Ostatnimi czasy nie mam głowy do czytania. Nie potrafię się skupić. Wymęczyłam Przeproś (sic!) Kościówa, ale tak naprawdę wymęczyłam. Tyle się naczytałam dobrego o tej książce, a tu kiedy wreszcie udało mi się ją dostać - klapa. Owszem, interesujący styl i fragmenty związane z przenoszeniem się w świat fikcji, ale główny wątek dla mnie kompletnie abstrakcyjny, by nie powiedzieć absurdalny. Trochę jak Fisher King. Nie wiem, może te ten czas, może gdybym czytała tę książkę kiedy indziej, bardziej by mnie zainteresowała. Obecnie chyba nie powinnam brać się za literaturę wysokich lotów ;)

Myślałem już, że przepadłem. To dość tania myśl - niewiele kosztuje, ale nie da się na niej niczego zbudować. Roztrzaskiwanie lustra niczego nie rozwiązuje, a zamknięte oczy też nie są dobrym przewodnikiem. Pozostaje wrócić po własnych śladach, z nadzieją, że zaprowadzą gdzieś indziej. Droga z powrotem wydaje się może trochę poniżająca. A jednak poniżanie to niewielka cena za życie. To nawet niewielka cena za godność.
Aleksander Kościów, Przeproś, Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, Warszawa 2008

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później