Na plebanii w Haworth

Haworth to mała mieścina, gdzieś w Yorkshire, w północnej Anglii. To właśnie tam wychowała się Emily i Charlotte Bronte, wraz z czwórką swojego rodzeństwa: Anną, Patrickiem, Elżbietą i Marią (Elżbieta i Maria zmarły w dzieciństwie). Ich życie nie obfitowało w ciekawe wydarzenia, w istocie było monotonne i dosyć ponure, na co duży wpływ miało odosobnienie oraz czasy, w jakich żyli. Nie bez znaczenia była również surowa XIX-wieczna religijność, która odciskała piętno na wszystkich obywatelach tamtych czasów. Dla córek ubogiego pastora świat nie roztaczał oszałamiających perspektyw – bez posagu miały one niewielkie szanse na zamążpójście, a jedynym dostępnym dla kobiet w owym czasie zawodem była guwernantka. Dlatego też panny Bronte podejmowały próby kształcenia oraz pracy w tym zawodzie – jednak próby te zawsze kończyły się powrotem do rodzinnego domu. Domu, w którym czuły się najbezpieczniej, w którym mogły puszczać dowolnie wodze swojej fantazji i wspierać nawzajem w tworzeniu, bo od wczesnych lat rodzeństwo przejawiało uzdolnienia literackie. Skąd taki talent w tej niepozornej i odizolowanej od szerokiego świata rodzinie? Czy właśnie brak bodźców zewnętrznych przyczynił się do rozwoju wyobraźni u rodzeństwa? Charlotta i Anna wykorzystały w swoich powieściach swoje nieliczne doświadczenia życiowe, Emilia jednak natchnienie czerpała głównie ze swoich przeżyć wewnętrznych i kontaktu z naturą -  otaczające Haworth romantyczne wrzosowiska, stały się kanwą klimatycznych „Wichrowych wzgórz”.
 

Z dzieł Bronte znane mi są oczywiście „Wichrowe wzgórza”, czytałam również „Dziwne losy Jane Eyre”, ale nie wiedziałam kompletnie nic o ich autorkach. Anna Przedpełska-Trzeciakowa stworzyła naprawdę ciekawą ich biografię – mimo stosunkowo skromnych źródeł - dokumentów oraz wspomnień - jakie pozostały po rodzinie Bronte. W szczególności dotyczy to Emily, która była osobą najbardziej tajemniczą i odizolowaną od reszty rodzeństwa. Książka napisana jest pięknym, poetyckim językiem, jak na atmosferę tajemniczych wrzosowisk przystało. Smutno było mi jednak czytać o autentycznej samotności, nieszczęściach i o niepowodzeniach życiowych, jakich doświadczały siostry, a także ich jedyny brat – Patryk. Fatalne warunki życiowe oraz stan medycyny przyczyniały się w owych czasach do dużej śmiertelności, co odcisnęło się na rodzinie Bronte. Dlatego biografia rodzeństwa Bronte nie pokrzepia na duchu – wprawiła mnie raczej w nastrój melancholii. Jak trudne było życie ludzi w tamtych czasach, jak mało niosło ze sobą perspektyw i jak dalekie jest to od naszego życia, w którym dostajemy tak wiele szans na realizację swoich marzeń. Dziś wszyscy oczekujemy happy endu – życie sióstr Bronte pokazuje, że czasami niestety ów happy end nie następuje. Jedynym „zadośćuczynieniem” jest pamięć potomnych – powieści sióstr Bronte zostały zauważone i weszły do kanonu literatury światowej. Duży to wyczyn, biorąc pod uwagę dominację mężczyzn w owych czasach. Pozostaje także wiele pytań, dotyczących życia i śmierci rodziny Bronte – pytań, na które najpewniej już nigdy nie uzyskamy odpowiedzi.   

Anna Przedpełska-Trzeciakowa, Na plebanii w Haworth,  Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 1998 (wznowienie Świat Książki)

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później