Dynastie, które stworzyły luksus

Niektórzy ludzie uważają, że luksus jest przeciwieństwem biedy. Ale tak nie jest. Jest przeciwieństwem wulgarności.
                                                         Coco Chanel

Dynastie, które stworzyły luksus to ciekawa pozycja na naszym rynku wydawniczym. Przedstawia w skrócie historie stworzenia siedmiu marek, które są obecnie synonimami bogactwa i luksusu: Cartier, Chanel, Ferragamo, Gucci, Hermes, Vuitton, Rolls-Royce. Wybór tych, a nie innych marek autor tłumaczy m.in. tym, że jako przedsiębiorstwa rodzinne pozostawały w rękach swoich twórców przez co najmniej dwa pokolenia. Ich początki sięgają XIX wieku: wieku arystokracji skłonnej wydawać fortunę na swoje zbytki, a jednocześnie czasów początków kapitalizmu. Wiek XX: dwie wojny, światowe kryzysy, w końcu zalew masowej produkcji i plaga podróbek, to z kolei czasy trudne dla dóbr luksusowych. Nie wszystkie przedsiębiorstwa zdołały je przetrwać, niektóre zniknęły z powierzchni ziemi, niektóre zostały wchłonięte przez globalne korporacje, a rodzinnych spadkobierców zastąpili na ich czele anonimowi menedżerowie.

Podstawowym pytaniem postawionym przez autora jest pytanie: „w czym tkwi tajemnica sukcesu albo porażki luksusowej marki”, jednak nie zawsze udaje mu się znaleźć na nie odpowiedź. Kerlau bowiem prześlizguje się po poszczególnych historiach, galopuje przez fakty i dziesięciolecia, ukazując nam raczej konsekwencje niż przyczyny. Być może chęć zmieszczenia w jednej książce kilku historii spowodowało zbyt skrótowe potraktowanie tematu. Zadawałam sobie pytanie jacy naprawdę byli opisywani ludzie, co stało za podejmowanymi przez nich decyzjami i wreszcie co było kluczem do ich sukcesu. Dlaczego z firmy założonej przez skromnego rzemieślnika wyrosło imperium? W wielu przypadkach tego się nie dowiadujemy, tak więc Dynastie pozostawiają uczucie niedosytu i chęć uzupełnienia wiedzy na temat historii opisanych marek. Szczególnie widać to w dwóch pierwszych rozdziałach, poświęconych Cartierowi i Chanel. Potem jest lepiej - historia Ferragamo to prawie esej, w którym widać fascynację życiem Salvatore:
Albowiem historia Salvatorego Ferragamo, zapewne nieco chaotyczna, przynależy w rzeczywistości do legend, opowieści o ludziach niezłomnych, którzy tysiąckroć padają i podnoszą się za każdym razem, czerpiąc siłę z własnych porażek. (…) Salvatore nie rozgraniczał trzech wymiarów czasu: umiał żyć we wszystkich naraz. Z przeszłości czerpał siłę, jaką daje rodzina. Z teraźniejszości akceptował wszystko, dobre, złe, nawet tragiczne doświadczenia, znajdując w sobie energię na przeżywanie każdego dnia tak, jakby miał być ostatnim. Przyszłość oznaczała dla niego wyłącznie nadzieję niczym zapowiedź szczęścia i sukcesu zawsze w zasięgu ręki. (…) Nie mógł pozostawić następcom piękniejszego spadku niż własne dzieje: wszystko się w nich zawiera i wszystko warto zapamiętać, gdyż jedno życie ludzkie jest zawsze całym światem…
Od Ferragamo gładko przechodzimy do skandalizującej rodzinny Gucci:
A to z kolei zupełnie inna historia…(…) Intrygi, konflikty i skandale są tu na porządku dziennym. Odkąd florencka firma stała się trwałym przyczółkiem w twierdzy luksusu, rozgrywa się w niej permanentna psychodrama z elementami tragedii, do tego według zupełnie nieprzewidywalnego scenariusza. (…) Gucci nie przynosi nikomu ukojenia, wręcz przeciwnie drażni, uwiera, ale też budzi zazdrość i pożądanie. Obok tej marki nie sposób przejść obojętnie, gdyż i nie ma w niej nic letniego. (…) Bez tabu i kompleksów, najseksowniejsza z wielkich marek żyje własnym życiem, wierna dewizie „wszystko albo nic”.
Dominuje tu lekki, momentami niemal poetycki i górnolotny styl narracji, dzięki któremu bohaterowie zostali pokazani w bardzo plastyczny sposób. Przed oczami miałam dylematy młodego Salvatore Ferragamo czy rodzinne dramaty Guccich, a w tle zaułki biednego Neapolu, czy piękną Florencję. Z kolei rozdział o Louis Vuitton to świadectwo przeobrażania się XIX-wiecznego Paryża, rewolucji przemysłowej, choć nie wiadomo dlaczego zaczyna się od końca, co jest zgrzytem w ustalonym porządku narracji.

