Jeśli miałabym polecać książkę na upalną majówkę, to Woal Any Veloso nadawałby się idealnie. Przenosimy się na XVII-wieczne Goa, egzotyczną kolonię Portugalii, leżącą na terenie Indii. Na Goa mieszają się więc wpływy indyjskie i portugalskie; z jednej strony stare hinduskie święta, kuchnia indyjska, typowo hinduskie obyczaje, z drugiej akcenty kolonializmu i inkwizycji, której echa docierają z odległej Europy. W takiej to atmosferze osadzona jest fabuła, której głównym bohaterem jest Miguel, młody Portugalczyk, który przybył na Goa, aby dopilnować rodzinnych interesów oraz dona Amba – tajemnicza Hinduska, ukrywająca się za tytułowym woalem.
Akcja powieści toczy się dosyć leniwie, nie dominuje tu ani przygoda, ani romans, wydaje się, że najwięcej czerpiemy z wątku obyczajowego. Składają się nań wizyty towarzyskie, podróże po kraju, poznawanie przez Miguela indyjskich obyczajów oraz retrospekcje dony Amby z jej trudnej młodości, przypominające trochę baśnie z Tysiąca i jednej nocy. Mijają miesiące, kolejne pory roku, opisom przygód bohaterów towarzyszą wspaniałe opisy przyrody. Momentami czujemy, jak spływa z nas pot, a wszelkie przejawy życia zamierają w gorącym indyjskim klimacie. Innym razem słyszymy szum deszczu w porze monsunowej. Jedną z najlepszych scen jest wizyta Miguela na plantacji, gdzie zapoznaje się z tajnikami uprawy roślin przyprawowych. To jest taka powieść do delektowania się, bardziej niż do pochłaniania.

Zastanawia, że niektóre opisane w Woalu sceny są w Indiach aktualne do dziś – gdybyśmy tam pojechali, moglibyśmy zobaczyć takie same obrazki, jakby czas się zatrzymał. W powieści pada np. zdanie, że przecież system kast już nie obowiązuje – gdy tymczasem pozostałości po tym systemie funkcjonują w Indiach do dziś. To tylko taka dygresja, gdyż oczywiście Woal nie jest powieścią, mającą na celu roztrząsanie problemów społecznych. Serwuje on po prostu dobrą rozrywkę i relaks.
Woal to druga książka Any Veloso, którą czytałam – i bardziej jednak do gustu przypadła mi Bądź zdrowa, Lizbono. Niestety, zakończenie Woalu przybliża powieść bardziej do taniego romansu i to mi się nie podobało. Nie przekonała mnie też postać dony Amby. Jej zachowanie jest mało logiczne, jakby uosabiała ona kobiecą „niestałość”. W szczególności dziwne było iż ta Hinduska, pochodząca przecież z dobrej rodziny, bez żadnej przyczyny odnosi się bardzo niegrzecznie do Miguela, co stoi w sprzeczności z uprzejmością, jakiej są uczeni wysoko urodzeni Hindusi.

Na koniec jeszcze ciekawostka, nad którą się zastanawiałam: czemu, skoro charakterystyczną cechą głównej bohaterki były ZIELONE oczy, na okładce książki zamieszczono panią z oczami brązowymi?

Moja ocena: 4/6

Ana Veloso, Woal, Wyd. Świat Książki 2012 

Uff, ależ gorąco. Osobiście wolałabym jednak nieco niższe temperatury w kwietniu i maju. 

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później