Ja, Ibra - Urodziłem się z mentalnością zwycięzcy

Nigdy dotąd nie czytałam żadnej biografii piłkarza, ani też nie miałam takiej potrzeby. Co może  o życiu mieć do powiedzenia dwudziestokilkulatek, nawet taki, który osiągnął sukces – przecież na treningach i meczach świat się nie kończy? W tym względzie zgadzam się z Rafałem Stecem:
sporządzanie biografii dwudziestokilkuletniego (!) piłkarza to pomysł z naturalnych względów karkołomny, nawet jeśli bohater nazywa się Leo Messi, wpędza w ekstazę miliony ludzi ze wszystkich kontynentów, aspiruje do tytułu asa wszech czasów.
Poza tym nie posądzam raczej piłkarzy o talenty literackie. Uważam, że piłkę się ogląda, a nie o niej czyta, ale atmosfera Euro zrobiła swoje. W księgarniach namnożyło się książek o aktualnych gwiazdach futbolu: Christano Ronaldo, Messi, Cassilas, Wayne Rooney...  Zlatan Ibrahimovic bynajmniej nie jest moim idolem, ja już szybciej poczytałabym o moich włoskich ulubieńcach: Fabio Cannavaro, Andrei Pirlo albo Buffonie. Albo piłkarzu - legendzie, takim jak Marco van Basten. O nich książek nie znalazłam, a autobiografię Zlatana wybrałam, bo wydała mi się z tego wszystkiego najciekawsza.


Rzeczywiście, Ja, Ibra nie ma wartości literackiej – jest napisana baardzo potocznym językiem; widać, że Zlatan to prosty chłopak. Za to czyta się to wyśmienicie – trudno się wręcz oderwać od tej opowieści, w której spotykamy nazwiska największych gwiazd współczesnego futbolu. Kogo my tu nie mamy: Leo Beenhaker, Thierry Henry, Marco van Basten, Jose Mourinho, Fabio Cannavaro i wielu wielu innych.

Ibrahimovic pochodzi z nizin społecznych, z etnicznego getta w Malmoe. Miał trudne dzieciństwo, od małego był zmuszony do walkę o byt, bycia „twardym”. Kradł rowery i nie miał co jeść. Jest typowym bad boyem, buzuje w nim południowy – bałkański temperament. Znany jest ze swoich wyskoków, burd i kłótni, w tym konfliktu z trenerem FC Barcelona. Gdyby nie piłka nożna, jestem przekonana, że skończyłby gdzieś w więzieniu... Tymczasem stał się światową gwiazdą futbolu, rekordem transferowym. Jego pierwszym zagranicznym klubem był Ajax Amsterdam, z którego przeszedł do Juventusu. To właśnie pobyt we Włoszech nauczył go najwięcej – jak sam przyznaje - to Fabio Capello zrobił z niego skutecznego zawodnika, uświadomił mu, że nikt nie będzie mu dziękował za popisy jeśli drużyna przegrywa mecz.
Byłem raczej jokerem, w mojej głowie nadal było sporo z małego boiska przy domu i chęci dawania spektaklu. Jednak pod dowództwem Capello zmieniłem się. Jego twardość była zaraźliwa, przez co z artysty przeobraziłem się w zawodnika bardziej konkretnego, skutecznego piłkarza, który chciał zwyciężać za wszelką cenę.
Zawsze się zastanawiałam jak się przeżywa mecz, kiedy gra się o wielką stawkę, np. w ME czy MŚ. Widzimy piłkarzy załamanych, płaczących po porażce – czy myślą o tym jeszcze długo potem? Jak to jest kiedy pudłuje się karnego w finale rozgrywek? Czy nieszczęsnemu piłkarzowi śni się to po nocach, czy przechodzi nad tym do porządku dziennego? Tego się niestety z autobiografii Ibry nie dowiedziałam – lub piłkarz należy właśnie do tych, którzy się tego typu wydarzeniami nie przejmują. Na boisku jest przepełniony adrenaliną i testosteronem, co może się skończyć tym, że ni z tego, ni z owego rywal zostanie potraktowany "z byka”. Ale taki jest futbol – to ostra gra. Trzeba się też przyzwyczaić do wyzwisk na boisku i agresywnych kibiców.

