Poeta zwany Ka przyjeżdża do prowincjonalnego tureckiego miasteczka, aby zająć się sprawą samobójstw dziewcząt. Po cichu liczy na odnalezienie swojej dawnej miłości i poślubienie jej. Tymczasem zostaje wplątany w potyczki na tle religijnym pomiędzy laickimi władzami, islamistami i buntowniczymi kurdyjskimi plemionami.

Śnieg bynajmniej nie jest lekturą kojącą serce, co biorąc pod uwagę mój stan ducha, pogarszało sprawę. Trudno mi było przebrnąć przez tą książkę. Mieli rację bohaterowie Śniegu, że czytelnicy nie będą w stanie ich zrozumieć i uwierzyć w taką powieść. Mnie wydała się stworzona na podobieństwo Alicji w Krainie Czarów: wydarzenia jak wyjęte z koszmarnego snu, gdzie bohater znajduje się w dziwny sposób w dziwnych sytuacjach i miejscach, poddawany kolejnym próbom. Wydaje się bezwolny i niezdolny do tego, żeby sam podejmować decyzje o swoich poczynaniach. To wszystko przesycone jest jakimś fatalizmem: bohaterowie nie są w stanie wyrwać się z życia, w jakim tkwią, pomimo pojawiających się szans na zdobycie szczęścia. Jak duże znaczenie ma w tym wszystkim wiara w Boga, wiara, która wydaje się panaceum na wszystkie nieszczęścia i wytłumaczeniem dla zaprzestania poszukiwania szczęścia. Szczęścia w naszym zachodnim, ziemskim pojmowaniu.
Sprawdziłem w encyklopedii, że słowo „ateista” wywodzi się od greckiego atheos. A to wcale nie oznacza człowieka, który nie wierzy w Boga, lecz porzuconego przez Bogów samotnika. Czyli żaden z nas nie może być ateistą, bo przecież bóg nie opuści go, nawet gdybyśmy sobie tego życzyli. Żeby stać się prawdziwym ateistą, trzeba najpierw być człowiekiem Zachodu.
- A ja chciałbym być człowiekiem Zachodu, który wierzy w Boga – wyznał Ka
- Ten, którego Bóg opuścił, zostanie samotny nawet, jeśli co wieczór będzie grać w karty z przyjaciółmi, będzie się śmiać i żartować i każdego dnia wygłupiać w szkole z kolegami.
- Ale prawdziwa miłość może być pocieszeniem
- Pod warunkiem, że druga osoba pokocha ciebie tak, jak ty kochasz ją.
„To nie przez biedę jesteśmy tak przywiązani do Boga”, mówią nam bohaterowie, ale ich postępowanie temu przeczy. Nie mają nic oprócz wiary; Bóg jest jedynym, co się liczy, wszystko co doczesne jest nieistotne. Gorliwi muzułmanie potępiają ateistyczny „Zachód”, ale społeczeństwo zachodnie jest dla nich ideałem, do którego dążą. Wiara jak zwykle staje się kwestią polityczną, kiedy ścierają się przeciwstawne dążenia: z jednej strony do dobrobytu i laickości, z drugiej wierności tradycji, która jednak nie przynosi lepszego życia.

Już dawno nie czytałam tak przygnębiającej i trudnej książki: biedne miasteczko gdzieś na tureckiej granicy, smutni ludzie wplątani w jakieś absurdalne polityczne awantury, nieszczęśliwy poeta Ka, nie potrafiący znaleźć swojego miejsca na ziemi, a to wszystko spowija padający wciąż śnieg, będący zaprzeczeniem ludzkich trosk i świadectwem tego, że JEDNAK świat i nasze życie jest piękne.
Śnieg przypominał Kadife, że życie jest piękne i kruche, że ludzie – mimo wzajemnej niechęci – są bardzo do siebie podobni, że wszechświat i świat są nieskończone, a ludzkie istnienie boleśnie ograniczone. Dlatego kiedy padał śnieg, wszyscy stawali się lepsi. Jakby okrywając wzajemną wrogość, zazdrość i gniew przybliżał ich do siebie.
Orhan Pamuk, Śnieg, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później