Imperator contra MA

To jest bardzo zaległa recenzja na koniec roku. Gdybym miała podsumować ten rok pod kątem czytelniczym właśnie, to powiedziałabym, że minął on pod znakiem starożytności, a w szczególności pod znakiem starożytnego Rzymu. Przez dość długi czas towarzyszył mi Imperator, uzupełniany innymi lekturami z epoki.

Imperator to czterotomowa powieść o życiu Juliusza Cezara. Życie Cezara było tak bogate, że  Imperatora można nazwać powieścią przygodową, w której jest wszystko, co w powieści przygodowej powinno być: wojny, walka o władzę, miłość i pożądanie, dozgonna przyjaźń, a nawet piraci… Opisane barwnym, potoczystym językiem. Najlepiej czytało mi się część pierwszą, Bramy Rzymu, która opowiada o dzieciństwie i młodości Juliusza oraz jego przyjaciela Marka Brutusa. Pozostałe trzy części przepełnione są opisami bitew i wojen toczonych przez Cezara – w Hiszpanii, Galii, Brytanii, a w końcu wojny domowej. Autor ukazuje w jaki sposób Juliusz potrafił podporządkować sobie żołnierzy, stworzyć praktycznie własną armię oraz wygrywać, wygrywać, i jeszcze raz wygrywać… Ciągle ciekawe, ale może być to trudne do przejścia dla kogoś, kto nie jest fascynatem militariów, czy historii starożytnej. Cezar był niewątpliwie wielkim wodzem i politykiem, ale był też człowiekiem. O jego ludzkiej stronie dowiadujemy się z Imperatora między wierszami, ale jak na cztery tomy, nie jest tego zbyt wiele. Jest faktem, że większą część swojego życia Juliusz spędził poza Rzymem (gdzie zostawiał swoje naprędce poślubione żony) i być może jego życie prywatne było ubogie. W tego typu powieściach zawsze oczekuję jednak odejścia od przedstawiania powszechnie znanych faktów „publicznych” na rzecz obdarzenia bohatera osobowością i życiem prywatnym i tego mi trochę brakowało. Iggulden koncentruje się na przedstawianiu wojennych sukcesów Cezara, na jego relacjach z podległymi mu żołnierzami i wodzami. Wyjątkiem jest tu wątek Marka Brutusa – przyjaciela Cezara i w zasadzie równorzędnego Cezarowi bohatera tej powieści.  Jeżeli Brutus był najdawniejszym przyjacielem Juliusza, co skłoniło go do zdrady? To chyba najbardziej intrygujący wątek Imperatora, jako że autor wątpi w to, aby za zabójstwem Juliusza Cezara stał tylko szczytny motyw obrony republiki… W istocie, przyglądając się dziejom ludzkości i motywom kierującym naszymi postępkami – należy w to powątpiewać. Co innego męska zazdrość i rywalizacja o władzę… Zresztą w tamtych czasach to wierność i lojalność, nie zaś zdrada, należały do wyjątków.

Jak pisze Iggulden „w życiu Juliusza Cezara było tak wiele fascynujących chwil, że tchnięcie w nie ducha było czystą przyjemnością”.  Tych chwil było tak wiele, że nie sposób było wszystko ująć – nawet w czerech tomach – stąd autor często mija się z prawdą historyczną. Nie zawsze moim zdaniem jest to trafne i konieczne. Na przykład Atia nie była jakąś daleką i ubogą krewną Cezara, ale jego cioteczną wnuczką, a Oktawian, w chwili śmierci Cezara miał zaledwie 18 lat, nie mógł więc towarzyszyć mu podczas jego kampanii w Galii i w wojnie z Pompejuszem. W Imperatorze praktycznie nie istnieje postać Cycerona, który był przecież jedną z najważniejszych postaci tamtych czasów, nie tylko świetnym mówcą i politykiem, ale także konsulem Rzymu. Te drobne „grzeszki” oczywiście są prawem powieściopisarza, ale wypaczają nieco historyczny obraz, czego można było uniknąć, trzymając się faktów. Zatem Imperatora polecam, ale miłośnikom powieści historycznych - kto chciałby wzbogacić swoją wiedzę na temat tamtych czasów powinien sięgnąć po inne źródła, a także serial Rzym.

