Tu nikt nie mówi prawdy, więc świat, w którym żyją bohaterowie wydaje się tylko iluzją. Żyją razem, ale jakby w równoległych światach. Ta sama historia ma wiele różnych twarzy, w zależności od tego, kto ją opowiada. Sto odcieni bieli, sto odcieni prawdy - każdy ma SWOJĄ prawdę. Ale prawda zawsze w końcu wychodzi na jaw, rujnując życie, które z takim trudem budowaliśmy...na kłamstwie. Żeby dotrzeć do prawdy trzeba pozbierać te wszystkie kawałeczki, rozproszone wśród różnych osób, jak puzzle, jak odłamki lustra w baśni o Królowej Śniegu - i zaakceptować obraz jaki z nich powstał, a potem przestać się nim zadręczać.
Kiedy spotkasz prawdę w różnych wcieleniach, staw jej czoło, chwyć za gardło, a potem przebacz i pozwól jej odejść w przeszłość.
Tymczasem z jaką łatwością osądzamy innych, swoich bliskich, często znając tylko fragment opowieści. Osądzamy, tak jakby życie było proste, jednowymiarowe i doskonałe. Nie jest, a rzeczy często nie są takie, na jakie wyglądają. Ludzie także nie są doskonali, więc czemu zachowujemy się, jakby byli? Odsądzamy innych od czci i wiary, jakbyśmy sami nie popełniali błędów i jakby inni nie mieli do nich prawa. Jak łatwo przychodzi dzieciom osądzanie swoich rodziców, pomimo tego, że same nie znają jeszcze niuansów życia. I zanim zrozumieją, że życie nie zawsze układa się idealnie i że nie można uciec od samego siebie - popełniają takie same błędy...

Te dwie powieści: Sto odcieni bieli i Godzina przed świtem są w zasadzie o tym samym: o poszukiwaniu prawdy, wybaczeniu i godzeniu się z przeszłością. O tym, że zamykanie się w sobie i ucieczka na drugi koniec świata od swoich korzeni to nie najlepszy sposób na radzenie sobie z życiowymi traumami. Są ciepłe i mądre.
Moja matka zawsze powtarzała, że zaufanie przygotowuje grunt pod wybaczenie. Wiara i zaufanie są niezbędne, tworzą glebę, w której dopiero może zakorzenić się przebaczenie. Po nim zwykle następuje wdzięczność, która potrafi przybierać najróżniejszą postać, podobnie jak w najróżniejszej postaci występują podawane gościom przekąski. (...) Moja matka powtarzała, że wdzięczność powstrzymuje strach. Jeżeli skupia się uwagę na tym, co się ma, posiadane dobra się pomnażają, jeśli jednak choćby przez chwilę pomyśli się o tym, co budzi lęk, strach się potęguje i sprawia, że człowiek się cofa, zamiast się rozwijać. Dlatego dziękowała za wszystko, co jej się przytrafiało, nawet za zło; dziękowała za to, że zostawił nas mój ojciec. (...) Mawiała też, że wdzięczność wydobywa na światło dzienne różne brzydkie sprawy, a dobre życie polega między innymi na tym, żeby mierzyć się z nimi i w ten sposób się od nich uwalniać.
Są to też powieści o kobiecych naturach. Uderza mnie to, że czytam kolejną historię, której bohaterkami są kobiety skrzywdzone przez mężczyzn. Przeżywające psychiczne katusze, dręczące się poczuciem winy, za to, czemu tak naprawdę nie były winne. To kobiety najczęściej rozstrząsają w nieskończoność to, co było, żyjąc przeszłością, karząc same siebie - a mężczyźni po prostu odchodzą i idą dalej.  Od kobiety wymaga się poświęcenia tego kim jest i czego pragnie - poświęcenia dla dzieci i mężczyzny. I to kobiety są najczęściej obwiniane przez otoczenie: przez swoje matki, dzieci, znajomych. Za to, że mężczyzna zdradza, niedostatecznie kocha, odchodzi. A ona stara się stawić temu czoła, przetrwać i chronić dzieci, najlepiej jak potrafi. To irytujące. Tak - kobiety muszą być po stokroć bardziej doskonalsze od mężczyzn, bo w oczach bliźnich nie ma dla nich taryfy ulgowej za popełniane błędy.

Sto odcieni bieli aż pulsuje emocjami i jest barwne jak bollywoodzki film.  Poruszyło mnie i nie mogę zgodzić się z tym, że jest to takie sobie czytadło. Prosty język jest odbiciem prostolinijności Nalini, a gotowanie to jej sposób, na radzenie sobie z problemami oraz na utrzymywanie więzi ze swoimi korzeniami. Nie znaczy że jedynie słuszny i że gotowanie jest treścią tej książki.

Godzina przed świtem - jest spokojniejsza, bardziej uładzona - jak to Europejczycy, ukrywający swoje uczucia i zamiatający swój ból pod dywan. Trochę oniryczna. Te dwa różne style są odzwierciedleniem różnic kulturowych, a i w samych książkach również mamy pokazane zderzenie dwóch kultur: europejskiej i azjatyckiej.

Cieszę się, że w obydwu książkach opowiadane historie znalazły pozytywne zakończenie, bo pozwala to czytelnikowi odetchnąć i uwierzyć jeszcze raz w siłę miłości i wybaczenia.

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później