadząca, a momentami wydająca się tylko pretekstem do przemocy. Muzułmanin, chrześcijanin, żołnierz, kupiec, ksiądz, kobieta czy mężczyzna – nieważne, niczym się oni nie różnili od siebie pod względem moralności, podejścia do drugiego człowieka, wszyscy byli równie podli i okrutni. Gdzie to miłosierdzie i wybaczenie, o którym tak rozprawiali, modląc się do Boga? Ci którzy uważali, że drugim człowiekiem nie wolno pomiatać, znęcać się nad nim, handlować nim, niezależnie od jego wiary – byli wyjątkami. Prześladowania morysków miały charakter Holokaustu, łącznie z pomysłami na „ostateczne rozwiązanie”. Kto dziś o tym pamięta? Musiałam sobie dawkować tę lekturę, odkładać po przeczytaniu kilkudziesięciu stron, bo po prostu nie byłam w stanie tego znieść. Do tego, przyznaję, nie potrafiłam identyfikować się z bohaterami, wierzącymi w Allaha i pragnącymi chronić swoją wiarę i obyczaje. Wiedziałam, że gdyby role się odwróciły, prześladowani z łatwością staliby się prześladowcami. Uff, i zastanawiam się, skąd w słonecznej Hiszpanii pomysły na takie mroczne historie, jakie piszą Falcones i Zafon...

Moja ocena: wspaniały fresk historyczny – dla osób o mocnych nerwach

Ildefonso Falcones, Ręka Fatimy, Wyd. Albatros, 2010

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później