Fascynujące jest obserwowanie jak to, co zdarzyło się wieki temu, ma wpływ na to, jacy jesteśmy dzisiaj. A Juliusz Cezar jest postacią, która odcisnęła jeden z najtrwalszych śladów na rozwoju europejskiej kultury. Do dziś posługujemy się kalendarzem, który wprowadził, używamy jego słów i imienia. W nocie historycznej do Bram Rzymu, autor pisze:
W badaniach nad życiem Juliusza Cezara stale powracało jedno pytanie: jak on tego dokonał? Jak młody człowiek, który znalazł się po przegranej stronie w katastrofie wojny domowej, doszedł do tego, że samo jego nazwisko stało się synonimem króla. Car i cesarz, oba tytuły pochodzą od tamtego imienia i były w użyciu jeszcze 2000 lat później.
Z kolei jego następca, Oktawian de facto stworzył Imperium rzymskie, na podwalinach spuścizny po Cezarze, kończąc wieloletnie wojny domowe. Najbliższy przyjaciel Oktawiana, Marek Agryppa z zamiłowania był budowniczym – wybudował wiele dróg i wodociągów, które praktycznie spełniają swoją rolę do dzisiaj (wodociąg Acqua Virgo działa do dziś i zasila fontannę di Trevi). Zastanawiający jest również fakt, że europejskie terytoria imperium rzymskiego, w czasach jego świetności odpowiadały w zasadzie granicom „starej Unii Europejskiej”: od Hiszpanii, Francji, Brytanii na Zachodzie po Germanię, obszary dzisiejszej Austrii oraz Grecji.

