3 płatki kamelii czyli westchnienia do Klary

Jest takie przysłowie: mowa jest srebrem, a milczenie złotem. Czasem mniej znaczy więcej: czasem kilka słów, spojrzenie, a nawet milczenie może wyrazić więcej niż tysiące słów, obracanych na wszelkie strony i rzucanych na wiatr, po to, żeby pokazać jak bardzo się cierpi. Cierpi czy użala nad sobą? Właśnie tej wiedzy zabrakło autorce: nawet najpiękniejsze słowa nie sprowadzą ukochanej osoby z powrotem, a cierpienie w pewnym momencie przestaje „uszlachetniać”.  

3 płatki kamelii są próbą opowiedzenia tego, co dzieje się z człowiekiem po stracie kogoś bliskiego. Mamy tu kilka osób, których losy w dziwaczny sposób się splatają za sprawą tej, której zabrakło, czyli Klary Benett. Każda z tych osób opowiada nam własną, subiektywną historię – tego, jak odebrała śmierć Klary, ale przede wszystkim historię swojego życia, tego kim jest i dokąd zmierza. To wszystko jest bardzo romantyczne, przeżycia bohaterów ubrane są w bardzo piękne, poetyckie słowa: o miłości, śmierci, cierpieniu, sztuce. Emocje się z tej książki wylewają, cała książka jest nimi przesiąknięta, właściwie dominują one nad obiektywnymi wydarzeniami, tyle tylko, że są to emocje – w moim odczuciu - bardzo niedojrzałe. Każdy z nas musi w pewnym momencie życia radzić sobie z nieuchronnością wydarzeń, ze stratą, zaakceptować ją i iść dalej. W 3 płatkach mamy natomiast grono osób zaprzątniętych swoją tragedią, które zatrzymało się w jakimś momencie, obwiniając cały świat i podejmując nieracjonalne decyzje, prowadzące do kolejnych niefortunnych wydarzeń. Nagromadzenie nieszczęść i zbiegów okoliczności dotykających głównych bohaterów jest zresztą dosyć absurdalne: choroby, wypadki, katastrofy, próby morderstwa, narkotyki, alkohol… Kim tak naprawdę była Klara nie dowiadujemy się: dlaczego była ona taka wyjątkowa, niezwykła. Piękna? – przecież piękno to nie wszystko, nie można zachwycać się kimś tylko dlatego, że jest piękny i młody. Obraz Klary jest kompletnie zniekształcony, w zależności od tego czyimi oczyma ją wspominamy. Niedojrzałość widać także w wyolbrzymianiu oraz kompletnym idealizowaniu osób, wydarzeń i odczuć: idealna jest miłość, w jej imieniu wolno wszystko; nawet śmierć jest piękna. Tak czuje człowiek młody, niedoświadczony, któremu wydaje się, że jest nieśmiertelny, a jeśli spotyka go coś złego, to jest to coś wyjątkowego i jest to równoznaczne z końcem świata.
Z biegiem czasu to, co robiliśmy wydaje się być infantylne, a motyw bezsensowny, ale kto kiedyś poczuł, czym jest strata…tak nieoczekiwana, tak nagła, zrozumie mnie. Zrozumie, że wszystko, co robi pod wpływem zranionej miłości, to myśli, że robi słusznie.
Charakterystyczną cechą książki jest oryginalny styl narracji, pozbawiony chronologii – kojarzyło mi się to z wyrwanymi kartkami z pamiętnika, poskładanymi na nowo na chybił trafił. Wiele w tym było także powtórzeń – to samo, tylko powiedziane inaczej lub nawet powtórzenia całych fragmentów tekstu. Taki styl może wprowadzać lekki chaos, ale niewątpliwie przyczynia się do wzmocnienia emocjonalnej wymowy powieści.

Podsumowując: 3 płatki kamelii nie są złe, ale też mnie nie zachwyciły. Za dużo tu idealizowania, a za mało prawdziwych ludzi i ich problemów. Biorąc pod uwagę fakt, że autorka jest bardzo młodą osobą, ta niedojrzałość jest usprawiedliwiona i miejmy nadzieję, że kolejne dzieła Lary La Voe będą pozbawione tych wad.

Lara La Voe, 3 płatki kamelii, Wyd. Novae Res, Gdynia 2011

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później