Co jest więc miarą sukcesu? Na pewno pracowitość i wytrwałość. Ale przecież to nie zawsze wystarczy. Talent, wizjonerstwo, odwaga, a także łut szczęścia – znalezienie się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Żadna z opisywanych marek nie została założona przez człowieka zamożnego i wykształconego – wszystkim dali początek ludzie ubodzy, ale podążający za swoją pasją. Początkiem końca natomiast był brak pasji, traktowanie firmy wyłącznie jako intratnego biznesu, źródełka nieograniczonych przychodów. Miliony na koncie rozleniwiają. Dziś większość luksusowych marek jest częścią międzynarodowych koncernów, będących w rękach globalnych graczy. Po ich założycielach została tylko stworzona legenda.

Brakowało mi w książce zdjęć i ilustracji, których zamieszczenie narzucałoby się samo przez się. Chciałoby się zobaczyć jak wyglądały opisywane wzory torebek (przecież nie każdy jest znawcą mody i wie, jak wygląda Hermes HAC), Rolls-Royce Silver Ghost czy zdjęcia z kampanii reklamowych Louis Vuitton. Autor potrafi też rozbudzić ciekawość, sygnalizując jakiś wątek (np. słynne rodzinne waśnie Guccich), ale nie rozwijając go i zostawiając czytelnika zastanawiającego się „o co chodzi”.

Mimo, iż Dynastie mają nierówne momenty, przeczytałam je z przyjemnością – stanowią one ciekawą przekąskę nie tylko dla fascynatów mody, ale i historii XIX i XX wieku. Uświadomiłam sobie, że choć biografie postaci ze świata mody są równie interesujące jak wielkich artystów czy polityków, to poza książkami o Coco Chanel nie spotkałam się w Polsce z wieloma publikacjami dotyczącymi kreatorów mody i klanów modowych - w bibliografii Dynastii pojawiają się same obcojęzyczne pozycje. Tymczasem równie chętnie poznałabym historie innych firm z tej branży jak np. Guerlain, czy założonych później Prada czy Benetton. Poza tym lektura Dynastii nastroiła mnie „pozytywistycznie”, zachęcając do sięgnięcia po pozycje z XIX wiekiem w tle – a nigdy za tą epoką nie przepadałam.

Yann Kerlau, Dynastie, które stworzyły luksus, Świat Książki, Warszawa 2012

A propos mody i luksusu, mam w swojej biblioteczce książeczkę napisaną przez Ninę Garcia pt. Klasyczna setka, która przedstawia 100 ubrań i dodatków, niezbędnych (wg autorki) w szafie każdej kobiety. Fajny przewodnik dla osób, które poszukują swojego stylu, problem polega na tym, że rady Niny Garcii kompletnie nie przystają do polskiej rzeczywistości, w której przeciętna kobieta raczej nie buszuje w poszukiwaniu dżinsów czy sweterka po butikach Missoni, Comme de Garcons czy Stelli McCartney. Stylowa kobieta Niny Garcii to kobieta luksusowa. Także proponowana przez autorkę setka jest – moim zdaniem – dyskusyjna. Zgadzam się z wieloma pozycjami, ale inne wzbudzają we mnie zdumienie, jeśli chodzi o absolutną konieczność ich posiadania przez KAŻDĄ kobietę (a nie fashion addict): kaftan? futro? sygnet? kawaleryjki Frye?? Tym niemniej w książce można znaleźć przydatne rady dotyczące tego jak i w co się ubierać oraz wiele ciekawostek ze świata mody. Największą zaletą tej książki są jednak fantastyczne ilustracje i piękne wydanie, które to tak naprawdę skłoniły mnie do jej zakupu. Niekoniecznie więc trzeba stosować się do rad zawartych w Setce, przyjemnością jest po prostu jej oglądanie i podczytywanie.


Nina Garcia, Klasyczna setka, czyli co powinna mieć w szafie każda kobieta z klasą, Wyd. Filo 2010

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później