Co byście czuły, gdybyście zostały zamknięte w więzieniu, z dożywotnim wyrokiem, bez żadnego powodu? Lub raczej dlatego, że jesteście kobietą i wasi rodzice wybrali dla was takie życie? Porównuję tu klasztor z więzieniem, gdyż w istocie nie widzę różnicy między tymi instytucjami, w sytuacji, kiedy trafia się w takie miejsce wbrew własnej woli i zostaje się odizolowanym od świata zewnętrznego.

Główną bohaterką Świętych serc jest 16-letnia Serafina, zakochana z wzajemnością w swoim nauczycielu muzyki. Trafia do klasztoru benedyktynek w Ferrarze, zmuszona do tego przez ojca. W XVI wieku takie praktyki były na porządku dziennym: rodzice przeznaczali swoje córki do życia zakonnego, gdyż było to tańsze od wydania córki za mąż. Dotyczyło to przede wszystkim dziewczyn ze szlacheckich rodów: wg historyków w największych miastach włoskich zakonnicami zostawało prawie 50% szlachcianek.

O ile tematyka książek historycznych często dotyczy przygód młódek lub nierządnic, to umiejscowienie akcji w klasztorze zdarza się chyba rzadko. Jedyną tego typu powieścią, jaką kojarzę jest Imię róży. W Świętych sercach znowu okazało się, że klasztor to miejsce intrygujące, pełne ludzkich pragnień i namiętności oraz fascynujących relacji interpersonalnych. Społeczność wykreowana przez Sarah Dunant to nie anonimowa masa szarych mniszek, ale żywe osobowości. Poza nowicjuszką Serafiną mamy tu zrównoważoną i racjonalną Zuanę, klasztorną infirmerkę, której czasy nie pozwoliły kształcić się i zostać lekarką. Mamy sprytną opatkę, która oprócz dbania o interesy klasztoru jest zobowiązana także troszczyć się o dobro swojej rodziny, mającej znaczne wpływy w Ferrarze. Jest także surowa Umiliana, będąca oponentką opatki. Pomiędzy nimi toczy się wyrafinowana gra o władzę, w której stawką jest dobro klasztoru i zachowanie jego względnej swobody w czasach kontrreformacji. Zbuntowana nowicjuszka może bardzo tej sprawie zaszkodzić...

Przyznaję, że podziwiałam kunszt autorki, której udało się odtworzyć z wieloma detalami nie tylko realia klasztornego życia sprzed wieków, ale i specyficzną, uduchowioną atmosferę panującą w tym miejscu. Autorka świetnie oddała też emocje targające mniszkami, lecz z kart książki tchnie raczej spokój i dobroć oraz wiara w Boga, niż swady i spory. Nawet sytuacja, w jakiej znalazła się Serafina – pozornie nie do pozazdroszczenia – wydawała się w tych warunkach możliwa do przejścia. Sarah Dunant zresztą subtelnie daje do zrozumienia, że życie w klasztorze nie było takie złe: bo czy w istocie lepsze było wyjście za mąż za mężczyznę, którego wybierze dziewczynie ojciec (miłość w owych czasach nie była zbyt popularną ideą)? Spędzenie życia na rodzeniu dzieci i usługiwaniu mężowi? W klasztorze kobiety żyły dłużej, nie będąc narażone na wielokrotne porody, zarazy, ani choroby weneryczne, złapane od męża. Poza murami kobiety były całkowicie uzależnione od mężczyzn, w klasztorze miały pewną autonomię, mogły decydować o losie własnego zgromadzenia. Większość sióstr najbardziej obawiała się, żeby... nie umrzeć z nudów, lecz w takim klasztorze raczej im to nie groziło. I tak były siostrzyczki rozmodlone, święte za życia, ale i te bez powołania znajdowały w klauzurze coś dla siebie: śpiew, szycie, gotowanie... W tamtych czasach klasztory były ośrodkami kulturalnymi, były również specyficznymi centrami gospodarczymi, utrzymującymi się z owoców własnej pracy, ale także z posagów przekazywanych klasztorowi przez zamożniejsze rodziny sióstr. To właśnie za te pieniądze dziewczyna nie mająca męża „kupowała” sobie względnie dostatnie życie w społeczności zakonnej. Dlatego też takie wielkie oburzenie wywołały ruchy Kościoła, który postanowił całkowicie zamknąć klasztory na świat i pozbawić zakonnice wszelakich wygód oraz udogodnień – nie po to bowiem ojcowie płacili klasztorowi, aby ich córki – często nie stworzone bynajmniej do klasztornego życia - spędzały całe dnie na klęczkach, na modlitwie i poszczeniu.

Święte serca nie jest bynajmniej sensacyjną powieścią o dziewczynie, którą zmuszono do włożenia habitu, spisana na podobieństwo opowieści o upokarzanych muzułmańskich żonach. To książka bardziej obyczajowa, ukazująca od podszewki klasztorne życie, ale także ciekawe historyczne tło: realia epoki, walkę o polityczne wpływy. Zamiast porywającej akcji Święte serca oferują raczej wyciszenie. Nie znaczy to jednak, że powieść jest nudna. Zakończenie jest zaskakujące; przynajmniej mnie zaskoczyło.

Powieść tę zadedykowała autorka szeregom kobiet, które w klasztorach zostały zamknięte wbrew własnej woli i przebywały tam w surowych warunkach, pozbawione kontaktów ze światem zewnętrznym.

Moja ocena: 5/6

Sarah Dunant, Święte serca, Wyd. Świat Książki, 2011

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później