Zlatan pisze o sobie (i innych) bardzo otwarcie, co więcej nie zanudza czytelnika szczegółami kolejnych meczów, udanych dryblingów czy strzelonych goli. Startując od dzieciństwa z równym zapałem opowiada o swojej rodzinie, kolegach-piłkarzach, trenerach i kulisach swoich milionowych transferów. Czytając tę autobiografię, miałam wrażenie, że Zlatan ma minimalną zaledwie świadomość tego, jaki jest. Często opisuje jakieś zdarzenie, ale brak w tym refleksji, dlaczego się to wydarzyło i w jaki sposób on sam się do tego przyczynił. Wie, że coś dzwoni, ale nie wie w jakim kościele. Wie, że ma trudny charakter, ale usprawiedliwia siebie na zasadzie: hej, taki już jestem. Brak mu dystansu do samego siebie, raczej nie ma poczucia humoru. Na pewno w pewnym momencie uderzyła mu woda sodowa do głowy. Nie przejmuje się zasadami, przyznaje, że lubi robić wszystko po swojemu. Taka postawa czyni z niego indywidualistę, by nie powiedzieć outsidera, co oczywiście nie sprzyja udzielaniu się w sporcie zespołowym, jakim jest piłka nożna...Czy można go jednak za to potępiać? Nikt nie jest ideałem, każdy ma swój krzyż. Być może bardziej Ibra nadawałby się do gry w tenisa, ale okazało się, że ma talent do piłki – i tego daru nie zmarnował. Mimo całego tego narcyzmu, tej buńczuczności, polubiłam Zlatana, bo przynajmniej jest szczery. Zapewne gdyby był miłym, kontaktowym chłopcem, byłoby mu znacznie łatwiej w życiu, jednak on nie poddaje się i tak czy siak osiągnął ogromny sukces – przede wszystkim życiowy. Spełnił swoje marzenia, choć przekonał się też, że spełnienie marzeń może być też zabójcze. Ma to szczęście, że motywują go porażki, napędza go pragnienie rewanżu, sam siebie określa jako wojownika.  Zapewne też stoją za tym wszystkim kompleksy wyniesione z dzieciństwa.  Piłkarz o tym wie, podobał mi się jego apel, aby nie odrzucać tych, którzy są inni, którzy nie stoją w szeregu. Dlatego też nie podobało mi się posłowie do książki, napisane przez Rafała Steca. Widać że dziennikarz nie lubi Ibrahimovica, krytykuje go za jego charakter oraz niedostateczne osiągnięcia sportowe... Być może ma rację, ale ja się zastanawiam co upoważnia go do takiej krytyki i narzucania swojego zdania innym. Nikt nie jest idealny, nie wszyscy są równie mądrzy, piękni i utalentowani. Dlaczego krytykujemy kogoś, kto wydobył się własnymi siłami ze społecznego i mentalnego dna? Czy tak ważne jest czy wygrał dwa razy w Lidze Mistrzów czy cztery? Przecież każdy piłkarz, nawet największa gwiazda ma swoje słabsze i lepsze chwile. Może Zlatan ma rację mówiąc Only God Can Judge Me. Może rzeczywiście musi jeszcze dojrzeć do pewnych rzeczy. Czy nie można było zostawić oceny Zlatana i jego autobiografii czytelnikowi?


Nie spodziewałam się, że ta książka tam mnie wciągnie i tak mi się spodoba. Nawet jeśli Ja, Ibra nie ma zasadniczo nic wspólnego z dobrą literaturą, to ma niewątpliwie wartość faktograficzną. Poza arcyciekawą opowieścią o życiu piłkarskiego gwiazdora, wiele się można tu dowiedzieć o kulisach futbolu, w szczególności włoskiego - z racji tego, że Ibrahimovic sporą część swojej piłkarskiej kariery odbył we włoskich klubach.
We Włoszech mają fioła na punkcie futbolu. Tutaj to kwestia życia i śmierci. O ile w Szwecji piszemy o meczach dzień przed i dzień po, w Italii pisze się o calcio przez cały tydzień.
Jeśli Zlatana motywują porażki, mogę sobie wyobrazić, jaki wściekły i zmotywowany musi być po wczorajszej przegranej w meczu z Ukrainą...

fot. Darko Vojinovic AP

Zdecydowanie polecam wszystkim fanom futbolu i nie tylko!

Moja ocena: 5/6

Zlatan Ibrahimovic, David Lagercrantz, Ja, Ibra, Wyd. Sine Qua Non, 2012

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później