Cząstki elementarne

Na wstępie taka mała dygresja: po co czytam książki? Książki czytam przede wszystkim po to, żeby oderwać się od życia codziennego, żeby się zrelaksować, żeby przyjemnie spędzić czas. Dlatego też z reguły nie zaprzątam sobie głowy czytaniem noblistów czy literatury podejmującej ciężkie tematy - taka lektura zwyczajnie nie sprawia mi przyjemności, a skoro czasy lektur szkolnych mam za sobą, czytać ich nie muszę. A pomimo to przeczytałam Cząstki elementarne Michela Houellebecq'a. Bo to książka kultowa, bo zrodziła tyle dyskusji, taki skandal. Ale przyjemności z tego nie miałam żadnej. Chciałam przekonać się, czy była warta tego wszystkiego, czy skandalizowanie oznacza coś jeszcze, poza pornografią w powieści.

Houellebecq uchodzi za krytyka współczesnej kultury, o czym wyraźnie i dosadnie świadczą Cząstki elementarne. Świat opisany w nich to  "świat gdzie istoty mijają się w astronomicznej pustce, gdzie nie istnieje możliwość jakiegokolwiek związku". Tak przedstawione jest życie dwóch braci, głównych bohaterów książki, dwóch człowieczych skrajności: jeden jest antypatycznym seksoholikiem, drugi naukowcem, izolującym się od ludzi i związków z nimi. Historia ich życia przeplatana jest encyklopedycznymi wywodami na tematy różne: socjologia, biologia, fizyka, co sprawiało, że momentami miałam wrażenie, że czytam książkę naukową, a nie powieść.

Cząstki elementarne opisują współczesne społeczeństwo z perspektywy mężczyzny, który wyrobił sobie cyniczną koncepcję świata, przeżywającego w dodatku kryzys wieku średniego. Najważniejszy jest seks i samcza rywalizacja, a największy problem to upływający czas i starzenie się. Osobami starszymi (czyli już po 40-tce, a kobietami po 30-tce!) we współczesnym społeczeństwie się gardzi i uznaje za niewarte zainteresowania, a co za tym idzie miłości. Pozostaje to dramatem głównie kobiet, bo mężczyźni nie wiedzą co to miłość... Nowoczesne, zindywidualizowane społeczeństwo wyzwoliło się z krępującej je tradycyjnej moralności - mamy więc seksualną swobodę, ale okazuje się, że przez to ludzie wcale nie są szczęśliwsi. A konsekwencją seksu i płciowości jest śmierć...  

W niektórych sprawach należałoby oczywiście przyznać autorowi rację, z pewnością wiele jego spostrzeżeń jest trafnych, jak na przykład rozważania o pożądaniu: 
Pożądanie samo w sobie, w przeciwieństwie do rozkoszy, jest źródłem cierpienia, nienawiści i nieszczęścia. To wiedzieli wszyscy i tego nauczali wszyscy filozofowie, nie tylko buddyści, nie tylko chrześcijanie, lecz wszyscy filozofowie godni tego miana. Rozwiązaniem proponowanym przez utopistów, od Platona, poprzez Fourniera, po Huxleya, jest wyeliminowanie pożądania i wiążących się z nim cierpień poprzez natychmiastowe osiągnięcie rozkoszy. Z drugiej strony społeczeństwo erotyczno-reklamowe, w którym żyjemy, skupia się głównie na wzbudzaniu pożądania, na rozwijaniu pożądania o nieprawdopodobnych wprost rozmiarach, ograniczając zarazem osiągnięcie spełnienia do sfery prywatnej. Aby społeczeństwo funkcjonowało, aby trwało współzawodnictwo, pożądanie musi się rozrastać, rozprzestrzeniać i pożerać ludzkie życie.
W dzisiejszych, hedonistycznych czasach nie wystarcza nam już zwyczajne życie, jakie prowadziło X pokoleń przed nami. Chcemy coraz więcej: coraz więcej mieć, coraz więcej zobaczyć, przeżyć, doświadczyć, ale większość z nas nie ma możliwości zrealizowania marzeń, stąd coraz bardziej powszechna depresja...Jak ktoś powiedział: uczmy się pływać, bo zbyt często toniemy w marzeniach...
Houellebecq w zadziwiająco ostry sposób wypowiada się też o mężczyznach i mam wrażenie, że w odniesieniu do wielu [mężczyzn] jest to pogląd prawdziwy, choć wolę się nad tym nie zastanawiać. Ludzie opisywani są tu bez sympatii,  jak zwierzęta w zoo przez naukowca, na zimno. Wszystko to daje niezwykle ponurą wizję rzeczywistości i jest dość irytujące: gdyby przyjąć taką wizję świata, istotnie należałoby popaść w natychmiastową i globalną depresję. Nie przeczę, sama miewam myśli o beznadziejności tego wszystkiego, ale nie można widzieć tylko tego co złe i brzydkie, a tak właśnie czyni Houellebecq i stara się wmówić nam, że taki właśnie jest świat. Trudno mi się z tym zgodzić: to tylko jedna strona rzeczywistości, jeden punkt widzenia. Świat nigdy nie był rajem, nikt nie mówił, że będzie lekko, a choć zmieniają się czasy i obyczaje, ludzie pozostają tacy sami. Rządzą nami te same instynkty, ciągle szukamy miłości, przyjemności, ale także pożądamy władzy i bogactw. Tacy jesteśmy, niezależnie od czasów, w jakich żyjemy i trudno te czasy obwiniać za to, że nam się nie udaje. To, w jaki sposób żyjemy zależy od nas samych, a jeśli kogoś nie stać na moralność, to powinien winy poszukać przede wszystkim w sobie samym, zanim zacznie się obwiniać wszystko i wszystkich dookoła.

Michel Houellebecq, Cząstki elementarne, Wyd. W.A.B., 2006

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później