Podobno to, jakiego cesarza rzymskiego „lubimy” najbardziej, świadczy o tym, jaki mamy charakter. Ja jednak najbardziej lubię Marka Antoniusza. Ta postać wydaje mi się  znacznie bardziej ludzka, niż postaci boskiego Cezara, czy boskiego Augusta. Wódz kochany przez swoje legiony (choć może nie tak genialny jak Juliusz), wierny sprzymierzeniec Cezara, konsul Rzymu. Czarujący łajdak, uwielbiany przez kobiety czy gracz na miarę swoich czasów? Historycy rzymscy zrobili wiele, żeby postać Antoniusza wymazać z pamięci potomnych - wszak historię piszą zwycięzcy... Tak opisuje go Iggulden w Imperatorze:
Marek Antoniusz wyglądał nieskazitelnie, jak wykuty z najlepszego rzymskiego marmuru. Czasami  drażniło Juliusza, że ze wszystkich znanych mu mężczyzn właśnie ten najbardziej odpowiadał wyobrażeniu o konsulu. Miał wyrazistą męską twarz i potężną sylwetkę, i nosił się z wrodzoną godnością. Juliusz słyszał, że pod jego spojrzeniem drży i rumieni się każda Rzymianka. (…) Był głęboko przywiązany do dawnej republiki i mógł ją ożywić, kiedy Juliusz będzie w Grecji. Okazywał taką pogardę bogactwom, na jaką stać jedynie bogato urodzonym. Można było mu ufać i Juliusz nie musiał się martwić, że pod jego nieobecność jego ukochane miasto może cierpieć. (…)
Gdy Marek Antoniusz zaczął mówić, Juliusz potrząsnął głową rozbawiony. Nawet głos tego człowieka był doskonały. Grzmiał nad tłumem jak dzwon i jeśli nawet Juliusz wiedział, że słowa zostały wykute podczas ostatniej nocnej narady, nie dało się tego poznać.
Po zamachu na Juliusza Cezara, Antoniusz popadł w konflikt z młodym Oktawianem, mieniącym się mścicielem swojego przybranego ojca. Początkowo była to wojna finansowa, która przerodziła się w kolejną wojnę domową, za poduszczeniem Cycerona – tego samego, który popierał zamach na Cezara i ubolewał, że spiskowcy musieli uciekać z Rzymu. Cyceron poparł Oktawiana, który chciał przejąć spadek po Cezarze, rzekomo zagarnięty przez Antoniusza. Antoniusz jednak był legalnym konsulem i nie pozwolił rozkazywać sobie nastolatkowi… Bardzo też możliwe, że majątek Cezara wcale nie był taki pokaźny – prowadzenie wojen przecież kosztuje.
Mowy Cycerona przeciwko Antoniuszowi – łącznie było ich czternaście – znane są jako filipiki (…). Cyceron wierzył najgłębiej, że w danej sytuacji Antoniusz jest głównym wrogiem praworządności i swobód republikańskich. Dlatego to wielki mówca publicznie wychwalał chłopca, który samowolnie i bezprawnie zorganizował prywatną armię. Dlatego też żądał nagrody dla tych legionów, które dopuściły się niesłychanego występku: podniosły bunt przeciw swemu prawowitemu wodzowi. W tym przypadku Cyceron wywodził: jeśli żołnierze odmówili posłuszeństwa, to widocznie Antoniusz nie zasługiwał, aby być ich wodzem. Jakżeż żałosny to argument! I dlatego wreszcie wzywał Cyceron namiestnika, który przestał już być namiestnikiem, aby nie oddawał swej prowincji legalnemu następcy.
A więc Cyceron deptał prawa Rzeczypospolitej – dla dobra Rzeczypospolitej. A cóż innego czynili dyktator Cezar i dyktator Sulla, owi znienawidzeni tyrani?
Ostatecznie Oktawian i Antoniusz pogodzili się i rządzili zgodnie kilka kolejnych lat; aby wzmocnić ich sojusz Oktawian wydał za Antoniusza swoją siostrę, Oktawię. Strefy władzy zostały podzielone, Oktawian wziął Zachód, Antoniuszowi dostały się prowincje wschodnie i  Egipt. I kiedy zostali już tylko oni dwaj, poszło o to, o co zawsze: o władzę i o kobiety. Na samym dnie sporu leżał fakt, że dla dwu świat był za mały. Antoniusz zadomowił się w Egipcie, gdzie ożenił się z królową Kleopatrą (niepomny tego, że miał już żonę) i generalnie prowadził dość niefrasobliwy tryb życia. Rozdawał rzymskie posiadłości, uznał także Cezariona synem Cezara. Zaczęły szerzyć się pogłoski, że Antoniusz zamierza uczynić Kleopatrę królową Rzymu i przenieść stolicę do Aleksandrii. Oktawian wypowiedział wojnę Kleopatrze. Antoniusz dysponował o wiele większymi siłami, w tym flotą, ale działał zbyt leniwie, a jego uwagę od działań wojennych skutecznie odciągała Kleopatra. Właściwie nie ma wytłumaczenia dla tego, co się stało pod Akcjum, a kiedy myślę o tym, jaki był koniec życia Marka Antoniusza – ogarnia mnie dreszcz.
Tak zakończyła się bitwa pod Akcjum – jedna z najważniejszych i najdziwniejszych w dziejach świata. Bitwa tak dziwna, że do dziś pojawiają się próby takiego odtworzenia jej przebiegu, aby był on zgodny z jakąś logiką i planem. Niektórzy więc utrzymują, że wypłynięcie okrętów Kleopatry było z góry założone; inni, że za Antoniuszem miała ruszyć cała jego flota, nie zdołała jednak oderwać się od okrętów Oktawiana. Ale wymowa dobrze poświadczonych faktów jest jasna i jednoznaczna. Żołnierze Antoniusza dopiero w ostatnim momencie zorientowali się, że wódz ich opuścił – i nie chcieli temu uwierzyć! Armia lądowa oczekiwała jego powrotu przez siedem dni!
Nie wszystko w historii da się wyjaśnić przy pomocy żelaznych praw logiki. Czy jest rzeczą naprawdę niezwykłą i nigdy nie spotykaną, że przerażona kobieta rzuca się do ślepej ucieczki, a zakochany mężczyzna pędzi za nią jak szaleniec?
Siedem dni, zanim legiony Antoniusza przeszły na stronę Oktawiana. Wspaniały wódz rzymski opuszczony przez swoich żołnierzy i zmuszony do popełnienia samobójstwa. Podobnie jak żołnierzom, nie chce mi się wierzyć, że Antoniusz mógł celowo opuścić swoją armię. Czy doprowadziła do tego kobieta? Kleopatra... romans z nią nie wyszedł na dobre ani Juliuszowi Cezarowi, ani Antoniuszowi.

Źródła:

Conn Iggulden, Imperator (Bramy Rzymu, Śmierć królów, Pole mieczy, Bogowie wojny), wyd. Rebis, Poznań 2006
Aleksander Krawczuk, Cesarz August, Wyd. Ossolineum, 1990
Pat Southern, Marek Antoniusz

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później